Defilada mieniąca się czerwienią
Defilada w Moskwie się skończyła, emocje
powoli opadają. Przez plac Czerwony przeciągnęły sznury wojska,
załopotały czerwone sztandary, a z trybuny mauzoleum Lenina
przypatrywał się temu Władimir Putin. Być może spełniło się dawne
marzenie rosyjskiego prezydenta, gdy jako młody chłopak patrzył na
Leonida Breżniewa przyjmującego w tym samym miejscu hołdy od
poddanych - pisze redaktor naczelny "Faktu" Grzegorz Jankowski.
10.05.2005 | aktual.: 10.05.2005 06:28
Polacy, patrzący na rosyjskich żołnierzy przebranych w dawne sowieckie mundury, nie odczuwają aż takiego uniesienia. Zamiłowanie do sierpów i młotów pozostawmy gospodarzowi Kremla - podkreśla Jankowski.
Trudno powiedzieć, co myślał George Bush albo Jacques Chirac, przyglądając się czerwonym sztandarom. Być może uznali to za przejaw specyficznych upodobań Władimira Putina. Jeśli tak, to również Aleksandrowi Kwaśniewskiemu nie pozostało nic innego, jak przyjąć ich punkt widzenia - konkluduje redaktor naczelny "Faktu".(PAP)