Co wytrzyma samolot?
To jedna z najbardziej tajemniczych katastrof lotniczych w historii. Kilkanaście dni temu zniknął z radarów samolot z 228 osobami na pokładzie. Co się z nim stało?
Nie wiadomo nie tylko, co się stało, ale także gdzie się stało. Pierwsze wydobyte szczątki pochodziły z zupełnie innej maszyny. Jakiej? Też nie wiadomo. Kilka dni później odnaleziono dwa ciała pływające na powierzchni wody. Najprawdopodobniej to nieżyjący pasażerowie feralnego A330. Taka katastrofa jak ta nie miała prawa się zdarzyć, a jednak się zdarzyła.
Co tam się stało?
Pomijając (choć nie wykluczając) najmniej prawdopodobne scenariusze, jak chociażby ten, że francuski airbus zderzył się w powietrzu z innym samolotem, rozważyć można dwa przypadki. Pierwszy to atak terrorystyczny, a drugi to czynniki zewnętrzne, od człowieka niezależne. Cokolwiek stało się z A330, jedno jest pewne, musiało się to stać bardzo szybko i niespodziewanie. Można jeszcze dodać, że kompleksowo. Na tyle szybko, że nikt – ani człowiek, ani urządzenia automatyczne – nie zdążył wysłać pełnej informacji, pełnego sygnału alarmowego. Samolot wysłał ponad 40 komunikatów, ale były one ze sobą sprzeczne. To, co się stało, musiało być na tyle niespodziewane i nieprzewidywalne, że przez kilka godzin lotu nic nie wskazywało na zbliżające się niebezpieczeństwo. I ostatnia sprawa: samolot w powietrzu musiał się rozpaść w drobny mak. W jednym momencie unicestwione zostały wszystkie jego podsystemy.
Terroryści?
Podobno francuskie linie lotnicze Air France od jakiegoś już czasu otrzymywały ostrzeżenia, że w ich samolotach planowany jest zamach bombowy. Czyżby więc atak terrorystyczny? Za eksplozją na pokładzie samolotu przemawiają dwa szczegóły. Po pierwsze, w ten sposób da się wytłumaczyć brak jakiegokolwiek sygnału alarmowego. Eksplozja rozerwała samolot i piloci nie mieli czasu ani możliwości wysłania czegokolwiek. Bomba może tłumaczyć też lawinę komunikatów z różnych podzespołów samolotu, tuż przed jego zniknięciem z radarów. Eksplozja uszkodziła wiele systemów maszyny naraz i komputer wysyłał raporty o ich stanie. Więcej jest jednak argumentów przeciw bombie na pokładzie.
Jeżeli to miał być atak terrorystyczny, dlaczego nikt się do niego nie przyznał? Po co robić zamach i zostać w ukryciu? Druga sprawa, ładunek wybuchowy musiałby być całkiem spory, a takiego nie jest łatwo na pokład wnieść. Jeszcze mniej prawdopodobne, że samolot został zestrzelony. Gdyby katastrofa zdarzyła się nad terytorium Afganistanu, to co innego. Ale na środku Atlantyku nie ma terrorystów gotowych strącić samolot pasażerski.
Znacznie bardziej prawdopodobne niż działanie człowieka jest działanie sił zewnętrznych. Kontakt z samolotem został utracony w regionie, który często nawiedzają silne burze. To znajdująca się w okolicach równika tzw. tropikalna strefa konwergencji. Obszar, w którym dwa systemy pasatowe ze sobą się zderzają. Na północnej półkuli pasaty, ciepłe wiatry o umiarkowanej sile, wieją z kierunku północno-wschodniego. Na południowej – ze strony południowo-wschodniej (ta różnica wynika z tzw. siły Coriolisa będącej efektem wirowego ruchu Ziemi). Równik jest miejscem, gdzie obydwie strefy się stykają. Co prawda na powierzchni wody zwykle oznacza to tzw. ciszę, ale w górze bynajmniej. Czy pogoda może na równiku zmieniać się tak szybko, że pilot nie zdąży zareagować na zagrożenie? Piloci, którzy latają w tamtym regionie, twierdzą, że to możliwe. Ale równocześnie mówią, że przez tamte regiony przelatują bez szwanku tysiące samolotów. Pogoda może być zagrożeniem, ale niezwykle rzadko jest powodem katastrof. Samoloty są na
nią w zasadzie odporne. Chyba że wiele czynników się na siebie nałożyło. Może turbulencje w połączeniu z gradem, piorunami i bardzo silnym wiatrem doprowadziły do katastrofy? Na każdy z tych czynników z osobna samolot jest odporny, na wszystkie naraz – niekoniecznie. Bardzo duże turbulencje mogły rozszczelnić zbiorniki paliwa. Gdy ono wyciekało, w samolot mógł uderzyć piorun i maszyna eksplodowała. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego pilot nie zawrócił lub nie zmienił kursu. Doświadczeni piloci mówią, że samoloty takie jak A330 są wyposażone w urządzenia ostrzegające przed trudnymi warunkami atmosferycznymi. Bardzo dokładne radary potrafią ostrzec pilota, w którym dokładnie miejscu jest niebezpiecznie. Nie wiadomo, dlaczego pilot nie korzystał z radarów pogodowych. Może się popsuły, a może pogoda zmieniła się bardzo szybko i samolot znalazł się w pułapce?
