Białoruscy studenci w polskim bałaganie
"Gazeta Wyborcza" pisze o zamieszaniu ze stypendiami ufundowanymi przez polski rząd. W Mińsku studiowałem informatykę, w Polsce przydzielono mnie na metalurgię - opowiada 19-letni Artur.
Marzec, Uniwersytet Warszawski. Przywódca białoruskiej opozycji Aleksander Milinkiewicz dziękuje rektorom polskich uczelni i polskiemu rządowi za ustanowienie stypendiów dla 300 studentów wyrzuconych z białoruskich uczelni. Mieli dostać miejsca na polskich uczelniach i w akademikach oraz po 1240 zł miesięcznego stypendium. I tak do ukończenia studiów.
Wrzesień. Biuro Studium Europy Wschodniej na UW okupują białoruscy studenci. Na drzwiach wiszą listy z przydziałami do polskich uczelni, na stołach, krzesłach i podłodze studenci piszą odwołania od przydziału. Odwołania napisało ok. 80.
Pozwolili nam we wnioskach wpisywać kierunki i wybrać trzy miasta, w których chcemy studiować. Obiecywali najlepsze polskie uczelnie i pokazali je podczas objazdu po szkołach wyższych. Teraz nic się nie zgadza. Nie wybierałam Rzeszowa, a tam mam studiować - mówi rozczarowana Katarzyna Tamkowicz (przydział: politologia, Rzeszów).
Trudno było dopasować podania studentów do zgłoszeń z uczelni. Nie dla wszystkich jest miejsce w Warszawie, a większość chce studiować tutaj - mówi Andrzej Węcławek, jeden z dwóch pracowników biura programu stypendialnego im. Konstantego Kalinowskiego. Według niego były też błędy w białoruskiej bazie danych, na której opierała się rekrutacja. Dostawaliśmy wnioski z np. źle przetłumaczoną nazwą kierunku studiów - dodaje. (PAP)