Afera w CBA. Nowe wątki
Były agent CBA, który informował szefostwo o korupcyjnej propozycji od polityka PiS, ujawnia nowe dane. Okazuje się, że Wojciech J., którego rewelacje Biuro odrzuca jako niewiarygodne, miał "superuprawnienia" nadane przez szefa służby, Ernesta Bejdę.
Dziennikarze Radia ZET i "Faktu" dotarli do dokumentu potwierdzającego nadanie Wojciechowi J. superuprawnień. Widnieje pod nimi podpis Ernesta Bejdy, szefa służby, który osobiście wyznaczał zadania agentowi. Dzięki niej miał wgląd do wszystkich dokumentów i danych z baz danych CBA i innych służb.
Jeden z wysoko postawionych byłych funkcjonariuszy CBA ocenia, że takich uprawnień nie miał nikt, nawet dyrektorzy CBA. - Taki dostęp do danych to jak licencja na zabijanie - stwierdził.
Haki na Wojtunika
Jak twierdzi Wojciech J., superuprawnienia kazano mu wykorzystywać m.in. do walki politycznej. Agent miał znaleźć haki na byłego szefa CBA Pawła Wojtunika. Chodziło między innymi o jego pobyt wraz z rodziną w placówkach Straży Granicznej w Bieszczadach.
"Chodziło o to, aby znaleźć cokolwiek (...) i meldować bezpośrednio Bejdzie" - twierdzi J.
Agent wydalony ze służby
Agent przekonuje, że został wydalony ze służby po tym, jak odkrył, że w CBA zatuszowano sprawę seksnagrania polityka PiS z Podkarpacia. Płyta DVD, na którym zarejestrowano jego stosunek z prawdopodobnie nieletnią Ukrainką, zniknęła z sejfu Wojciecha J.
Radio ZET ujawniło, że po odejściu Wojciecha J. ze służby agenci CBA negocjowali z nim dostarczenie kopii nagrania i ujawnienie źródła. Oferoawno mu nawet powrót do służby w roli konsultanta. CBA zaprzecza jego wersji wydarzeń.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl