Feralna impreza w cukrowni
Mężczyzna spadł z rusztowania w Cukrowni
Szczecin i z pękniętą czaszką trafił do szpitala. Taki był finał
okupacji magazynu, w którym trzech rolników pilnowało cukru.
Wszystko wskazuje na to, że w czasie nocnego czuwania, z czwartku
na piątek, pili alkohol z okazji urodzin jednego z nich - donosi
"Głos Szczeciński".
12.01.2004 | aktual.: 12.01.2004 06:45
W piątek prokurator wyjaśniał tę sprawę. Po tym jak Cukrownia Kluczewo nie miała środków na wypłaty dla rolników za dostarczone buraki, plantatorzy wkroczyli do Cukrowni Szczecin, gdzie znajdują się magazyny kluczewskiego zakładu i zażądali wydania cukru. W czwartek rolnicy podpisali porozumienie z zarządem cukrowni w Kluczewie, a cukier miał być sukcesywnie wywożony z magazynu. Rolnicy zdecydowali jednak, że pozostaną w pomieszczeniach szczecińskiej cukrowni. Na straży cukru stanęli trzej plantatorzy, wśród nich prezes Rejonowego Związku Plantatorów Buraków Cukrowych, Andrzej H. Z nieoficjalnych informacji wynika, że pilnujący urządzili, zakrapiane alkoholem, urodziny prezesa - pisze "Głos Szczeciński".
O godz. 24.00 jeden z pilnujących zaalarmował dyżurnego w wartowni, że prezesowi nie udało się wspiąć na drabinę i spadł z wysokości drugiego piętra na beton. Wezwana na miejsce ekipa pogotowia stwierdziła u mężczyzny obrażenia głowy. Miał drobne skaleczenia na czole i okolicach skroni, a z ucha sączyła mu się krew. Przez chwilę po upadku poszkodowany był nieprzytomny. Odwieziono go do szpitala na Pomorzanach. Kolegów ofiary wypadku, którzy też pełnili przy cukrze społeczną straż, próbowali przesłuchać policjanci. Jeden natychmiast uciekł przez płot cukrowni. Drugi został zatrzymany, ale przesłuchanie trzeba było odłożyć na kilka godzin, bo był pod wpływem alkoholu - podkreśla "Głos Szczeciński".
"Policjanci stwierdzili 0,6 promila w wydychanym powietrzu" - mówi rzecznik Komendanta Miejskiego Policji podkomisarz Artur Marciniak. "Po przesłuchaniu został zwolniony. Stwierdziliśmy, że zdarzenie nie nosiło znamion przestępstwa. Wypadek nie wydarzył się podczas wykonywania pracy i wykluczyliśmy udział osób trzecich, więc postępowanie zostało umorzone" - dodaje rzecznik.
Plantator, który uciekł przed policją, sam zgłosił się do stargardzkiej komendy i zadeklarował gotowość złożenia zeznań. Te okazały się spóźnione i niepotrzebne. (PAP)