Algieria: dramatyczne relacje zakładników, którzy są już na wolności
Islamscy terroryści już trzecią dobę przetrzymują zakładników w kompleksie gazowym w Algierii. Ci, którzy są już na wolności, opowiadają o dramacie, który trwa od środy na polach gazowych w Algierii. Jeden z przetrzymywanych, Stephen McFaul, cudem przeżył atak algierskiej armii.
Według najnowszych komunikatów, siedmiu cudzoziemskich zakładników jest wciąż przetrzymywanych przez islamistycznych bojowników na terenie kompleksu gazowego In Amenas.
Wcześniej w piątek media algierskie podały informację, że uwolnionych zostało około stu ze 132 cudzoziemców. Los pozostałych około 30 był nieznany.
Źródła w algierskich siłach bezpieczeństwa cytowane przez państwową agencję APS podały, że od początku szturmu sił algierskich zginęło 12 zakładników - Algierczyków i cudzoziemców. Źródło to nie podało, skąd pochodzili zabici cudzoziemcy, i zastrzegło, że są to tylko wstępne dane.
Oni przeżyli niewolę i szturm armii
Algierski inżynier, jeden z uwolnionych zakładników, skontaktował się z francuskim radiem France Info. Podkreśla, że na początku atak wymierzony był tylko w zagranicznych pracowników. - Nagle usłyszeliśmy strzały, wybuchy. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Zrobiło się ciemno. Odcięli nam prąd. Wyłamywali drzwi do pokojów, krzycząc: "Szukamy tylko obcokrajowców, wy Algierczycy możecie odejść". Następnie ich związali - opowiadał.
Inżynier dodał, że napastnicy mieli od 30 do 35 lat, porozumiewali się po arabsku z akcentem algierskim lub libijskim i byli bardzo dobrze uzbrojeni.
Podobnie wydarzenia opisuje inny Algierczyk, który wczoraj mógł opuścić kompleks gazowy w Amenas. - Powiedzieli, że atak jest wymierzony przeciwko cudzoziemcom (...) Przed drzwiami było ich dwóch, byli dobrze uzbrojeni, mieli brody i przypominali Afgańczyków. Jeden z nich mówił z obcym akcentem, słychać było, że nie jest Algierczykiem. Właśnie ten terrorysta, kiedy zobaczył, że otoczyło nas algierskie wojsko, podzielił zakładników na dwie grupy. Algierczyków zamknął w kompleksie mieszkalnym. Od tej pory nic nie wiedzieliśmy o losie naszych zagranicznych kolegów. To oni mieli służyć jako żywa tarcza - relacjonował we francuskim radiu RFI.
Francuz Alexandre Berceaux, pracownik firmy kateringowej zaopatrującej pracowników rafinerii w żywność, 40 godzin spędził ukryty pod łóżkiem. - Nikt nie spodziewał się ataku. Kompleks był chroniony. Na miejscu było wojsko - opowiadał w radiu Europe 1. - Był system alarmowy, który nas ostrzegał przed niebezpieczeństwem. Nie wiedziałem, czy to były ćwiczenia, czy to dzieje się naprawdę. (...) Nie wiedziałem, jak długo to potrwa - mówił Berceaux, który został uratowany przez algierską armię.
Brytyjczykowi z irlandzkim paszportem Stephenowi McFaulowi udało się uciec, ponieważ cudem przeżył ostrzał algierskiej armii. Z pięciu jeepów, którymi przewożeni byli zakładnicy, zniszczone zostały cztery - on przebywał w tym jedynym ocalałym.
- Porywacze próbowali przewieść zakładników pięcioma jeepami w inne miejsce. Zostali przechwyceni przez algierską armię. Śmigłowce zaczęły bombardowanie i cztery samochody zostały zniszczone - relacjonował brat Stephena, Brian.
- Furgonetka mojego brata rozbiła się i wtedy Stephen wykorzystał okazję, by uciec na wolność. Myślał, że wszyscy inni w pozostałych samochodach zostali zabici - powiedział Brian McFaul, którego słowa cytuje Reuters.
Według jego relacji zakładnicy mieli zakneblowane usta taśmą klejącą i zawieszono na nich pasy z materiałami wybuchowymi.
W należącym do koncernów BP i Statoil kompleksie pracowało wielu cudzoziemców, między innymi Brytyjczycy, Francuzi, Kanadyjczycy, Norwegowie i Japończycy. Niektórzy zdołali uciec w czasie czwartkowego szturmu algierskiego wojska.