Bush o nielegalnej imigracji
Prezydent George W. Bush odrzucił możliwość ogólnej "amnestii", czyli legalizacji pobytu w USA nielegalnych imigrantów i wezwał do umocnienia systemu ochrony granicy z Meksykiem. Zapowiedział jednak, że Stany Zjednoczone pozostaną "społeczeństwem
witającym (przybyszów)".
W przemówieniu wygłoszonym w bazie lotniczej Davis-Monthan w Tucson (stan Arizona) Bush przedstawił założenia swojego programu przewidującego możliwość podjęcia czasowej, legalnej pracy w USA przez nielegalnych imigrantów.
Program ten jednak - jak podkreślił prezydent - "nie prowadzi automatycznie do uzyskania obywatelstwa ani do amnestii". Jestem przeciwny amnestii - podkreślił Bush.
Z drugiej strony jednak prezydent oświadczył, że Stany Zjednoczone były zawsze "krajem doceniającym przybyszów, a Amerykanie nie powinni musieć wybierać między społeczeństwem otwartym i legalistycznym".
Umocnienie granicy z Meksykiem, którą masowo przekraczają nie tylko Meksykanie, ale także mieszkańcy prawie wszystkich krajów Ameryki Łacińskiej, polegać ma m.in. na patrolach bezzałogowych samolotów, wydalanie nielegalnych imigrantów do Meksyku oraz zwiększenie pojemności ośrodków czasowego przetrzymywania osób oczekujących na deportację lub legalizację pobytu w USA.
Obserwatorzy podkreślają, że Bush znajduje się w trudnej sytuacji bowiem konserwatywne skrzydło jego Partii Republikańskiej domaga się ostrzejszej polityki wobec nielegalnej imigracji. Jednak republikanom zależy też na głosach Amerykanów pochodzenia latynoskiego, którzy są najszybciej rosnącą liczebnie mniejszością etniczną w USA.