Józef Cyrankiewicz i kobiety
- Ratował się wódką, przygodami damsko-męskimi i samochodowym hobby - wspominał premiera Włodzimierz Sokorski, generał ludowego Wojska Polskiego, pisarz i polityk. O życiu osobistym Józefa Cyrankiewicza plotkowała cała Polska. Informacje o jego wyczynach dotarły również na Kreml i stały się tematem posiedzenia sowieckiego kierownictwa. Przez ekscesy premiera i jego partnerek Polska była o krok od międzynarodowej afery.
Elita władzy PRL nigdy nie cieszyła się popularnością w społeczeństwie, chociaż był pewien wyjątek. Józefowi Cyrankiewiczowi wybaczono nawet słynną wypowiedź o "odrąbywaniu ręki podniesionej na partię". Inna sprawa, że premier był wyjątkowo inteligentnym człowiekiem i potrafił dać sobie radę w różnych sytuacjach.
"[...] w Poznaniu mi opowiadali - pisał Stefan Kisielewski - że on pojechał kiedyś do tego samego Cegielskiego, gdzie właśnie o tej ręce mówił. I tam się szykowali na niego 'my tego tutaj drania splantujemy'. A on od tego zaczął: 'Ja tu na pewno zostawiłem złe wspomnienie. Powiedziałem o tym obcinaniu ręki. No, ale wiecie przecież jakie to były czasy. Wiecie, gdzie żyjemy'. I tu pokazał ręką na wschód. I wtedy ogromne oklaski: 'morowy chłop', 'swój człowiek'".
Premierem Polski został z woli Kremla w 1947 r., już wówczas opowiadano o jego wystawnym życiu, a szczególnie o upodobaniu do pięknych kobiet. Pierwsze małżeństwo z Joanna Munkówną (siostrą późniejszego reżysera Andrzeja Munka) rozpadło się zaraz po wojnie i o romansach Cyrankiewicza zaczęła plotkować cała Polska. Temat prywatnego życia premiera pojawiał się nawet na posiedzeniach sowieckiego kierownictwa, ale romanse uszły mu płazem. Niebawem premier postanowił się ponownie ożenić, a jego wybranką została aktorka, Nina Andrycz.
Aktorka Teatru Polskiego
Była od niego o rok młodsza, premier zwrócił na nią uwagę podczas jakiegoś przedstawienia i przysłał jej bukiet róż z bilecikiem "J.C.". Zabrał się zresztą do rzeczy jak rasowy polityk, miał do dyspozycji metody niedostępne dla innych, polecił zatem sporządzić sobie dossier wybranki.
"[Jest] zwierzęciem politycznym czystej krwi - tłumaczył pannie Andrycz dziennikarz, Zbigniew Mitzner. - A że polityka nie jest jak wiadomo wiedzą ścisłą, tylko sztuką stosowaną, sądzę, że uprawia tę sztukę z talentem. Jest socjalistą od najwcześniejszej młodości, wbrew woli zamożnego ojca i pomimo licznych batów. Na pewno chciałby w tej ideologii zobaczyć przyszłość kraju... Będąc jednak realistą, wie, że karty w historycznej grze są już raczej rozdane".
Mitzner opowiadał, że Cyrankiewicz ma problemy z własną osobowością, czego przyczyną był pobyt w Auschwitz. W efekcie szukał ucieczki w przyjemności życia. Zawsze był doskonale ubrany i podobał się kobietom (mawiał, że wygląda jak Yul Bryner dla niezamożnych), a w odróżnieniu od innych członków władz PRL potrafił poruszać się w eleganckim świecie.
Madame Józef Cyrankiewicz
Po ślubie w lipcu 1947 r., żona premiera zaczęła sprawiać problemy specjalistom od protokołu dyplomatycznego. Odmówiła używania wizytówek przedstawiających ją jako "Madame Józef Cyrankiewicz" (pani Józefowa Cyrankiewiczowa). Na potrzeby dyplomacji przyjęła nazwisko męża (Nina Andrycz-Cyrankiewicz), ale w życiu zawodowym posługiwała się wyłącznie własnym. Aktorstwo zawsze było dla niej na pierwszym miejscu.
Unikała oficjalnych wizyt u boku męża, podróżowała za granicę wyłącznie, gdy obowiązki zawodowe jej na to pozwalały. Razem odwiedzili Chiny, Tajlandię, bywali też na Kremlu.
Józef Cyrankiewicz i Nina Andrycz podczas podróży do Indii. Rok 1957 fot. PAP/Zygmunt Wdowiński
Polubił ją Stalin i podarował futro z norek. Podobno nigdy go nie założyła i futro zjadły mole, co przypomina opowieści o paleniu marihuany bez zaciągania się. Ale z drugiej strony, kto przy zdrowych zmysłach odmówiłby przyjęcia prezentu od Stalina?
