PolskaEndlösung - świadkowie mówią

Endlösung - świadkowie mówią

Wspomnienia i relacje świadków "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej".

26.01.2005 | aktual.: 26.01.2005 12:17

Hans Frank do członków rządu Generalnej Guberni, 16 grudnia 1941 r.
„Z Żydami – będę w tej sprawie szczery wobec Panów – trzeba tak czy owak zrobić koniec (...) W styczniu odbędzie się w tej sprawie wielka konferencja w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy u SS-Obergruppenführera Heydricha, po czym rozpocznie się wielka wędrówka Żydów.

Ale co należy z nimi zrobić? Czy Panowie wierzą, że ma się ich przenieść do wsi osiedleńczych w Ostlandzie? W Berlinie powiedziano nam: po co tyle fatygi? Nie mamy z nimi co robić także w Ostlandzie albo w Komisariacie Rzeszy. Zlikwidujcie ich sami! Moi Panowie, zmuszony jestem prosić Panów o uodpornienie się przeciwko wszelkim względom litości. Musimy Żydów tępić, gdziekolwiek ich spotkamy i gdzie się tylko da. (...) Tradycyjne poglądy nie dają się zastosować do tak gigantycznych, niepowtarzalnych zjawisk. (...) Generalną Gubernię należy tak samo opróżnić z Żydów, jak Rzeszę. Gdzie i jak się tego dokona, o tym zdecydują instancje, które musimy tutaj powołać i zorganizować. O zakresie ich działalności powiadomię Panów we właściwym czasie”.

Hejnoch Brener, więzień pracujący w obozie zagłady w Treblince, uciekinier z obozu:
„Strzygłem kobiety. W ten sposób wypadło mi ostrzyc moją żonę i przygotować ją na śmierć”.

Jankiel Wiernik, stolarz, uciekinier z obozu w Treblince:
„Dzień, w którym po raz pierwszy ujrzałem, jak do budynku śmierci doprowadzają dzieci, kobiety i mężczyzn, przyprawił mnie prawie o obłęd. Najwięcej cierpiałem patrząc na dzieci przy matkach lub samotne, które nie zdawały sobie sprawy z tego, że pasmo ich krótkiego życia urwie się za kilka minut wśród największych męczarni. (...) Na dany znak zaczynają wpuszczać ofiary. Przy tym biją je bezlitośnie. Krzyk kobiet i płacz dzieci do dnia dzisiejszego dźwięczy mi w uszach. Krzyk rozpaczliwy i bolesny. (...) Do komory mającej 25 m kw. wpuszczano 450 do 500 osób. Było strasznie ciasno. (...) W drodze do śmierci bito i popychano kolbami i ‘gazrurą’. Puszczano na nich psy. Psy szczekały, gryzły i rzucały się na ofiary. Każdy więc z krzykiem, chcąc uniknąć uderzeń i psów, rzuca się w objęcia śmierci i wbiega do komory. Silniejsi popychają słabszych. Hałas trwa krótko. Drzwi z trzaskiem zamykają się. Komora zapełniona. Puszczają motor, łączą z rurami wlotowymi”.

Marek Edelman, przywódca powstania w getcie warszawskim, o wywózkach z Umschlagplatz:
„Ukraińcy nie fatygują się zbytecznie. Ci, co nie zdołali uciec, wystarczą do zapełnienia wagonów. Ostatni moment, ostatnie zatykanie dziur – w jakiś nie dość nabity wagon wpycha się matkę. Dziecko już się nie zmieści, więc odrywa się je od wyjącej z męki i ładuje się dalej, w następny wagon. Bronisz się? Krótki strzał. Powoli, z trudem zasuwają się drzwi. Kolbami karabinów ubija się gęstą masę – tak jest pełno. Wreszcie. Pociąg rusza. Komory gazowe Treblinki otrzymają nowy żer”.

Szwedzki dyplomata Karl Vendel pisał w 1942 r. ze Szczecina:
„W miastach zbiera się wszystkich Żydów, oficjalnie komunikuje się, że to dla odwszenia. Przy wejściu muszą zostawić odzienie, odwszenie natomiast sprowadza się do zagazowania, po czym można wszystkich zapakować do specjalnie w tym celu przygotowanych grobów masowych”.

Herszel Baker, mieszkaniec Kolna (obecnie woj. podlaskie):
„Pewnej nocy w listopadzie 1942 roku, około godziny trzeciej nad ranem, Polak, chłop, który dostarczał nam przetwory mleczne przed świtem, zbudził nas stukaniem i powiedział, że Niemcy kazali Polakom z okolicznych wiosek zebrać kilkaset wozów (w tym jego własny) i dostarczyć je o siódmej rano następnego dnia. Radził mi, żebym uciekał. Rodzina również naciskała, żebym się schował poza miastem. Wybiegłem i schowałem się w stajni koło kościoła pod przykrytym słomą gnojowiskiem. Ktoś musiał zobaczyć, jak wchodziłem i zawiadomił Niemców. Żołnierze niemieccy zaczęli przeszukiwać stajnię i nakłuwać gnojowisko widłami. Czułem, jak metal dotyka mojej piersi. Jednak cudem ocalałem. (…) Podsłuchałem rozmowę Polaków o tym, co się stało z Żydami z Goniądza. Wozy zostały dostarczone, załadowano na nie Żydów wywleczonych z domów i kryjówek. Niemcy powiedzieli im, że jadą do pracy w okolice Osowca, ale w rzeczywistości zabrano ich do komór gazowych w Treblince. Wśród nich była moja matka, żona i dzieci”.

Chana Lewin, uciekinierka z getta w Łomży:
„Getto zostało otoczone przez SS-owców i Ukraińców. Na drutach parkanu gettowego wisieli rozstrzelani Żydzi. (…) Młodzi, którzy chcieli się ukryć na dachach zostali przez Niemców zestrzeleni. W tym samym podwórzu w klozecie ukryła się żydowska kobieta Elka kucharka ze swoim bratem. Przypadkowo zauważyła ją ich sąsiadka z podwórza i przekazała Niemcom”.

Menachem Finkielsztajn, mieszkaniec Radziłowa (obecnie woj. podlaskie) o obozie zbiorczym w Boguszach:
„Nie było domów dla Żydów. Spali na szczerym polu, rzucano im surowe kartofle, kto schwytał ten zjadł. Połowa Żydów wymarła na miejscu. Opowiadano, że jeńcy sowieccy, którzy przebywali tam w barakach byli tak wymorzeni głodem, że gdy który z nich zmarł, reszta rozrywała jego ciało i zjadała”.

Jewrajski, mieszkaniec Goniądza (obecnie woj. podlaskie), o obozie zbiorczym w Zambrowie:
„22 grudnia 1942 roku o godz. 5 rano do obozu weszło gestapo. Wszystkim nakazano opuścić baraki i zgromadzić się na placu. Gdy otwarto bramy obozu i poprowadzono Żydów na stację kolejową, ich oczom ukazał się straszny widok. Grupa 70 Żydów została rozstrzelana i ci ludzie leżeli w kałużach krwi, zamarzając na zmrożonej ziemi. Niektórzy z nich jeszcze żyli, ale walczyli ze śmiercią. Nie mogli znieść strasznego bólu i prosili gestapowców, żeby ich dobili”.

Korzystałem z:
Prekerowa Teresa, "Zarys dziejów Żydów w Polsce w latach 1939-1945", Warszawa 1992
oraz
Zasobów archiwalnych Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Zobacz także
Komentarze (0)