ŚwiatWojna w Syrii wchodzi w kolejny strategiczny wiraż. Zaskakujące i spektakularne porażki reżimu Asada

Wojna w Syrii wchodzi w kolejny strategiczny wiraż. Zaskakujące i spektakularne porażki reżimu Asada

Gdy wydawało się, że syryjski reżim Baszara al-Asada odzyskuje grunt pod nogami, nagle poniósł on z rąk islamistycznych rebeliantów szereg spektakularnych porażek. Ostatnie sukcesy sił antyrządowych były dla władz w Damaszku całkowitym zaskoczeniem. Niestety najprawdopodobniej oznacza to, że wojna syryjska wchodzi w kolejną fazę, w której poleje się jeszcze więcej krwi.

Wojna w Syrii wchodzi w kolejny strategiczny wiraż. Zaskakujące i spektakularne porażki reżimu Asada
Źródło zdjęć: © AFP | AMC / ZEIN AL-RIFAI
Tomasz Otłowski

W lutym bieżącego roku wojna domowa w Syrii niemal niezauważenie wkroczyła w kolejny, piąty już, rok trwania. Niestety, nic nie wskazuje, aby ten krwawy konflikt - który tylko w 2014 roku pochłonął ok. 76 tys. istnień ludzkich, w przeważającej większości cywili - miał szanse zakończyć się w najbliższej przyszłości. Wręcz przeciwnie, wojna syryjska wchodzi właśnie w kolejny strategiczny wiraż, a dotychczasowe trendy ulegają zmianie, która oznacza raczej intensyfikację walk, niż ich słabnięcie.

W ubiegłym roku wydawało się już, że reżim prezydenta Baszara al-Asada odzyskuje grunt pod nogami - i to nie tylko w przenośni: siłom lojalistycznym udało się bowiem odbić z rąk rebeliantów wiele z utraconych wcześniej regionów i miast kraju. Reżim, nawet jeśli nie miał szans na wygranie wojny, to przynajmniej umocnił swe pozycje i odepchnął od siebie widmo zagłady, jakie wisiało nad nim przez pierwsze niemal trzy lata konfliktu.

Tymczasem początek obecnego roku obfitował w szereg spektakularnych, widowiskowych porażek sił rządowych. W relatywnie krótkich odstępach czasu - między styczniem a kwietniem - reżim utracił kilka ważnych instalacji militarnych i baz w północnych prowincjach Idlib i Aleppo, a także dwa kluczowe miasta - Idlib (stolicę prowincji) i Dżisr asz-Szughur. Oba te ośrodki mają duże znaczenie strategiczne - ich posiadanie umożliwia pełną kontrolę nad głównym szlakiem transportowym rebeliantów, wiodącym z Turcji, skąd płyną do północnej Syrii ludzie, pieniądze, broń i sprzęt.

W rezultacie tych wydarzeń zasadniczej zmianie uległa sytuacja strategiczna na całym północnym froncie wojny syryjskiej, do niedawna uważanym za w miarę przewidywalny. Jeszcze kilka miesięcy temu walczący tam rebelianci byli w defensywie, a siły rządowe powoli zacieśniały pętlę okrążenia wokół Aleppo, licząc na powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu z Homs, czyli skłonienie obrońców do opuszczenia miasta w ramach wymuszonego rozejmu. Stało się jednak inaczej i obecnie to rebelianci są stroną realizującą skuteczne działania ofensywne, spychając lojalistów na zachód i południe. Warto zastanowić się, co jest przyczyną tej nagłej i dość niespodziewanej zmiany sytuacji? Czy taki obrót wydarzeń może oznaczać, iż w konflikcie syryjskim dojdzie do przełomu, który ponownie odwróci koleje wojny?

Armia Podboju

Ostatnie klęski sił rządowych na północy Syrii są dziełem nowej koalicji islamistycznej o nazwie Armia Podboju (Dża’isz al-Fateh), powołanej oficjalnie do życia w marcu, ale w praktyce funkcjonującej już pod koniec zeszłego roku. W skład tej koalicji wchodzi ok. 8-10 grup dżihadystycznych, w tym m.in. Ahrar asz-Sham (największe ugrupowanie islamistyczne w Syrii), Liwa al-Haqq, Dża’isz al-Sunna, Ansar al-Din, Dżund al-Aqsa. Jednak główną operacyjną, polityczną i ideologiczną osią tego koalicyjnego ugrupowania jest jednak Front al-Nusra, będący oficjalną ekspozyturą Al-Kaidy na terenie Syrii.

To właśnie liderzy Frontu doprowadzili do zjednoczenia rozproszonych dotychczas organizacji islamskich radykałów, walczących w Syrii. Proces ten miał niekiedy żywiołowy charakter, a grupy, które nie chciały dobrowolnie przyłączyć się do koalicji islamistycznej, były brutalnie rozbijane lub (jak Harakat al-Hazm) zmuszane do samorozwiązania. Front al-Nusra nie przebiera też w środkach, jeśli chodzi o relacje z tzw. umiarkowanymi strukturami antyrządowej zbrojnej opozycji. Gdy pod koniec ubiegłego roku konsolidacja sił i struktur islamistów w prowincjach Idlib i Aleppo nabierała rozmachu, jednym z pierwszych celów bojowników Al-Kaidy w Syrii stały się bazy i pozycje prozachodniego Syryjskiego Frontu Rewolucyjnego, który ostatecznie zmuszony został do wycofania swych sił z tej części Syrii.

