Andrzej Pęczak opuści areszt
Podejrzany o korupcję były poseł SLD Andrzej
Pęczak opuści areszt - zdecydował Sąd Apelacyjny w
Katowicach. Na wolność wyjdzie też inny podejrzany w tym samym
śledztwie Krzysztof P. - asystent znanego lobbysty Marka D.
Aresztu nie opuści na razie sam Marek D., który jako jedyny z tej trójki nie wpłacił wyznaczonej kaucji.
Na początku grudnia sąd uznał, że podejrzani będą mogli wyjść na wolność po wpłaceniu poręczeń majątkowych - w imieniu Pęczaka w wysokości 400 tys. zł, w imieniu Krzysztofa P. - 300 tys. zł i jednego miliona zł za Marka D. W piątek sąd odrzucił zażalenie prokuratury na tę decyzję.
Wbrew wcześniejszym informacjom podawanym przez sąd - że na konta depozytowe wpłynęły poręczenia majątkowe za wszystkich podejrzanych - okazało się, że nie ma na nich kaucji za Marka D. Niezależnie od piątkowej decyzji sądu i tak nie wyszedłby on na wolność, bo jest aresztowany w związku z innymi postawionymi mu przez prokuraturę zarzutami.
Utrzymując wcześniejsze postanowienie sąd powtórzył, że areszt nie jest jedynym środkiem zapobiegawczym, który zabezpieczy prawidłowy tok kończącego się już śledztwa. Zwrócił uwagę, że podejrzani są w areszcie od ponad dwóch lat. Aresztowanie - zaznaczyła sędzia Bożena Brewczyńska - musi być stosowane zgodnie ze standardami demokratycznego państwa prawa i ograniczone do sytuacji niezbędnych i koniecznych.
Składając zażalenie prokuratura wskazywała m.in. na realną obawę utrudniania przez podejrzanych śledztwa. Sąd uznał to za nieuzasadnione, bo prokuratura przesłuchała już świadków i zgromadziła niezbędne dokumenty. Stawianie tezy, że skoro podejrzani znali lub znają wpływowe osoby w państwie, więc mogą mataczyć, jest "nieuprawnione i gołosłowne" - uznał skład orzekający.
Za "rażąco nieuprawnione, dowolne i pozostające w sprzeczności z treścią dokumentacji lekarskiej" sąd uznał wywody prokuratury na temat stanu zdrowia Pęczka. Prokuratura uważa to za przejaw matactwa lub próbę uniknięcia przez podejrzanego odpowiedzialności karnej.
Ze znajdujących się w aktach sprawy dokumentów lekarskich. jednoznacznie wynika, iż podejrzany istotnie i bezspornie ma problemy zdrowotne, nie zostały one jednak jeszcze obecnie w pełni zdiagnozowane - podkreśliła sędzia Brewczyńska.
Adwokat Pęczaka mec. Piotr Kona wyraził nadzieję, że jego klient wyjdzie na wolność jeszcze w piątek. Stanie się to, jeżeli przez prokuraturę stosowne dokumenty z sądu trafią do aresztu. Andrzej Pęczak siedzi w Łodzi, Krzysztof P. w Mysłowicach.
Radości z decyzji sądu nie kryli bliscy i znajomi Krzysztofa P. nazywanego przez nich "Maćkiem". Podobnie jak na poprzednie posiedzenie, przyszli do sądu z koszulkami ze wizerunkiem Krzysztofa P. i napisem "27 miesięcy. Oddajcie nam Maćka".
Wraz z uchyleniem aresztu dla podejrzanych, innymi - poza kaucją - zastosowanymi wobec nich środkami zapobiegawczymi są dozór policji, zakaz opuszczania miejsca pobytu bez zezwolenia i zakaz wyjeżdżania z Polski.
Decyzja w tej sprawie miała zapaść jeszcze w grudniu. Jednak wtedy sąd odroczył jej wydanie na wniosek prokuratury, która miała przedstawić nowy, istotny dowód w toczącym się postępowaniu. Dostarczone informacje nie przekonały jednak sądu. Mec. Kona uznał je za pozbawione wartości merytorycznej.
Zakończenie śledztwa w tej sprawie prokuratura zapowiadała już we wrześniu ub. roku, jednak skierowanie do sądu aktu oskarżenia opóźnia się. Wcześniej prokuratorzy musieli m.in. czekać na materiały, o które wystąpili na początku roku do Szwajcarów. Prokuratura zwracała się do tamtejszych organów m.in. z pytaniami dotyczącymi wpłat na konta w bankach w Szwajcarii. Miały trafiać tam pieniądze z łapówek, m.in. za informacje o szczegółach prywatyzacji polskich firm.
W 2005 roku łódzka prokuratura przedstawiła Markowi D. i Krzysztofowi P. zarzuty m.in. wręczenia korzyści majątkowej i osobistej byłemu posłowi Andrzejowi Pęczakowi. Poseł Sojuszu miał przyjąć od nich ponad 820 tys. zł łapówki, korzystał też z luksusowego mercedesa. Według prokuratury, w zamian za to Pęczak miał przekazywać lobbyście i jego asystentowi informacje m.in. o szczegółach prywatyzacji w branży energetycznej.
Prokuratura zarzuca też Markowi D. pranie brudnych pieniędzy. Kolejny zarzut dotyczy złożenia przez D. obietnicy wręczenia korzyści majątkowych funkcjonariuszom państwowym na kwotę 20 mln dolarów. Lobbyście grozi kara do 12 lat więzienia, jego asystentowi - do 10 lat.
O przekazaniu trzech spraw związanych z działalnością Marka D. do Katowic zdecydowała w grudniu 2005 roku Prokuratura Krajowa. Inne dotyczą m.in. prywatyzacji Cementowni Ożarów, Polskich Hut Stali oraz zamiarów prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej i grupy G-8. Z przekazanych do Katowic spraw wyodrębniono samodzielne wątki, co spowodowało, że obecnie w katowickiej prokuraturze równolegle toczy się kilka postępowań, w których pojawia się nazwisko Marka D.
Jednym z wyodrębnionych wątków jest sprawa darczyńców Fundacji "Porozumienie bez Barier" Jolanty Kwaśniewskiej, również będąca przedmiotem postępowania. Z Markiem D. łączą się też niektóre wątki śledztwa, którego celem jest sprawdzenie, czy mogło dojść do przestępstwa przy ułaskawianiu w 1999 r. Petera Vogla, skazanego w latach 70. na 25 lat więzienia za zamordowanie w celach rabunkowych 75-letniej kobiety.