Pioruny (nie) są groźne
Mówiąc o przyczynach katastrofy, najczęściej rozważa się uderzenie pioruna. Jest bardzo mało prawdopodobne, by tylko ono spowodowało tragedię. Dlaczego? Bo samoloty są projektowane tak, aby trafienie pioruna przetrwać. Ze statystyk wynika, że w duże pasażerskie samoloty piorun trafia raz na dwa, trzy lata. W małe maszyny znacznie częściej, bo te latają niżej, a tam szansa trafienia na burzę jest większa.
Samolot ma zainstalowanych nawet do 30 odgromników. Materiał, z którego jest wykonany, aluminium, jest bardzo dobrym przewodnikiem. W efekcie energia pioruna natychmiast jest rozprowadzana po całym kadłubie i rozpraszana. Cała maszyna jest tzw. klatką Faradaya. Ładunek elektryczny rozprowadzany jest po powierzchni samolotu i nie przedostaje się do jego wnętrza. Ludzie są bezpieczni. Tak samo jak elektronika. Po uderzeniu pozostają wgniecenie lub niewielkie dziurki, które jednak nie są niczym groźnym. Nowoczesne samoloty bywają jednak na pioruny coraz mniej odporne. Z dwóch powodów. Do ich budowy coraz częściej używa się materiałów kompozytowych, które mają wiele zalet, ale także wady. Nie rozprowadzają tak dobrze jak aluminium ładunków elektrycznych. Drugi powód to wyeliminowanie części mechanicznych samolotu. W nowych maszynach jest coraz mniej cięgien czy dźwigni. Wszystko sterowane jest elektronicznie. Przy jakiejkolwiek awarii, spięciu elektrycznym, pilot nie jest w stanie manewrować maszyną.
W przeszłości piorun spowodował przynajmniej jedną tragedię w ruchu pasażerskim. 8 grudnia 1963 roku z powodu uderzenia pioruna zapaliły się opary paliwa w zbiornikach boeinga 707 linii Pan American World Airways, lecącego nad stanem Maryland. Zginęło wtedy ponad 80 osób.
Choć scenariusz z pożarem na pokładzie airbusa jest najbardziej prawdopodobny, ma też i słabe punkty. Są nimi plamy oleju na powierzchni oceanu, jakie dostrzegły brazylijskie oddziały ratunkowe. Ogromny obszar, na którym plamy są widoczne, świadczy raczej o tym, że samolot już w powietrzu rozpadł się na drobne kawałki.
Im nowocześniejsze samoloty, tym bezpieczniej nimi podróżować. Latanie to wciąż najpewniejszy sposób na przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Z drugiej jednak strony ustalenie przyczyn katastrofy należącego do Air France A330 może okazać się niemożliwe. Szczątki samolotu mogą leżeć na głębokości kilku tysięcy metrów. Choć francuska marynarka wysłała w obszar katastrofy bezzałogową łódź podwodną, która może schodzić do głębokości nawet 6 tys. metrów, teren do przeszukania jest ogromny. Przeczesywanie go może zająć całe lata. Tak długo nikt nie będzie poszukiwał czarnych skrzynek. A w zasadzie tylko one wyjaśniłyby wszelkie wątpliwości.
Nowoczesny samolot jest ogromnym, niezwykle skomplikowanym układem elektronicznym. Zaprojektowanym na prawie każdą ewentualność. W nim prawie wszystko dzieje się automatycznie i prawie wszystko jest pod kontrolą. Prawie.
Tomasz Rożek