Według nich prezydent Bush bał się powtórzyć gafę, jaką popełnił w Madrycie, nazywając premiera Hiszpanii Jose Maria Aznara - Anzarem. Bush za wszelką cenę nie chciał urazić Polaków, bowiem liczy się z ich głosami w amerykańskich wyborach.
W ćwiczeniach językowych pomagała prezydentowi jego asystentka. Bush uczył się też, jak brzmi imię Jolanty Kwaśniewskiej.
Jeden z dziennikarzy z Chicago powiedział prezydentowi, że słyszał kiedyś przemówienie Hillary Clinton, w którym nie przekręciła ona żadnego polskiego nazwiska. Zdopingowało to Busha do jeszcze intensywniejszych ćwiczeń. (pr)
Nowy Dziennik