Dzieciństwo braci Kaczyńskich
Nieznane fakty o rodzicach Lecha i Jarosława, unikalne zdjęcia...
Cała prawda o ojcu braci Kaczyńskich
Sławomir Cenckiewicz w najnowszej biografii Lecha Kaczyńskiego obala mity krążące wokół osoby ojca barci Kaczyńskich - Rajmunda. Autor książki "Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949-2005", która ukazała się nakładem wydawnictwa Zysk i Spółka twierdzi, że choć Rajmund Kaczyński był życiowym pragmatykiem nie oznaczało to afirmacji reżimu, ani też jawnej czy konfidencjonalnej kolaboracji ojca Lecha i Jarosława z komunizmem i jego tajnymi służbami. Podkreśla też, że Kaczyński nie wstąpił do PZPR.
Rajmund Kaczyński pochodził z Grajewa. Jego ojciec był urzędnikiem kolejowym, przez wiele lat pracował w Baranowiczach, dlatego właśnie tam syn skończył szkołę (w 1939 r. zdał maturę). Bezpośrednio przed wojną, także w związku z obowiązkami zawodowymi Aleksandra, Kaczyńscy osiedli w Brześciu Litewskim, gdzie zastała ich wojna. Uciekając przed Sowietami, dotarli do Warszawy. Tu Rajmund w 1940 r. rozpoczął naukę w Zawodowej Szkole Technicznej (Technische Fachschule), powstałej na bazie zamkniętej przez Niemców Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. Hipolita Wawelberga i Stanisława Rotwanda. Po jej ukończeniu w 1943 r. podjął naukę na Wydziale Mechanicznym Państwowej Wyższej Szkoły Technicznej w Warszawie, którą w 1942 r. uruchomili Niemcy, godząc się nawet na polski język wykładowy. Rajmund studiował tam aż do wybuchu Powstania Warszawskiego.
Kiedy poślubił matkę braci Kaczyńskich - Jadwigę był świeżo upieczonym absolwentem Oddziału Technologicznego Politechniki Łódzkiej, na której studiował od 1945 r. Podczas studiów podjął pracę w Zakładach Samochodowych w Głownie. Znał język niemiecki, rosyjski i słabiej francuski. Był pracowity i ambitny, od przyjazdu do Warszawy w marcu 1947 r. rozpoczął ożywione życie zawodowe, pracował zawsze na stanowiskach kierowniczych. Najpierw w Państwowych Zakładach Optycznych, by jeszcze w grudniu 1947 r. przenieść się do Społecznego Przedsiębiorstwa Budowlanego. W latach 1956-57 pracował też w Biurze Projektów Zaplecza Technicznego. Nie zrezygnował z pasji naukowej, na tym polu najpełniej się realizował. W 1947 r. rozpoczął prace na Politechnice Warszawskiej, gdzie był zatrudniony z przerwami do emerytury, czyli do września 1987 r.
(js)
Ojciec Kaczyńskich w powstaniu stracił kciuk prawej ręki, został odznaczony Virtuti Militari
Rajmund Kaczyński działał w konspiracji podczas okupacji. W czerwcu 1942 r. został zaprzysiężony w Armii Krajowej i przybrał pseudonim "Irka". Był najpierw dowódcą sekcji, a później drużyny, mimo odniesionej w pierwszych chwilach powstania kontuzji walczył do końca września 1944 r.
"Na początku 1943 r. Rajmund Kaczyński odbył intensywne szkolenie podchorążych. Tu otrzymał rzetelne wykształcenie bojowe i zaszczytny stopień wojskowy 'plutonowy podchorąży'. Wkrótce, kiedy batalion rozrósł się do rozmiarów pułku, podchorąży objął dowództwo 7. Drużyny w III plutonie 1. Kompanii pułku AK 'Baszta'. Rajmund Kaczyński uczestniczył w odbiorze broni ze zrzutów lotniczych i brał udział w licznych akcjach dywersyjnych. Podczas powstania warszawskiego 'Basztaâ walczyła na Mokotowie. 1. Kompania 'Baszty' 2. Plutonu walczyła na służewieckich wyścigowych torach konnych. Ciężko ranny w dłoń (stracił kciuk prawej ręki - przyp. S. C.) został w tych dniach Rajmund Kaczyński. Wytrzymał, dzielnie dowodząc swoją drużyną. Za odwagę i wspaniałą postawę w obliczu nieprzyjaciela oraz prawidłowe dowodzenie wykazujące troskę o wojsko, którym dowodził, gen. Antoni Chruściel 'Monterâ odznaczył Kaczyńskiego Orderem Wojennym - Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Z ręką na temblaku dalej walczył na Mokotowie
do końca września. Opuścił Warszawę po upadku Mokotowa przez Dulag 121 w Pruszkowie i obóz jeniecki koło Skierniewic, będący pod opieką RGO. Udało mu się zbiec poza teren obozu, wywieziony w stercie siana i dzięki temu uniknął obozu jenieckiego w Niemczech" (AMPW, biogram por. Rajmunda Kaczyńskiego ps. "Irka").
