Bojkot zamiat "nie"
Zamiast antyunijnego marszu, który miał
odbyć się w Warszawie, liderzy Ligi Polskich Rodzin
zwołali na ten dzień posiedzenie Rady Politycznej, która ma
przyjąć nowe stanowisko w sprawie kampanii przedreferendalnej.
30.05.2003 16:22
LPR będzie prawdopodobnie rozważała, czy wezwać do bojkotu referendum akcesyjnego.
Według sekretarza klubu LPR, Zygmunta Wrzodaka, Rada Polityczna zbiera się po to, "by ustalić koncepcję prowadzenia ostatniego tygodnia kampanii antyunijnej".
LPR na początku tego tygodnia postawiła TVP i rządowi ultimatum: 10 minut czasu antenowego po głównym wydaniu "Wiadomości" dla Ligi Polskich Rodzin na kampanię antyunijną. Wrzodak zapowiadał wówczas, że jeśli ultimatum nie zostanie spełnione, to "Liga rozważy, czy jest sens brać udział w referendum".
Wiceszef klubu LPR Roman Giertych zastanawia się, czy referendum w ogóle będzie ważne, gdyż "prezes TVP Robert Kwiatkowski narusza konstytucję nie dopuszczając eurosceptyków do telewizji".
"Podstawą demokracji jest dostęp do mediów. Jeśli nie ma dostępu do mediów, nie ma mowy o demokracji, a jak nie ma demokracji, to nie ma referendum" - uważa Giertych.
Politycy Ligi twierdzą, że odwołanie antyunijnego marszu, który zapowiadali jeszcze dwa tygodnie temu, a na którym miało być, ich zdaniem, kilkadziesiąt tysięcy osób, nie oznacza wycofania się partii z kampanii antyunijnej.
Marsz odwołano, bo, jak twierdzi Wrzodak, "szkoda ciągnąć ludzi, żeby zmarnowali swoje pieniądze i czas, po to, by zrobić to tylko dla siebie".
"Media są tak ustawione, że, oprócz Radia Maryja, wszystkie prowadzą kampanią prounijną. W zderzeniu z tą machiną jesteśmy bez szans" - ocenił Wrzodak.