Dopalaczy nic nie złamie
Ministerstwo Zdrowia chciałoby na dobre rozprawić się z szarą strefą na rynku dopalaczy. Zaczyna się gra w kotka i myszkę.
01.06.2009 | aktual.: 01.10.2010 12:42
Nowa ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii, która weszła w życie trzy tygodnie temu, miała zmusić sprzedawców dopalaczy do wycofania produktów najbardziej niebezpiecznych, na przykład benzylopiperazyny, najbardziej szkodliwego z dotychczas występujących w dopalaczach składników psychoaktywnych. Miała, ale niczego nie zmieniła.
Dotychczasowe produkty zostały zastąpione nowymi, a ich składu znów nikt nie zna. Sprzedawcy nie mają bowiem możliwości sprawdzenia składu wprowadzanych na rynek produktów. – Dwa laboratoria analityczne, w Warszawie i w Gliwicach, odmówiły nam sprawdzenia naszych towarów, tłumacząc, że nie są przystosowane do tego typu badań – mówi Mirosław Meyer, jeden z członków zarządu grupy Smile, właściciela sieci Smile Shop. Chodzi o to, że ministerstwo na listę środków odurzających, którymi obrót jest zakazany, wpisało gatunki różnych roślin, nie konkretyzując, o jakie substancje chodzi. W efekcie laboratoria, biorąc dany produkt do badania, nie wiedzą, czego mają szukać.
Tymczasem światowi producenci są w stanie elastycznie dostosowywać swoją ofertę do stanu prawnego danego państwa. W miejsce dotychczasowych towarów proponują nowe, o takich samych jak dotychczas skutkach działania. Na przykład jeden zakazany składnik mogą zastąpić mieszanką innych substancji. – Zamiast Spice kupiłem Aromę. Niezły odlot. Działa lepiej niż poprzednio – o tym, że zamienne produkty nie straciły na jakości, przekonuje amator dopalaczy- z Warszawy. – Obroty sklepów się nie zmniejszyły – zapewniają mnie także ich właściciele.
Podczas gdy sprzedawcy dopalaczy mogą spać spokojnie, skutki ustawy może odczuć branża kosmetyczna i farmaceutyczna. Niektóre pozycje z ustawowej listy występują w kosmetykach, lekarstwach i napojach energetycznych. Wprawdzie ustawa przyzwala na wykorzystywanie ich w celach medycznych, badawczych i przemysłowych, jednak wymaga to zezwolenia Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego-. Do dziś o wydanie takiego zezwolenia nikt nie wystąpił. To oznacza, że wśród past do zębów, herbat i suplementów diety są także te nielegalne. W Internecie można znaleźć konkretne listy produktów, które powstają na bazie roślin (na przykład lotosu błękitnego, szałwii wieszczej, cava cava) znajdujących się na ministerialnej liście.
– Problem dopalaczy dotyczy całego kontynentu. Nasze dotychczasowe działania mają jedynie charakter doraźny – mówi Piotr Jabłoński, dyrektor krajowego biura do spraw przeciwdziałania narkomanii. I przyznaje, że ciągłe wydłużanie listy nie ma sensu. Może więc zamiast walczyć z wiatrakami, należałoby dokładniej zacząć się przyglądać egzekwowaniu zakazu kupowania dopalaczy przez dzieci i młodzież?
Agata Jankowska