Cuda Jana Pawła II
Kulisy procesu kanonizacyjnego
Kulisy procesu kanonizacyjnego Jana Pawła II
"Wznoszone w dniu pogrzebu Jana Pawła II okrzyki Santo subito! stają się dziś rzeczywistością. W przededniu kanonizacji świadomość tego, kim był papież Wojtyła, jest coraz większa. Jego oddziaływanie wykracza poza granice epoki, sięga w nieskończoność, wybiega do czasu - jak ujął to w swojej poezji sam Wielki Polak - Święci w życiu Kościoła mają nas zawstydzić i pobudzić naszą nadzieję" - opowiada w wywiadzie-rzece z włoskim dziennikarzem Saverio Gaetą ks. Sławomir Oder, postulator procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego papieża Polaka.
Wirtualna Polska publikuje fragmenty książki "Zostałem z Wami", w której ks. Oder odsłania kulisy wyjątkowo szybkiego, ale jednocześnie żmudnego i dokładnego procesu zmierzającego do wyniesienia Jana Pawła II na ołtarze.
"Podziwiałem jego codzienną świętość!"
"Już 13 maja 2005 roku Benedykt XVI pozwolił na odstąpienie w przypadku swojego poprzednika od zasady oczekiwania pięciu lat od chwili śmierci, czyli od 2 kwietnia 2005 roku, do momentu rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego, co pozwoliło na zakończenie procesu na szczeblu diecezjalnym zaledwie po dwóch latach dochodzenia, w kwietniu 2007 roku. 19 grudnia 2009 roku, a więc dzień ogłoszenia dekretu o heroiczności cnót, oraz 14 stycznia 2011 roku, gdy zatwierdzono cud za wstawiennictwem Jana Pawła II, to daty zamknięcia dwóch etapów, które doprowadziły do ogłoszenia 1 maja 2011 roku papieża z Polski błogosławionym. To zdecydowanie jeden z najkrótszych procesów kanonicznych, zakończony po jedynie sześciu latach i 29 dniach od śmierci kandydata na ołtarze. Ogłoszenie 5 lipca 2013 roku dekretu o drugim cudzie" - czytamy w książce "Zostałem z Wami".
Ks. Oder: "Jestem pewny, że Benedykt XVI przystał na prośbę kardynałów o udzielenie dyspensy od wymaganego okresu głównie dlatego, że sam miał przekonanie o wielkiej świętości papieża. 'Podziwiałem jego codzienną świętość! Jak był dobry dla innych, dobry i cierpliwy dla mnie...' - to zdanie, które wyszeptał mi papież, kiedy dużo później wręczałem mu relikwie jego poprzednika".
"Wyprosił uzdrowienie dla Wandy Półtawskiej"
Karolowi Wojtyle przypisano wymodlenie dziesiątek łask jeszcze za jego życia. Ale pierwsza ingerencja - jak przypomina w książce włoski dziennikarz - sięga roku 1962, kiedy razem z ojcem Pio wyprosił uzdrowienie dla doktor Wandy Półtawskiej.
Ks. Oder opowiada: "Wanda Półtawska była dla Wojtyły osobą, wobec której czuł się "dłużnikiem". W liście z 20 października 1978 roku, a więc kreślonym kilka dni po wyborze, pisał: "Pan chciał, by faktem stało się wszystko, o czym kilkakrotnie rozmawialiśmy i co Ty w jakiś sposób przepowiedziałaś tuż po śmierci Pawła VI. (...) W tym wszystkim myślę o Tobie. Zawsze uważałem, że w obozie w Ravensbrück cierpiałaś także za mnie". Podczas II wojny światowej Wanda Półtawska, katoliczka związana z ruchem oporu, została deportowana przez nazistów do obozu koncentracyjnego, gdzie poddano ją nieludzkim eksperymentom medycznym.
9 listopada 1962 roku jako wikariusz kapitulny Wojtyła przebywał w Rzymie, biorąc udział w pracach Soboru Watykańskiego II. Wtedy dotarła do niego wiadomość, że u Wandy, wówczas czterdziestoletniej kobiety, zdiagnozowano nowotwór. Wojtyła napisał w liście do niej: 'Modlę się za Ciebie. Zaraz wczoraj rozpocząłem tak jak potrafię - a ponieważ niewiele potrafię, więc proszę i będę prosił innych'. Karol Wojtyła wysłał też w tym czasie list do ojca Pio".