Na zdjęciu: Rajmund Kaczyński z wnuczką Martą Kaczyńską
Synów widział jako profesorów, chciał dla nich spokojnego życia, dlatego się spierali
Większość jego kolegów z drużyny zginęła na początku i pod koniec powstania warszawskiego. Trauma związana z upadkiem powstania, ogromem zbrodni niemieckich i sowieckich wpłynęła na postawę Rajmunda w PRL. Charakteryzowała ją częsta wśród wielu żołnierzy AK i uczestników powstania chęć przystosowania się do życia w Polsce Ludowej. Przekonanie o sile i trwałości systemu komunistycznego skutkowało wewnętrzną emigracją oraz rezerwą wobec postaw otwarcie i aktywnie antykomunistycznych, prowadzących do niepotrzebnego rozlewu krwi i represji. Tak atmosferę ciężkich lat 50. wspominał w rozmowie-rzece "O dwóch takich... Alfabet braci Kaczyńskich" Jarosław Kaczyński: "Ojciec był w AK, stąd obawa w rodzinie. Od 1954 r. dobrze zarabiał, a jednak się obawiał. Koniec strachu to 1956 r. - mieliśmy wtedy z Leszkiem po 7 lat".
Rajmund był pragmatykiem, chciał synom zapewnić "spokojne życie" i optymalne warunki do nauki. "Tata był osobą asertywną, o silnym charakterze - wspominał Lech Kaczyński. Jeśli były jakieś napięcia między nami, to bynajmniej niewynikające z tego, że nie próbował mieć wpływu na nasze wychowanie. Inną sprawą jest to, że ja i Jarek nie zawsze mu się podporządkowywaliśmy. Ojciec walczył w postaniu warszawskim, był odznaczony Virtuti Militari, ale dla nas marzył o spokojnym życiu i karierze naukowej. Jego wizja to my jako profesorowie".
Na zdjęciu: Leszek, Jarek i cioteczny brat Janek Tomaszewski.
Rajmund Kaczyński był inwigilowany przez bezpiekę, w domu był podsłuch
Mimo przystąpienia dopiero w 1976 r. do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację Rajmund Kaczyński nie został, jak wielu byłych żołnierzy AK, awansowany na wyższy stopień oficerski. W okresie PRL nie potwierdzono także odznaczeń przyznanych mu przez dowództwo AK. Awans na porucznika otrzymał dopiero 30 kwietnia 2001 r. na mocy decyzji ministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego. Kaczyński był natomiast inwigilowany przez bezpiekę. Z zapisów kartotecznych Służby Bezpieczeństwa wynika, że od 13 lipca 1955 r. pion śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego prowadził przeciwko niemu działania w ramach sprawy ogólnoinformacyjnej o numerze 1059. Podstawą zainteresowania bezpieki była służba Kaczyńskiego w AK. Departament III MSW zainteresował się nim powtórnie w późniejszych latach, ale głównie ze względu na działalność polityczną synów. W mieszkaniu Kaczyńskich przy ul. Pochyłej 8/12 zainstalowano tzw. podsłuch pokojowy.
Również pion paszportowy kontrolował Rajmunda w związku z wyjazdami za granicę. Z ewidencji paszportowej SB wynika, że kilkakrotnie wyjeżdżał: prywatnie, na zaproszenie stryjecznej siostry do Angli w 1961 i 1966 r. oraz służbowo, w 1962 r. przebywał krótko w Belgii, Holandii i RFN, a także kilka dni w Libii (1966 r.) i w Mińsku w ZSRR (1977 r.). Niestety nie zachowały się akta paszportowe Rajmunda, a przynajmniej do tej pory nie odnaleziono ich w archiwum IPN. Dotyczy to również Jadwigi, która dwukrotnie wyjeżdżała do Anglii (1961 i 1965 r.) oraz do Austrii (1984 r.). Jak stwierdza Cenckiewicz, informacje pochodzące z akt SB stoją w sprzeczności z ustaleniami Cezarego Łazarewicza zawartymi w jego artykule na ten temat w "Newsweeku".
