Dwie miary Tuska
Rozumiem rozgoryczenie Donalda Tuska spowodowane wykorzystaniem pamięci o jego przodkach do brutalnej walki politycznej. Sam nie zgadzam się z takim stylem uprawiania polityki, sam odrzucam metody pana Jacka Kurskiego. To się nie powinno zdarzyć - ocenia felietonista "Trybuny".
Ale nie potrafię współczuć Tuskowi. Bo dostrzegam także w tej sprawie jego podwójną twarz. Przecież jeszcze niedawno jego ludzie systematycznie niszczyli konkurencyjnego kandydata - Włodzimierza Cimoszewicza. Wykorzystywali do tego kłamstwa, fałszywego świadka i podrobiony dokument. To było widoczne gołym okiem, co potwierdziły zresztą prace prokuratury.
Donald Tusk nie zdobył się wówczas, by wyrazić sprzeciw wobec tych działań. Nie powiedział: dość. Dopiero wtedy, gdy Cimoszewicz się wycofał, kierowana przez niego Platforma Obywatelska przesunęła do dalszego szeregu głównego aktora ówczesnych wydarzeń - posła Miodowicza. Nagle zniknął z telewizyjnych ekranów, udał się na zasłużony odpoczynek - dodaje Wiesław S. Dębski.
Wczoraj kandydat Platformy na prezydenta powiedział, w kontekście ostatnich wydarzeń, że bierze pełną odpowiedzialność za swoich ludzi, za to, że nie będą niegodnie atakować przeciwnika. Czyżby? Czy Donald Tusk czuje się odpowiedzialny za wszystkich swoich ludzi, także tych zatrudnionych do niszczenia Cimoszewicza? To jest pytanie, bez odpowiedzi na które ludziom lewicy trudno będzie oddać swój głos na Tuska - konkluduje komentator "Trybuny".(PAP)