Tajemnicza korespondencja z ojcem Pio
Postulator procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Jana Pawła II wspomina, że papież poznał ojca Pio osobiście wiosną 1948 roku w czasie podróży do San Giovanni Rotondo. "Wojtyła, jak już wspominałem, wyspowiadał się wtedy u niego. Potem opisał go jako bardzo zwięzłego spowiednika, który miał jasne i proste rozeznanie oraz traktował penitenta z wielką miłością.
By ułatwić kontakt z San Giovanni Rotondo, uruchomiono komendanta Angelo Battistiego, ówczesnego urzędnika w watykańskim Sekretariacie Stanu, a jednocześnie zarządzającego Domem Ulgi w Cierpieniu zaufanego kapucyna. To on przekazywał ojcu Pio korespondencję od młodego polskiego biskupa. Zakonnik przeczytał napisany po łacinie list wieczorem 18 listopada: 'Wielebny Ojcze, proszę o modlitwę w intencji czterdziestoletniej matki czterech córek z Krakowa w Polsce (podczas ostatniej wojny przebywała pięć lat w obozie koncentracyjnym w Niemczech), obecnie ciężko chorej na raka i będącej w niebezpieczeństwie utraty życia'. Reakcja ojca Pio była natychmiastowa: 'Temu człowiekowi nie można odmawiać! Proszę go zapewnić, że będę się dużo modlił za tę mamę' - zwrócił się do niekryjącego zaskoczenia Battistiego".
Historia chłopca chorego na białaczkę
Zarówno za życia, jak i po śmierci papieża odnotowano wiele poruszających przypadków uzdrowień. "Kardynał Javier Lozano Barragan, do 2009 roku przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Służby Zdrowia, podzielił się wspomnieniem, które dotyczy wydarzeń 1990 roku. Wówczas purpurat był jeszcze biskupem Meksyku. 12 maja Jan Paweł II odwiedzał diecezję Zacatecas. Na lotnisku czekał na niego chory na białaczkę chłopczyk. W dłoniach trzymał białą gołębicę na powitanie papieża. Dziecko od dawna z uporem prosiło mamę, by pomogła mu spotkać się z papieżem. Jednemu z przyjaciół rodziny udało się zdobyć specjalne pozwolenie. Wojtyła zbliżył się do chłopczyka i poprosił, by wypuścił w niebo gołębicę, po czym ucałował go i wręczył mu różaniec.
Mama chorego dziecka wspomina: 'Papież nic nie mówił, ograniczył się do spojrzenia na pogodną twarz mojego syna. Dziecko było słabe, chore, bez włosów. Zrozumiałam, że papież podzielał mój ból. Patrzył tak, jakby chciał mi powiedzieć: nie martw się'. Tego samego wieczora chłopczyk, od tygodni pozbawiony sił witalnych, zaczął jeść i dzień po dniu wracał do życia. W 2004 roku, całkowicie już zdrowego, Jan Paweł II przyjął go w Watykanie. Papież przywitał go słowami: Pamiętam cię!" - czytamy w książce.
Kobieta uleczona z astmy
"Z oddalonych wysp Mauritius dotarł do mnie list od kobiety cierpiącej na zaawansowaną astmę. Po obserwacji w szpitalu lekarze stwierdzili, że jej choroba była nieuleczalna. List w imieniu kobiety pisał przyjaciel rodziny: 'W dniu pogrzebu papieża Wojtyły kobieta oglądała transmisję z wydarzeń z Rzymu w telewizji. Miała duszności. Wpatrując się w niesioną do grobowca trumnę z ciałem Jana Pawła II, zwróciła się do niego: 'Ty, który idziesz do nieba, odchodzisz z tej ziemi, weź ode mnie, proszę, tę astmę, zabierz ją ze sobą!'. Od tamtej chwili choroba całkowicie ustąpiła, a dziś ta kobieta jest zdrowa. Lekarze nie znajdują tu żadnego logicznego wytłumaczenia. Zarówno pacjentka, jak i jej mąż są przekonani, że uzdrowienie nastąpiło za wstawiennictwem papieża" - wspomina ks. Oder.