"Na bal przyszłam z narzeczonym Leszkiem, wyszłam - z Rajmundem"
Kiedy bracia Kaczyńscy się urodzili Jadwiga miała 23 lata, a Rajmund - 27. Pobrali się zaledwie rok wcześniej. Przez doświadczenia czasów wojny, jak stwierdza Cenckiewicz, byli bardziej dojrzali, niż wskazywałaby na to metryka urodzenia. To zresztą charakterystyczna cecha ich pokolenia.
Matka braci Kaczyńskich tak wspominała okoliczności poznania Rajmunda: "Poznałam go na balu na Politechnice Warszawskiej. On był już wtedy po studiach. Na ten bal przyszłam z kimś innym - z moim narzeczonym Leszkiem. A wyszłam z Rajmundem. Następnego dnia Rajmund sam przedstawił się moim rodzicom. Chyba tak od razu go nie zaakceptowali. Uważali, że jeszcze mam czas na takie sprawy. A mnie było przykro powiedzieć o wszystkim Leszkowi. To był porządny chłopiec. Do dziś uważam, że zrobiłam mu świństwo, ale najbardziej cierpiałam, że musiałam oddać mu bransoletkę z granatami, którą chciał mi podarować. Chyba byłam próżna. Strasznie się martwiłam, że nie mogę przyjąć takiej pięknej rzeczy. Nie mówiłam Leszkowi, że wybrałam Rajmunda, bo to chyba nie ja wybrałam. To Rajmund. On był taki zasadniczy. Ja byłam łagodniejsza.
(...) Mąż był bardzo towarzyski. Przez lata spotykał się ze swoimi kolegami powstańcami (brał udział w powstaniu warszawskim) i chłopakami z kursów lotniczych. Oni mnie teraz ciągle zapraszają, żebym była matką chrzestną różnych samolotów. (...) Z Rajmundem stworzyłam normalny warszawski dom. Sądzę, że dobrze się stało" ("Mój dom, moja Europa. Alfabet Jadwigi Kaczyńskiej", "Wprost" 2010, nr 1-2).
Na zdjęciu: lata 70. Jan Tomaszewski, Lech i Jarosław (słabo widoczny) Kaczyńscy na Saskiej Kępie.
Mieli dużo zabawek: królowały głównie misie i żołnierzyki
Ojciec był nieco nadopiekuńczy, stracił rodzeństwo we wczesnym wieku, dlatego panicznie bał się o zdrowie synów. Do rodzinnych legend przeszła walka o czapki, które bracia obowiązkowo musieli wkładać przed wyjściem na podwórko. Ostro przeciwko temu protestował kilkuletni Lech, który po latach żartował: "Wtedy dostawałem szału, choć byłem dużo spokojniejszy niż dziś".
Mieli dużo zabawek: królowały głównie misie i żołnierzyki, ale była też kolejka elektryczna i dwa konie na biegunach oraz rowery. Ważnym momentem w ich życiu zawsze były wakacje, zawsze starannie przemyślane i przygotowane przez matkę. Jeździli do Sopotu, Łeby i Krynicy Górskiej, ale przede wszystkim odwiedzali rodzinę dziadka ze strony ojca we wsi Ołdaki na Mazowszu.
Całe życie braci Kaczyńskich koncentrowało się przede wszystkim wokół stolicy. Rodzice zabierali ich często do znajomych i na wycieczki po Warszawie - do parków, kawiarni, kina, najczęściej do "Tęczy" na Żoliborzu, do Centralnego Domu Dziecka na Brackiej, gdzie na ostatnim piętrze czekały samochody na pedały i obowiązkowo raz do roku od kościoła oo. Kapucynów przy ul. Miodowej, by obejrzeć ruchomą szopkę bożonarodzeniową. Zgodnie z tradycją rodzinną regularnie chodzili do kościoła.