Podczas innego pobytu w Moskwie, pani premierowa niespodziewanie powróciła do Warszawy, aby wystąpić w teatrze. Wzbudziło to prawdziwą panikę wśród członków polskiej delegacji, tego dnia miała odbyć się uroczysta kolacja na Kremlu i przerażony Jakub Berman zemdlał. Stalin przyjął jednak afront z filozoficznym spokojem i powiedział, że "ta kobieta musi lubić swoją pracę", co Cyrankiewicz skwapliwie potwierdził.
W 1960 r. premier i jego małżonka odwiedzili Indie. O przygotowaniach do wizyty szeroko rozpisywała się polska prasa, informowano również, że kreacje dla pani premierowej szyte są przez najlepszych paryskich krawców. Wzbudziło to oburzenie społeczeństwa egzystującego w skromnych warunkach. Na spotkaniach w zakładach pracy ostro atakowano rozrzutność, a do historii przeszła riposta Władysława Bieńkowskiego (byłego ministra i posła). Ten znany z ciętego języka publicysta miał uspokajać robotników stwierdzeniem, że paryskie toalety pani Niny były tańszym wyjściem z sytuacji. Albowiem "gdyby Cyrankiewicz pojechał sam, to kosztowałoby nie mniej, bo kontakty z paniami na świecie drogo kosztują".
Teatr i polityka
Małżeństwo Niny z premierem wywoływało plotki w środowisku teatralnym. Aktorce zarzucano, że jej pozycja jest efektem stanowiska męża, a dzięki temu obsadzana jest w rolach koronowanych głów, co zaspakaja jej rozbuchane ambicje.
Uważano, że zniszczyła karierę Irenie Eichlerównie, twierdzono, że ustalała obsadę przedstawień. Podobno o aktorstwie pani Niny nie wypadało pisać źle, o czym osobiście przekonał się Janusz Głowacki. Jako student polonistyki przygotowywał recenzje dla polskiego radia i ośmielił się skrytykować żonę premiera:
"Kiedyś napisałem coś złośliwego o Ninie Andrycz w sztuce O'Neilla 'Pożądanie w cieniu wiązów'. No, co będę mówił, wyobrażacie sobie, jak pani Nina zagrała prostą amerykańską farmerkę. Pani Nina była wtedy żoną premiera Cyrankiewicza, no i przyszli do radia jacyś dwaj tajniacy z UOP czy coś tam (prawdopodobnie funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa publicznego - przyp. red.). Ale szefową redakcji była Janina Titkow, matka reżysera Andrzeja Titkowa i żona byłego sekretarza KW. I mnie jakoś wybroniła. 'Warszawka' sztukę O'Neilla w związku z rolą pani Niny przemianowała na 'Powiązanie w cieniu rządów'".
Aleja Róż
Dwa lata po ślubie, Nina z mężem zamieszkali przy Alei Róż 8, w ponad 170-metrowym apartamencie. Była to ulica elity, mieszkania przydzielano tam dygnitarzom i literatom. W kamienicy pod numerem szóstym Gałczyński sąsiadował przez ścianę z Broniewskim, lokal na parterze zajął później Antoni Słonimski, a na górze mieszkał Leon Kruczkowski. Nie mogło zabraknąć Borejszy, Sokorskiego czy Stefana Żółkiewskiego. Ulica była cicha i spokojna, w pobliżu był Belweder, Komitet Centralny i Urząd Rady Ministrów, a nieodległa Dolina Szwajcarska zapewniała dobre miejsce do spacerów.
Czasami obecność bohemy literackiej miała jednak swoje złe strony. Podobno pewnego dnia do drzwi apartamentu Cyrankiewiczów zapukał Gałczyński, przedstawił się i zapytał, gdzie jest łazienka. Skierowany tam przez Andrycz rozebrał się i z całym spokojem wszedł do wanny. A wychodząc powiedział przerażonej Ninie, że zawsze chciał się wykąpać w wannie premiera...
Drogi i rozdroża małżeństwa
Premier uchodził za pierwszego playboya PRL. Opowiadano o wielu kobietach z nim związanych, a jedna z najgłośniejszych plotek łączyła jego osobę z Ireną Dziedzic. Cyrankiewicz zaprzeczał, ale zadawano sobie pytanie, co zadecydowało o błyskawicznej karierze nikomu nie znanej dziennikarki z Kołomyi? Na pewno pomógł jej związek z Janem Suzinem, ale czy na pewno premier nie miał w tym swojego udziału?