Inna, zapamiętana przez księdza Odera historia dotyczyła pewnego Anglika, który napisał: "Przed 37 laty potrącił mnie samochód. W rezultacie każde wiązadło i mięsień mojej prawej nogi uległy zniszczeniu. Od tamtego czasu pomimo licznych zabiegów i leczenia ból nogi nie ustawał. Mniej więcej na dwa i pół tygodnia przed śmiercią Jana Pawła II potwornie cierpiałem, nie byłem w stanie znieść bólu. W nocy, kiedy umarł, papież mi się przyśnił. Rano nie czułem już żadnego bólu. Udałem się do lekarza. Stwierdził, że to dziwne i niewytłumaczalne!"
"Rebecca Karol, moje cudowne dziecko"
Wśród głównych bohaterów interwencji Jana Pawła II były dzieci - i te w drodze na świat, i chore. Najwięcej wyrazów wdzięczności - co podkreśla w książce ks. Oder - dotyczy urodzeń dzieci w sytuacjach opisanych przez lekarzy jako niemożliwe: "Większość przypadków to historie poczęć po często latach bezskutecznie podejmowanych prób oraz po długim leczeniu bez rezultatów. Kalkulator płodności w wielu przypadkach jasno wskazywał, że ciąże rozpoczynały się dokładnie w czasie odmawiania nowenny do Jana Pawła II albo po wizycie u jego grobu".
Jedna z historii dotyczy Weroniki. Oto fragment listu kobiety: "Pragnęłam dziecka, ale nie pojawiało się. Nie stwierdzono u mnie żadnych przeszkód zdrowotnych. 2 kwietnia śledziłam wydarzenia związane ze śmiercią papieża w telewizji. Zwróciłam się do niego z prośbą o wymodlenie łaski poczęcia dziecka. W pewnej chwili poczułam, jak spływa na mnie niezwykły spokój, taki głęboki pokój w sercu, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Cóż, 9 stycznia 2006 roku urodziła się Rebecca Karol, moje cudowne dziecko. Jako datę poczęcia podawaliśmy zawsze 2 kwietnia 2005 roku, co zgadzało się dokładnie ze wszystkimi wyliczeniami".
Siostra Marie Simon-Pierre uleczona z Parkinsona?
"Jak wiemy, cud, który posłużył do ogłoszenia Karola Wojtyły błogosławionym, wydarzył się 2 czerwca 2005 roku. Szczegóły opisała mi matka Marie Thomas, przełożona generalna Małych Sióstr Macierzyństwa Katolickiego. W zaledwie 20 linijkach listu pisanego ręcznie ujęła wszystko, co potrzeba. To wystarczyło, by zrozumieć, że chodzi o nadzwyczajny przypadek. Z tekstu dowiedziałem się, że siostra Marie Simon-Pierre, dotknięta chorobą Parkinsona zdiagnozowaną w 2001 roku, zauważyła natychmiastowy zanik wszelkich jej objawów po tym jak małe siostry z Francji i z Senegalu zakończyły nowennę o uzdrowienie małej siostry za wstawiennictwem Jana Pawła II w intencji jego beatyfikacji, jeśli taka była wola Boga" - opisuje ks. Oder.
"Dwie rzeczy od razu zwróciły moją uwagę. Po pierwsze siostra Marie Simon-Pierre została uzdrowiona z choroby Parkinsona, a więc z tego samego schorzenia, na jakie cierpiał Jan Paweł II w ostatnich latach życia. Po drugie jedną z ważnych i bliskich sercu Wojtyły misji była obrona życia i macierzyństwa - a taki był charyzmat zgromadzenia siostry Marie Simon-Pierre. Dlatego też przedstawiłem ten przypadek ekspertom" - dodaje w rozmowie z włoskim dziennikarzem.
Drugi cud - nie ma śladu po tętniaku
U Floribeth Mory w kwietniu 2011 r. zdiagnozowano tętniaka wrzecionowatego prawej półkuli mózgu. W maju po chorobie nie było śladu, co potwierdziły badania lekarskie. Początkowo lekarze dawali jej kilka tygodni życia, później - nie umieli wyjaśnić, dlaczego objawy choroby zniknęły. Mieszkanka Kostaryki twierdzi, że wyzdrowiała dzięki Janowi Pawłowi II.
Ksiądz cytuje fragment wspomnień męża kobiety: "Uczepiłem się całym sobą wiary w Boga i z wielką siłą zwróciłem się o wstawiennictwo do Jana Pawła II. Wołałem do niego: "Ojcze, pomóż mi, proszę cię o uzdrowienie mojej żony. Nie chcę jej stracić". W tym momencie miałem wrażenie, że słyszę w sercu słowa, tak jakby papież je do mnie mówił: "Nie lękaj się, weź ją stąd!". Odważyłem się zabrać żonę do domu".
