Świat"Dżihadyści rozszerzają zasięg operacji w Iraku"

"Dżihadyści rozszerzają zasięg operacji w Iraku"

Sunniccy dżihadyści rozszerzają teren swego
działania na zamieszkały głównie przez szyitów południowy Irak -
oceniają analitycy ośrodka badawczego Stratfor. Według ekspertów
to właśnie sunniccy bojownicy dokonali dwóch zamachów w Basrzre 7
września.

11.09.2005 | aktual.: 11.09.2005 15:26

Pierwsza eksplozja nastąpiła na moście, a celem ataku był konwój, którym jechali amerykańscy dyplomaci i ochroniarze. Do przeprowadzenia ataku, w którym zginęło czterech pracowników firmy "Triple Canopy" z Wirginii, przyznała się Al-Kaida w Iraku Jordańczyka Abu Musaba al-Zarkawiego.

Analitycy nazywają atak dobrze zaplanowanym. Według nich, posłużono się pociskiem artyleryjskim kalibru 152 lub 155 mm, który zdalnie zdetonowano. Dodatkowo umieszczono go tak, że konwój nie miał jak go ominąć.

"W odróżnieniu od Bagdadu, w Basrze jest stosunkowo niewielu Amerykanów. Zamachowcy mogli przygotować atak konkretnie z myślą o amerykańskim konwoju. Sugeruje to, iż dżihadyści mogli wiedzieć z pewnym wyprzedzeniem o trasie przejazdu konwoju i jego składzie od swoich ludzi, którym udało się przeniknąć do irackiego, rządowego aparatu bezpieczeństwa" - napisano w komentarzu ośrodka Stratfor.

Tego samego dnia dokonano w Basrze drugiego zamachu, zdalnie detonując materiały wybuchowe umieszczone w pojeździe zaparkowanym w pobliżu restauracji "Sajed" uczęszczanej przez irackich funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.

Stratfor uważa oba ataki za istotne. "Dżihadyści będąc pod presją ciągłych ataków przeciwko nim w północnym i zachodnim Iraku, mogli przenieść się na południe, gdzie nie są tak dobrze rozpoznani" - sądzą analitycy.

Twierdzą oni zarazem, iż niechętny stosunek miejscowych szyitów spowoduje, że sunniccy partyzanci nie będą mieli na południu równie dobrego zaplecza co na północy, a zatem będzie im trudniej działać.

Profesor uniwersytetu w angielskim Bradford Paul Rogers sądzi, że w sierpniu nastąpiło w Iraku pogorszenie nie tylko sytuacji w zakresie bezpieczeństwa - zginęło 85 Amerykanów, a 496 żołnierzy USA odniosło rany, co jest najgorszym wynikiem od ośmiu miesięcy - ale gorsze były także nastroje społeczne wśród Irakijczyków, ponieważ dostawy wody i elektryczności są nieregularne, a partyzanci atakują infrastrukturę.

Według prof. Rogersa, którego refleksje zamieszczają internetowe strony openDemocracy, sunniccy partyzanci w swych atakach stają się coraz bardziej zuchwali.

Powołując się na źródła amerykańskie wskazuje na atak grupy powiązanej z Zarkawim na miasto Kaim 3 września w czasie, gdy Amerykanie prowadzili natarcie na sąsiednie Tal Afar w zachodnim Iraku. W Kaim partyzanci dokonali publicznej egzekucji dziewięciu domniemanych kolaborantów.

Innym przykładem zuchwałego i dobrze przygotowanego ataku jest dla Rogersa atak na irackie MSW w centrum Bagdadu 5 września, w którym zginęło dwóch policjantów. Partyzanci przybyli różnymi pojazdami z różnych stron i po 15-minutowej strzelaninie wycofali się bez strat, zanim przybyła odsiecz.

Prof. Rogers wskazuje też na atak rakietami Katiusza z 19 sierpnia w jordańskim porcie Akaba, którego celem były amerykańskie okręty i uznaje, że "o wiele ważniejsze jest to, że do ataku w ogóle doszło, niż to, że był on nieudany", ponieważ dowodzi on, że Amerykanie nawet w kraju, w którym rządzi proamerykański reżim nie mają gwarancji bezpieczeństwa.

"Atak w Akabie może oznaczać, iż Al-Kaida i grupy z nią powiązane mogą być zainteresowane rozszerzeniem zakresu operacji" - napisał w konkluzji prof. Rogers.

Andrzej Świdlicki

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)