PolskaEsbek straszy dziennikarza

Esbek straszy dziennikarza

Kpt. Kazimierz Aleksanderek, krakowski esbek,
który w 1983 r. organizował prowokację obyczajową wymierzoną w
Jana Pawła II, próbuje zastraszyć autora filmu o prześladowaniach
Kościoła w czasach PRL - pisze "Życie Warszawy".

03.04.2006 | aktual.: 03.04.2006 07:51

Sprawę badają policja i prokuratura. Na specjalne polecenie ministra sprawiedliwości nadzór nad nią obejmie krakowska prokuratura apelacyjna. Pogróżki ze strony byłego esbeka to efekt filmu "Zastraszyć księdza", który kilkanaście dni temu wyemitowała Telewizja Polska. Autor dokumentu Maciej Gawlikowski rozmawiał z oficerami SB, posługując się ukrytą kamerą. Dzięki temu funkcjonariusze byli bardzo wylewni i bez żenady opowiadali o swoich działaniach wymierzonych w księży.

Dzień po emisji filmu Gawlikowski odebrał telefon z pogróżkami. - Znajdę cię, skurwysynu, kanalio! - krzyczał kpt. Aleksanderek, były naczelnik IV Wydziału SB w Krakowie. Dziennikarz, przebywający akurat na terenie krakowskiego oddziału telewizji, przełączył telefon na opcję głośnomówiącą.

Dzięki temu pogróżki pod jego adresem usłyszeli czekający na emisję programu dziennikarze i goście "Studia Otwartego" Telewizji Kraków. Wśród nich ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, bohater filmu "Zastraszyć księdza" i znany krakowski duchowny prześladowany przez SB.

- Aleksanderek był wściekły. Odniosłem wrażenie, że chce zastraszyć dziennikarza i zmusić do wstrzymania emisji kolejnego programu- relacjonuje ks. Isakowicz-Zaleski.

Byłego esbeka rozsierdziło, że dał się podejść dziennikarzowi, który nagrał go ukrytą kamerą. - Rzeczywiście, byłem wzburzony, ale nikogo nie zastraszałem. Dzwoniłem po to, żeby Gawlikowski podał mi swój adres, bo chcę go podać do sądu- tłumaczy były esbek.

Na jednym telefonie się jednak nie skończyło. Kilka dni później Aleksanderek zadzwonił ponownie z pogróżkami. - Już podczas realizacji programu ostrzegano mnie, żebym nie zajmował się tym tematem, bo to się dla mnie źle skończy - mówi Gawlikowski. Po kolejnym telefonie zdecydował się zgłosić sprawę na policję.

Aleksanderek był w latach 80. czołową postacią krakowskiej SB. Od 1981 r. wiceszef, a od 1988 r. naczelnik IV Wydziału tamtejszej Służby Bezpieczeństwa, zajmującego się inwigilacją księży. Jak ustalił Marek Lasota, historyk IPN, kapitan wchodził też w skład nieformalnej operacyjnej grupy D ds. dezintegracyjnych zadań specjalnych wymierzonych w Kościół.

W trosce o bezpieczeństwo dziennikarza Stowarzyszenie Wolnego Słowa wystosowało specjalny apel do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. "Żądamy stanowczych kroków dla ukrócenia i ukarania brutalnych pogróżek publicznie rzucanych przez byłego szefa IV Wydziału SB w Krakowie wobec dziennikarza" - napisali sygnatariusze listu.

- Zachowanie pana Aleksanderka świadczy o tym, że byli esbecy czują się ciągle bezkarni. Co więcej, ciągle stosuja metody z czasów PRL- mówi "Życiu Warszawy" szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)