W czasie choroby Floribeth cały kraj przygotowywał się do uczestnictwa w beatyfikacji Jana Pawła II. Ceremonia ma być transmitowana 1 maja 2011 roku w telewizji.
Na Kostaryce była 2.00 w nocy. "Floribeth prosiła Boga, by mogła obudzić się i świadomie oglądać transmisję. Z łóżka widzi ekran telewizyjny. Nad nim postawiła wcześniej wkładkę z kostarykańskiego dziennika "La Nacion". Na jej okładce widnieje zdjęcie papieża Wojtyły z dnia jego wyboru na Stolicę Piotrową. Ks. Oder mówi, że kiedy obudziła się rano spojrzała na obrazek papieża i przeżegnała się: (...) "Podniosła się z łóżka, tak jak nakazywał jej Ojciec Święty".
"Nagły zanik deformacji takiej jak u Floribeth jest wykluczony"
"Literatura naukowa jest zgodna co do tego, że spontaniczny i nagły zanik deformacji takiej jak u Floribeth jest wykluczony. Samouleczenie z takiego schorzenia, choć bardzo rzadkie, mogłoby być hipotetycznie brane pod uwagę tylko, jeśli tętniak byłby nienaruszony. Jednak u Kostarykanki tętniak był rozerwany, więc taka możliwość jest wykluczona. Zgodnie z wytycznymi Kongregacji do spraw Świętych kazus Floribeth trafia najpierw przed radę medyczną. Specjaliści stwierdzają: uzdrowienie nie znajduje żadnego naukowego wytłumaczenia. Następnie sprawą zajmuje się komisja teologów. Jej członkowie z kolei w opisywanym wydarzeniu rozpoznają działanie, pośrednictwo Karola Wojtyły. Na końcu, po uzyskaniu pozytywnej opinii kardynałów i biskupów, papież Franciszek podpisuje dekret, co pozwala na wyznaczenie terminu ceremonii kanonizacji Jana Pawła II" - mówi ks. Oder.
"Jan Paweł II wpływał na ludzi z pierwszych stron gazet"
"17 maja 1981 roku, zaledwie kilka dni po zamachu, w czasie modlitwy południowej Regina Coeli Jan Paweł II głosem cierpiącego człowieka mówił z okien Polikliniki Gemelli: "Modlę się za brata, który do mnie strzelał. Szczerze mu wybaczyłem". Papież wstrząsnął sumieniami wielu ludzi, także tych z pierwszych stron gazet.
Wystarczy przywołać choćby osobę generała Wojciecha Jaruzelskiego. Zainspirowany - jak twierdził - tym właśnie gestem Jana Pawła, Jaruzelski oświadczył, że wybacza pewnemu człowiekowi, Stanisławowi Helskiemu, który usiłował dokonać na niego zamachu. Chodzi tu o epizod z jesieni 1994 roku. Po aresztowaniu Helskiego Jaruzelski zwracał się do sądu o jego niekaranie i złożył publiczne deklaracje, że mu wybacza" - przypomina ks. Oder.
"Gagatek wszystko dobrze przeżył"
"W trakcie przygotowań do diecezjalnego procesu kanonizacyjnego jeden z oficjałów z Kongregacji do spraw Świętych opowiedział mi o innym sympatycznym epizodzie z życia Jana Pawła II. Karol Wojtyła jako świeżo wybrany papież wizytował, jak to jest w zwyczaju, wszystkie watykańskie dykasterie. Odwiedzając Kongregację do spraw Świętych, powiedział w trzeciej osobie: "Cóż, jako biskup Krakowa kardynał przychodził tu bardzo często...".
Rzeczywiście w kongregacji pamiętano te jego nierzadkie wizyty, uchodził tu zresztą za osobę nieco natarczywą, ponieważ naciskał, by sprawniej toczyły się sprawy procesów sług Bożych z jego diecezji. A Wojtyła dodał: "Łatwo się tu wchodziło i stąd wychodziło. Ale wrócić do tej kongregacji po śmierci - to dopiero wyczyn! Coś takiego oznacza, że gagatek wszystko dobrze przeżył" - podsumowuje postulator.