Eksperci: trudno mówić o buncie młodych Polaków
Rozczarowanie obecną władzą, brak wizji przyszłości, ekonomiczne wykluczenie, ale też nuda i gniew - to dlatego, zdaniem ekspertów, wielu młodych poparło w ostatnich wyborach tzw. polityków antysystemowych. Eksperci nie są jednak zgodni, czy można mówić o buncie.
16.06.2015 16:45
Socjolodzy, politolodzy oraz ekonomiści dyskutowali we wtorek w warszawskiej siedzibie Fundacji Batorego o tym, skąd biorą się "antysystemowe" wybory młodych Polaków, którzy w I turze wyborów prezydenckich w dużej mierze poparli kandydaturę Pawła Kukiza. Zastanawiali się też, czy można mówić o ich buncie.
Psycholog społeczny Uniwersytetu Warszawskiego i koordynator Centrum Badań nad Uprzedzeniami Michał Bilewicz przekonywał, że w Polsce funkcjonują niesłuszne stereotypy dotyczące młodych - że są niezadowoleni ze swojego życia, oburzeni i sfrustrowani oraz, że "skręcają na prawo". Ekspert, powołując się na badania dotyczące zadowolenia Polaków z życia wskazywał, że w najmłodszej grupie badanych - od 25 do 35 lat - zadowolenie z własnej sytuacji, perspektyw, możliwości wpływu na swoje życie jest największe. Bilewicz odnotował, że choć prawie 20 proc. z nich zasila prekariat i jest bytowo w trudnej sytuacji, to patrzą oni na świat z optymizmem.
Z kolei z badań na temat tolerancji i homofobii - wskazywał Bilewicz - trudno wysnuć wniosek, że młodzi są prawicowi, bo nie są za hierarchizacją życia ani za rządami silnego lidera. Jak podkreślił, takie poglądy dominowały w grupie najstarszych, nie najmłodszych. To samo - zaznaczył - dotyczy braku tolerancji dla mniejszości seksualnych oraz np. zaostrzenia kar za posiadanie marihuany.
- Sytuacja młodych jest trudna, ale oni tego jeszcze nie artykułują; na razie ich niezadowolenie jest zagospodarowywane przez światopogląd spiskowy i rodzaj przemocowego języka, a także umiłowania absolutnej wolności, nawet jeśli może się ona wiązać z krzywdzeniem innych - wskazał Bilewicz, przypominając także sukces w ostatnich eurowyborach Janusza Korwin-Mikkego.
Z kolei politolożka Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie Dominika Kasprowicz jest przekonana, że buntu młodych nie ma. - Mówiąc o buncie chcemy widzieć ludzi wychodzących na zewnątrz, otaczające ich struktury; ludzi, którzy mają wizję, możliwości i chęci do stworzenia alternatywnej struktury w ramach poczucia, że to co jest, jest nie tylko niewystarczające, ale dla nich nieprawomocne. Tego nie ma - mówiła.
Powoływała się m.in. na badania Barometru Wyborczego - gdzie w ankietach zadaje się szereg pytań ekonomicznych i światopoglądowych oraz bada ważność danych kwestii dla ankietowanego. Z badań tych - mówiła Kasprowicz - wynika, że młodzi nie są tak wyobcowani z polityki jak się przypuszcza. Ekspertka przyjrzała się również grupie najmłodszych, wybrała do analizy tych, którzy korzystają z internetu i mają prawicowe poglądy.
Według Kasprowicz są to osoby, które uważają się za wciągnięte w życie polityczne i są skłonne do popierania partii politycznych, a także raczej zazdrosne o przywileje władzy niż dążące do rewolucji. Ponadto - wskazała ekspertka - ich aktywność polityczna ogranicza się najwyżej do podpisania petycji - zatem są raczej bardziej "anemiczni lub anomiczni" niż oburzeni.
- Buntu nie ma, on dopiero będzie - przekonywał z kolei ekonomista Paweł Dobrowolski. Według niego, wskazują na to warunki demograficzne i to, że coraz większa część dochodu młodych "idzie" na emerytury starzejącego się społeczeństwa. Ponieważ struktura demograficzna się załamuje - mówił - bunt jest nieunikniony. Wpływa na to także bardzo zła sytuacja na rynku mieszkaniowym i rosnące bezrobocie. - Wskutek wzrostu udzielanych kredytów, są one droższe i trzeba je brać nie na 15, a na 30 lat - zauważył.
Obecnie - ocenia Dobrowolski - "zbuntowali się" głównie mieszkańcy małych miast, gdzie trudniej o atrakcyjną pracę oraz godziwe zarobki. - To oni głównie głosowali na Kukiza i Dudę - zauważył. - Nie widzę buntu młodych ani w Polsce ani za granicą. To co widzę, to to, że ograniczenia finansowe, które dotąd były raczej miękkie, stały się twarde - co dotyczy i młodych i starszych. Kiedy było wystarczająco dużo pieniędzy, by wszystkich opłacić, był względny spokój. W momencie, gdy zaczyna brakować tych pieniędzy, a kołdra okazuje się zbyt krótka, pojawia się konflikt - wskazał.
Jeszcze inaczej sprawę buntu młodych widzi socjolożka UW Karolina Wigura. - Moim zdaniem dane socjologiczne czegoś nie chwytają. Są dwa pojęcia, które wydają mi się w tej sytuacji odpowiednie: to jest nuda i gniew - mówiła. - Wszystko zaczyna się od nudy, straszliwej nudy, w której nie ma żadnej opowieści politycznej, tradycji, która byłaby przekonująca dla społeczeństwa. A ona jest pożywką dla gniewu - przekonywała.
Według socjolożki mamy do czynienia z kryzysem partii politycznych, które nie mają nic nowego do zaoferowania społeczeństwu prócz starych haseł i nowych obelg, które nijak mają się do problemów społecznych. Wigura wskazała, że po 1989 roku celem było wprowadzenie systemu demokratycznego, wolny rynek oraz włączenie Polski w struktury europejskie i światowe, jak NATO. - To wszystko w lepszy lub gorszy sposób się udało wprowadzić. Ale co teraz, jaka jest wizja państwa? Żadna z partii nie odpowiada na to pytanie - stwierdziła.
Podkreśliła, że w związku z pojawieniem się internetu tradycyjnie rozumiana polityka partyjna przestała odpowiadać na nowe zapotrzebowania i potrzebuje zastąpienia jej czymś innym. - Absolutnie partie nie są w kryzysie. One mają się świetnie, także wśród "antysystemowców". Wystarczy wskazać Ruch Narodowy, który ostatnio przekształcił się w partię polityczną - polemizowała z Wigurą Kasprowicz.