Faszyści bezkarni w sieci
Ich życie zmieniło się w koszmar. Dostają pogróżki, głuche telefony, nikt nie potrafi im pomóc. To ludzie szkalowani na faszystowskiej stronie RedWatch. Strona jest ciągle aktualizowana, a policja w dalszym ciągu bezradna - pisze "Metro".
Łukasz Pałucki, 26-letni informatyk, członek fundacji "Równość" prawie codziennie dostaje sms-y i maile z pogróżkami. Anonimowi nadawcy grożą mu pobiciem, a nawet śmiercią. Boję się do tego stopnia, że wieczorami staram się nie wychodzić z domu. A jak już, to na pewno nie sam - opowiada.
Paweł Preneta, 32-letni działacz Młodych Socjalistów z Rzeszowa, co noc dostaje głuche telefony. Komórka rozdzwania się przed północą, a przestaje nad ranem. Nieraz słyszę w słuchawce wyzwiska- denerwuje się.
Dane, zdjęcia, numery telefonów, a nawet adresy zamieszkania tych osób (oraz ok. 600 innych osób z całej Polski z podziałem na regiony) można znaleźć na faszystowskiej stronie internetowej RedWatch. Umieścili je tam członkowie organizacji Krew i Honor.
"Walczymy ze zdrajcami rasy" - piszą neonaziści. Takimi zdrajcami są dla nich ci z internetowej listy RedWatch.
Większość danych wykradziono z warszawskiej siedziby Kampanii przeciw Homofobii. Inne ofiary wręcz znają sprawców, którzy umieścili ich nazwiska na stronie. Jak Robert Pierczyk, były nauczyciel, założyciel Inicjatywy Kulturalnej "Let it be" w Ełku.
Moje zdjęcie dał 19-latek, który mieszka trzy klatki ode mnie. Tylko on miał dostęp do tych zdjęć. Dał też fotki moich uczniów - niepokoi się. I to samo powiedział policji, ale ta po przesłuchaniu odesłała go do domu i kazała czekać na wyniki śledztwa. Nikt nie dba o nasze bezpieczeństwo, a o nieszczęście nietrudno - żali się nauczyciel.
W maju na warszawskim Powiślu kilkakrotnie raniono nożem 30-letniego Maćka, którego dane znajdują się na faszystowskiej stronie. Wiadomo już, że zrobili to skinheadzi i to właśnie pod wpływem RedWatch.
Policja jednak uspokaja. Cały czas prowadzimy śledztwo i już wyłapujemy pierwszych przestępców - mówi z dumą Mariusz Sokołowski, rzecznik stołecznej policji. Na dowód przedstawia ostatnie przypadki zatrzymań. Tydzień temu w Łodzi złapano 51- letniego Jacka W., współzałożyciela strony. Takie samo podejrzenie wcześniej postawiono czterem mieszkańcom Wrocławia.
Tyle tylko, że neonaziści też nie próżnują. Aktualizacje na stronie pojawiają się niemal codziennie, na listę trafiają coraz to nowi "zdrajcy rasy". Mimo to do tej pory nikt jej nie zablokował. Dlaczego? Bo to nie takie łatwe. Strona jest na amerykańskim serwerze i trzeba pokonać wszystkie przeszkody z tym związane - odpowiada Leszek Karpina, wrocławski prokurator.
O szybką reakcję apeluje jednak rzecznik praw obywatelskich. Takie treści są niezgodne z prawem. Trzeba szybko działać, by nie narażać zdrowia tych ludzi - mówi Stanisław Wileński z biura rzecznika.
Rząd tłumaczy, że w sprawie zrobił wszystko, co mógł. Trzy tygodnie temu premier Kazimierz Marcinkiewicz zwrócił się do amerykańskiego rządu z prośbą o zablokowanie strony. Teraz sprawa leży po stronie Amerykanów i wszystko zależy od ich dobrej woli. My więcej nie możemy zrobić - wyjaśnia Jarosław Krajewski z kancelarii premiera RP.
Co na to poszkodowani? Twierdzą, że stronę można już dawno było zablokować u krajowych dostawców internetowych, tak by z Polski nikt nie miał na nią wejścia. Tego jednak do tej pory nie zrobiono. Do tego potrzebna jest zmiana prawa. (PAP)