Izraelska armia w Rafah
Izraelskie oddziały piechoty, wspierane przez co najmniej 25 czołgów, weszły w nocy z wtorku na środę do palestyńskiego obozu uchodźców Rafah w południowej części Strefy Gazy.
Według mieszkańców obozu, doszło do wymiany ognia, w której zginął jeden Palestyńczyk, a trzech zostało rannych. Palestyńska służba bezpieczeństwa obawia się, że akcja jest częścią szerszej operacji w obozie, podobnej do operacji przeprowadzonej parę tygodni temu w Dżeninie na Zachodnim Brzegu.
W obozie Rafah mieszka 80 tys. ludzi. Armia izraelska podejrzewa, że zarówno przez miasto Rafah, jak obóz znajdujący się na granicy z Egiptem, podziemnymi tunelami szmuglowana jest broń.
We wtorek wieczorem izraelski pocisk czołgowy zabił w Rafah dwuletnią dziewczynkę palestyńską. Izraelska armia twierdziła, że jedyne strzały jakie padły wieczorem w Rafah były wymierzone w grupę "terrorystów", która detonowała ładunek wybuchowy obok pojazdu opancerzonego. Jeden z domniemanych terrorystów miał zostać ranny.
Lekarze palestyńskiego szpitala w Rafah potwierdzili, że dziecko zmarło na skutek ran zadanych przez izraelski pocisk czołgowy. Świadkowie zdarzenia podają, że ranni zostali trzej członkowie rodziny dziewczynki, a pociski padły z izraelskiego czołgu, strzelającego do kilku domów krótko po eksplozji, która nastąpiła w pobliżu.
Od wybuchu palestyńskiego powstania we wrześniu 2000 roku zginęło co najmniej 1329 Palestyńczyków i 458 Izraelczyków. (mag)