"Miała być Magdalena, a tu niespodzianka. Pierwszy urodził się Jarek"
Poród Jarosława i Lecha odbywał się w domu (w szpitalu panowała epidemia pęcherzycy), był ciężki i długi (trwał całą dobę). Spodziewano się raczej córki. W odróżnieniu od Jadwigi Rajmund nie okazał zdziwienia. "Jakoś tak przyjął to normalnie. Może uważał, że to podnosi jego męską dumę" - wspominała Jadwiga. Dla niej narodziny dwóch chłopców, bliźniaków były zaskoczeniem: "Myślałam, że będzie córka, tak jak sądził lekarz. Miała być Magdalena. A tu niespodzianka. (...) Pierwszy urodził się Jarek, za pół godziny, może czterdzieści minut Leszek, o czym zresztą też nie wiedziałam, nawet między jednym a drugim nie wiedziałam, że przyjdzie drugi na świat. (...) Bardzo się ucieszyłam. Strasznie ucieszyli się dziadkowie, szaleli po prostu. Mój tatuś chciał, abym urodziła chłopców, bo miał dwie córki".
Jadwiga wywarła ogromny wpływ na życie synów, poświęcała im niemal każdą wolną chwilę. "Była ciekawą osobowością, pełną serdeczności i ciepła. Niezależna intelektualnie, odważna i zasadnicza, budowała silną więź z synami. Jej literackie pasje kształtowały w nich poczucie estetycznego smaku, ale i wnikliwość w rozumieniu otaczającego świata. Dowcipna, błyskotliwa, towarzyska, do życia rodziny wnosiła wiele radości. Elegancka, taktowna, pełna czaru, z historią rodzinną, którą można by oddzielić kilka książek" - charakteryzuje Jadwigę Kaczyńską Sławomir Cenckiewicz.
Urodziła się w Starachowicach. Tu uczyła się w szkole powszechnej, gimnazjum, na tajnych kursach podczas wojny, a później w liceum, ale całe swoje życie spędziła na warszawskim Żoliborzu. Jej ojciec był jednym z projektantów Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, którą założyli działacze PPS. Sam też był "rozpolitykowany". W rodzinie Jadwigi ciągle dyskutowano o polityce. "W domu dziadków rozprawiano bez przerwy: 'ten Dmowski, ten Piłsudski!â. Miałam osiem lat i mogłam dokładnie powiedzieć, co zrobił jeden, a co drugi". Ojciec chorował na gruźlicę i zmarł w 1951 r. - miała wówczas 25 lat.
"Mąż był do końca był o mnie zazdrosny"
Jadwiga Kaczyńska szczerze przyznawała, że nie wyszła za mąż z rozsądku, ale też nie z wielkiej miłości. "Na pewno zakochałam się w moim mężu, naturalnie. Rajmund zakochał się, ale potem rozmyślał. Ja także rozmyślałam. Wstydziliśmy się do tego przed sobą przyznać. Ale potem pobraliśmy się i myślę, że dobrze się stało. To był rok 1948. Nie mieliśmy nic, bo nasi rodzice stracili wszystko w czasie wojny i po wojnie" ("Mój dom, moja Europa. Alfabet Jadwigi Kaczyńskiej", "Wprost" 2010, nr 1-2).
Małżeństwo Jadwigi i Rajmunda Kaczyńskich było harmonijne, przeżyli razem 56 lat. "Mąż był do końca był o mnie zazdrosny. To mnie bardzo bawiło, ale naprawdę czułam się ciągle kobietą, choć często zirytowaną lub rozśmieszoną. W tej chwili bardzo mi go brak. Umarł na raka płuc, palił za dużo" - mówiła przed laty Jadwiga Kaczyńska w "Vivie!".
Na zdjęciu: Lech Kaczyński z Martą
"Kaczorami albo Kaczkami zostaliśmy dopiero w szkole"
"Zawsze było nas dwóch. Oddzielnie dopiero od czasów liceum, kiedy od pewnego momentu zaczęliśmy chodzić do dwóch równoległych klas. Czasem się tłukliśmy, ale byliśmy zawsze we dwóch. Ja sobie nie potrafię wyobrazić innego, oddzielnego życia. Dla nas nie istniał nigdy problem samotności, częsty wśród dzieci i wczesnej młodzieży. Nawet gdyby nie było kolegów, poradzilibyśmy sobie. Co nie znaczy, że nie mieliśmy kolegów. (...) Kaczorami albo Kaczkami zostaliśmy dopiero w szkole" ("O dwóch takich...").
Więcej o dzieciństwie i innych faktach z życia braci Kaczyńskich w książce "Lech Kaczyński. Biografii polityczna 1949-2005" Sławomira Cenckiewicza, Janusza Kowalskiego, Adama Chmieleckiego i Anny K. Piekarskiej, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Zysk i Spółka.
(js)