"Ale za to - relacjonował Józef Światło - pan premier uległ innym czarom. Kiedy skończył się czar Danuty Szaflarskiej i młodej Czajkowskiej, premier zaczął regularnie chodzić do sklepu z kwiatami na rogu Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej. Pracowała tam z mężem kształtna blondynka dwudziestokilkuletnia. Pracowała tak długo, dopóki towarzysz Cyrankiewicz nie zakochał się w kwiatach i nie czynił codziennie większych zakupów. Wtedy młoda asystentka sklepowa przestała nagle pracować. Okazało się, ze nie można pogodzić pracy w sklepie z kojeniem znojnych trudów premiera".
Nina również nie pozostawała odporna na uroki mężczyzn. Szczególnie miała gustować w przybyszach zza wschodniej granicy.
"Wiadomo, że losy państwa Cyrankiewiczów - kontynuował Światło - od chwili zawarcia związku ślubnego między premierem i Niną Andryczówną, układały się rozmaicie. Upodobania pani Cyrankiewiczowej wahały się między byłym ambasadorem sowieckim w Warszawie Lebiediewem, marszałkiem Rokossowskim i często pomniejszymi dygnitarzami. W okresie, kiedy akcje marszałka stały wysoko, państwo Cyrankiewiczowie wyjeżdżali na wypoczynek do jego kwatery głównej w Legnicy, jeszcze przed objęciem przez niego marszałkostwa. Bo tuż pod Legnicą znajduje się zameczek myśliwski, w którym tego rodzaju polsko-sowieckie kontakty towarzyskie rozwijały się jak najlepiej".
O losach małżeństwa Cyrankiewiczów zadecydowała niechęć Niny do posiadania dzieci. Dwukrotnie zachodziła w ciążę, za każdym razem dokonując jednak aborcji.
"Jak za drugim razem szłam na zabieg - wspominała Nina - moja mama się popłakała. Tłumaczyła mi: 'Nie rób tego drugi raz. Z pierwszym zabiegiem się pogodził, ale drugiego ci nie daruje, bo pokazujesz, że ci na nim nie zależy'".
Alkohol i kobiety
"Ratował się wódką, przygodami damsko-męskimi i samochodowym hobby - wspominał premiera Włodzimierz Sokorski. Uciekał nawet przed gorylami do swoich 'pokrzywek', gdyż zawsze je wolał od dam z towarzystwa. [...] Cyrankiewicz miał żony godne, [...] kochanki Józka również próbowały zachować dystans i nie sypały go".
Cyrankiewicz słynął z zamkniętych imprez organizowanych w ośrodkach rządowych. Premier był sybarytą i nawet przemawiając w sejmie popijał tonik Schweppsa, co w czasach PRL było wyrafinowanym luksusem. A kiedy podczas jednego z przyjęć w Łańsku zameldowano mu, że niebawem w ośrodku pojawi się Władysław Gomułka, zareagował natychmiast. Ze stołów zniknęły kawior, łosoś i francuski koniak, a pojawiły się kaszanka, ser i kawa zbożowa. Pierwszy sekretarz nie znosił bowiem żadnego luksusu.
Społeczeństwo darzyło jednak premiera względną sympatią, co trafnie podsumował Kisielewski:
"Ta postać ma swoje podłoże cyniczne, bo polityk tego rodzaju musi być cynikiem. Ale stara się jakoś wypłynąć tak, żeby Polacy go lubili. Nie powiem - kochali - ale żeby go nie powiesili jak dojdzie co do czego".
Krystyna Tempska
Druga aborcja zadecydowała o rozpadzie małżeństwa. Cyrankiewicz związał się z Krystyną Tempską - lekarzem reumatologiem, a rozwód z Andrycz odbył się bez większych problemów. Nowa wybranka premiera miała trójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa i potrafiła stworzyć rodzinny klimat. Krystyna, w odróżnieniu od Niny, zawsze też znajdowała czas, aby towarzyszyć mężowi.
"Kochał bardzo swą trzecią żonę i jej rodzinę. Była to dla niego wymarzona rodzina, której zawsze bardzo pragnął. Czuł się w niej szczęśliwy" - wspominał Władysław Barcikowski.
Józef Cyrankiewicz ustąpił po krwawych wypadkach w grudniu 1970 r., został wówczas na dwa lata przewodniczącym Rady Państwa. Do końca jednak dbał o opinię społeczeństwa o sobie:
"Dzwonił do mnie Cyrankiewicz, obecnie jeszcze przewodniczący Rady Państwa - zapisał w marcu 1972 r. Józef Tejchma - z informacją, że otrzymał od Jaroszewicza projekt dekretu o dodatkowym opodatkowaniu psów. Byłby to ostatni akt zamykający karierę Cyrankiewicza. Ale o nie na darmo pełnił 25 lat najwyższe stanowiska. Odroczył sprawę i jako pierwsza znajdzie się na biurku nowego przewodniczącego Rady Państwa [...]".
Zmarł w styczniu 1989 r., na kilka miesięcy przed upadkiem Polski Ludowej.
Sławomir Koper dla Wirtualnej Polski