SpołeczeństwoCudownie odnaleziony brat

Cudownie odnaleziony brat


- Tyle lat czekałam na tę chwilę. Mogę wreszcie przytulić się do swego
brata. Nie wierzę. Nie wierzę w swoje szczęście - krzyczy z radości Bożena
Łojko (29 l.). Razem z przyrodnią siostrą Wiolettą Zelich (24 l.) po latach
poszukiwań i nieprzespanych nocach odnalazły swego brata Jurka (27 l.),
który teraz ma na imię Sylwian. Odnalazły go w Szwajcarii.

13.09.2004 | aktual.: 13.09.2004 07:22

Sobota, kilka minut przed północą. Przed hotelem w Zurychu troje ludzi rzuca się sobie w ramiona. Choć Sylwian nie mówi po polsku, a dziewczyny słabo znają angielski, między rodzeństwem wytworzył się niesamowity kontakt. Oni nie musieli nic mówić. Ich oczy mówiły wszystko. Dopiero po chwili, gdy ciut opadły emocje, mogli usiąść przy piwie i opowiedzieć o swoim życiu.

A ich życie było niezwykle pogmatwane. Pani Bożena mając siedem miesięcy, trafiła do domu małego dziecka przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Potem znalazł się tam Sylwian (wtedy miał na imię Jurek). Ich rodziców nie stać było na wychowywanie dzieci. Maluchy adoptowały różne rodziny. Zostały rozłączone. Wydawało się, że na zawsze. Ale nie... Choć Bożena Łojko wiedziała, że jest adoptowanym dzieckiem, swoich biologicznych rodziców odważyła się odnaleźć dopiero jak miała 26 lat. Wtedy poznała przyrodnią siostrę i dowiedziała się, że ma brata, po którym słuch zaginął.

Za wszelką cenę postanowiła go odnaleźć. Zwróciła się z pomocą do Faktu, a my opisaliśmy jej dramatyczną historię. Na nasze zamówienie policyjny rysownik przygotował nawet portret pamięciowy brata (na podstawie zdjęcia z dzieciństwa). Historia pani Bożeny poruszyła jednego z detektywów, który postanowił jej pomóc. Po kilku miesiącach poszukiwań odnalazł chłopaka w Zurychu (Szwajcaria).

- To był dla mnie kompletny szok. Nie miałem pojęcia, że mam rodzeństwo ? opowiada rozemocjonowany chłopak. - Od tamtej pory prawie codziennie o tym myślalem. Płakałem. Nie wstydzę się tego. To były łzy radości - dodaje. Mając trzy lata Sylwian został adoptowany przez Francuzów mieszkających w Szwajcarii. Nic nie pamięta z dzieciństwa w Polsce. Musiały jednak upłynąć kolejne długie miesiące, żeby rodzeństwo mogło się spotkać. Pani Bożena z niecierpliwością odliczała dni do wyjazdu. Wreszcie w piątek wyruszyła samochodem wraz z przyrodnią siostrą Wiolettą do Szwajcarii.

Czas dłużył się strasznie. Jeszcze 10 godzin, jeszcze pięć. No wreszcie. Jesteśmy! Pod hotel w Zurychu zajeżdża elegancie BMW. Wychodzi z niego przystojny, opalony mężczyzna. To Sylwian. Pani Bożena i Wioletta z trudem opanowują łzy. Drży im głos i trzęsą się ręce. Są bardzo wzruszone. Nic dziwnego, to jedna z najważniejszych chwil w ich życiu. Sylwian sprawia wrażenie wyluzowanego (w końcu jest didżejem w jednym z klubów w Zurichu), ale w rzeczywistości strasznie przeżywa to spotkanie. W pewnym momencie hamulce pękają i chłopak zaczyna łkać. Mimo że jest północ, że dziewczyny są strasznie zmęczone podróżą siadają przy piwie i rozmawiają. Mają w końcu tyle sobie do powiedzenia.

Pani Bożena chce, żeby Sylwian przyjechał do Polski. Żeby poznał jej nowych rodziców. On chciałby przedstawić jej swoich. Ale na to trzeba jeszcze trochę czasu. Bo to tyle emocji. Pierwszy, najważniejszy krok mają już za sobą. Po latach mogli się przytulić do siebie i pocałować.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)