PolskaCzemu Polacy nie wznawiają śledztwa ws. Dziekańskiego?

Czemu Polacy nie wznawiają śledztwa ws. Dziekańskiego?

Prokurator Radosław Woźniak przyznał, że do prokuratury wpłynęło pismo mec. Piotra Banasika - pełnomocnika matki Dziekańskiego - w którym prawnik domaga się podjęcia zawieszonego postępowania ws. śmierci Polaka na kanadyjskim lotnisku. Tłumaczył jednak, że zostanie ono wznowione dopiero wówczas, gdy Kanadyjczycy prześlą do Polski materiały z własnego śledztwa.

Czemu Polacy nie wznawiają śledztwa ws. Dziekańskiego?
Źródło zdjęć: © PAP

Robert Dziekański zmarł w 2007 r. na lotnisku w Vancouver na skutek interwencji policji po tym, gdy został porażony policyjnym paralizatorem. Radosław Woźniak przypomniał, że gliwicka prokuratura już dawno zwróciła się do strony kanadyjskiej o przekazanie materiałów z prowadzonego w tym kraju śledztwa. Dotychczas otrzymała jedynie protokół z sekcji zwłok Polaka. W Polsce wykonano już wszystkie możliwe czynności i z tego powodu po kilku miesiącach postępowanie zostało zawieszone.

- Jeśli zostaną przysłane materiały z Kanady, wtedy ustaną przesłanki zawieszenia postępowania i zostanie ono podjęte - poinformował prokurator. Śledczy chcieliby zapoznać się m.in. z protokołami przesłuchań i oględzin miejsca tragedii oraz procedurami istniejącymi w policji kanadyjskiej.

W ocenie mec. Piotra Banasika, zniknęły już przesłanki zawieszenia śledztwa, ponieważ większość dokumentów, o które wystąpiły polskie organy ścigania, jest od pewnego czasu dostępna publicznie. Według niego, mocne podstawy do wszechstronnego wyjaśnienia sprawy, a przede wszystkim ustalenia osób odpowiedzialnych za interwencję funkcjonariuszy kanadyjskiej policji, dają dowody ujawnione przez komisję Braidwooda, powołanej w Kanadzie do zbadania okoliczności śmierci Dziekańskiego.

Prokurator Woźniak podkreśla, że materiały z komisji Braidwooda - nawet jeśli są możliwe do znalezienia w internecie - nie stanowią dokumentu w rozumieniu polskiego prawa, a więc nie mogą być uznane za dowód. - Musielibyśmy mieć ich uwierzytelnioną kopię - powiedział. Poza tym gliwiccy prokuratorzy zastanawiają się nad możliwością wykorzystania materiałów z kanadyjskiej komisji. Nie jest to typowy organ wymiaru sprawiedliwości, przypomina nieco polskie sejmowe komisje śledcze.

Polski pełnomocnik matki Dziekańskiego podkreślił, że istotną rzeczą jest zwiększenie zaangażowania rządu polskiego w działania mające na celu uzyskanie od Kanady niezbędnych dokumentów. Jak przypomina, polskie władze udzieliły kanadyjskiej policji natychmiastowej pomocy prawnej podczas śledztwa prowadzonego na terenie Polski.

Historia Roberta

40-letni Robert Dziekański zmarł porażony policyjnym paralizatorem w hali przylotów lotniska Vancouver w nocy z 13 na 14 października 2007 roku. Zamierzał na stałe osiedlić się w Kanadzie. Miał dołączyć do swojej matki, mieszkającej w Kamloops, w prowincji Kolumbia Brytyjska. 10 godzin oczekiwał na swoją matkę, która nie mogła się z nim skontaktować, bowiem Polak przebywał w tzw. strefie bezpieczeństwa.

Okoliczności śmierci Polaka zostały ujawnione dzięki amatorskiemu nagraniu wideo, które zostało wyemitowane w stacjach telewizyjnych na wszystkich kontynentach. Nie potwierdziło ono twierdzeń policji, że Polak dostał ataku szału.

Śledztwo wszczęte przez gliwicką prokuraturę w listopadzie 2007 r. dotyczy przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy i nieumyślnego spowodowania śmierci Polaka. Polskie śledztwo zostało wszczęte z urzędu, na podstawie informacji przekazanych przez polskich dyplomatów Prokuraturze Krajowej, skąd sprawa trafiła do Gliwic.

Nasze prawo pozwala na ściganie obywateli obcych krajów za przestępstwa popełnione na szkodę Polaków za granicą. Warunkiem byłaby zgoda Kanady na przekazanie ich stronie polskiej. Według polskiego kodeksu karnego, za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi do pięciu lat więzienia.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
polskaśmierćrobert dziekański
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)