Zjednoczenie sił islamistycznych w północnej Syrii przyczyniło się do natychmiastowej poprawy ich militarnej efektywności. Zadziałał tu efekt synergii - połączenie rozproszonych do niedawna sił i środków musiało dać rezultaty w postaci skokowego zwiększenia skuteczności działań. Każda z większych grup, zgłaszając akces do Armii Podboju, wniosła zresztą w wianie różne korzyści i przewagi operacyjne. I tak Front al-Nusra dysponuje największymi funduszami, najlepiej przeszkolonymi kadrami oraz cieszy się z posiadania najliczniejszej "floty" pojazdów pancernych, w tym czołgów (ma ich ponoć ok. 100). Z kolei Ahrar asz-Sham dysponuje największą liczbą bojowników (mówi się nawet o 20 tys.), zaś Dżund al-Aqsa "specjalizuje" się w zaawansowanych operacyjnie zamachach samobójczych, które regularnie demolują pozycje lojalistów w prowincji Idlib.

Warto w tym kontekście podkreślić, że wiele z grup tworzących dzisiaj Armię Podboju miało (lub ma nadal) pośredni, a czasem nawet bezpośredni dostęp do źródeł zaopatrzenia w zaawansowane systemy najnowocześniejszego uzbrojenia produkcji zachodniej. W marcu tego roku świat obiegły nagrania wideo przedstawiające walki pod Idlibem, na których widać operatora z Frontu al-Nusra, niszczącego przy użyciu wyrzutni przeciwpancernych pocisków kierowanych typu TOW syryjski czołg T-72. A przecież TOW to nie RPG, a jego skutecznej obsługi nie można nauczyć się w kilka godzin...

Całkowite zaskoczenie

Jak się wydaje, te błyskotliwe (i błyskawiczne) sukcesy sił antyrządowych na północy stanowiły całkowite zaskoczenie dla władz syryjskich. Reżim chyba autentycznie nie spodziewał się problemów w tej części kraju. Więcej troski sprawiały mu m.in. wydarzenia w samym Damaszku, gdzie na początku kwietnia nagła operacja formacji Państwa Islamskiego (PI) wymierzona w obóz dla palestyńskich uchodźców w dzielnicy Yarmouk spowodowała, że siły kalifatu znalazły się zaledwie kilka kilometrów od ufortyfikowanej siedziby prezydenta al-Asada. Sytuację zażegnano po kilkudniowych, ciężkich i krwawych walkach, w których zginęły setki ludzi, a Yarmouk - już wcześniej (w 2012 roku) ciężko doświadczony -zamienił się w stos gruzów.

Epizod ten warto zapamiętać także z innego względu - w walkach o obóz aktywnie uczestniczyły liczne palestyńskie milicje, podległe formalnie Hamasowi, które biły się ramię w ramię z siłami rządowymi przeciwko islamistom z kalifatu. Na paradoks zakrawa fakt, że ideowi spadkobiercy pierwszej generacji muzułmańskich ekstremistów, związanej z Bractwem Muzułmańskim (Hamas), zbrojnie starli się z kolejną, najnowszą emanacją tej ideologii, czyli Państwem Islamskim. A wszystko na terenie Damaszku, gdzie swą siedzibę ma alawicki (szyicki) reżim o jawnie antysunnickim nastawieniu...

Niezależnie jednak, jakie były tego faktyczne przyczyny, jedno jest pewne - władze syryjskie przegapiły nadchodzącą na północy burzę. W rezultacie, dotychczasowy stan rzeczy w regionie Idlibu i Aleppo - w którym siły rebelianckie były podzielone i operowały w sposób nieskoordynowany, a do tego od wschodu coraz silniej naciskało je Państwo Islamskie (IS) - najwyraźniej przeszedł już do historii. Obecnie wszystkie strony konfliktu w tej części kraju na nowo organizują swoje strategii i plany działania, dostosowując je do zmienionej rzeczywistości politycznej i militarnej.

Bezczynność Państwa Islamskiego

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na zachowanie sił kalifatu - od kilku miesięcy (mniej więcej od porażki pod Kobane) PI niemal zupełnie zaprzestało prowadzenia działań ofensywnych w północnej i północno-wschodniej części Syrii, wymierzonych w siły rządowe. Ta swoista pauza operacyjna Państwa Islamskiego była (i w istocie jest nadal) jednym z istotniejszych powodów sukcesów islamistów z Armii Podboju, którzy mogli dzięki bierności PI z całym impetem skupić się na eliminacji kolejnych, niezdobytych dotychczas, bastionów reżimu w Idlibie i Aleppo. Mała aktywność Państwa Islamskiego na północnym-wschodzie Syrii może świadczyć albo o celowym wstrzymaniu działań (czyżby w celu pośredniego wspomożenia wysiłków koalicji skupionej wokół Frontu al-Nusra?), albo też o rozprzężeniu wewnętrznym i rosnącej na tym tle słabości - przypominają się w tym kontekście niedawne doniesienia o możliwej śmierci lub trwałej niedyspozycji kalifa Ibrahima.

Być może jednak przyczyną zaniechania aktywności Państwa Islamskiego wokół Aleppo i Idlibu jest całkiem prozaiczny fakt, że jego oddziały prowadzą aktualnie kilka dużych operacji zaczepnych w innych częściach kontrolowanego przez siebie terytorium syryjskiego. Jedna z takich akcji ma właśnie miejsce w okolicach Homs, gdzie islamiści poczynili ostatnio znaczne postępy. Akcja ta jest skoordynowana z intensywnymi działaniami sił kalifatu wokół pustynnego miasta Tadmur (położonego tuż obok ruin starożytnej Palmyry), gdzie znajduje się jedna z najważniejszych dla reżimu al-Asada baza sił powietrznych, umożliwiająca łączność z Irakiem i Iranem.

Inna ofensywa PI toczy się w prowincji Hasaka na północnym-wschodzie, gdzie bronią się mieszane siły kurdyjsko-rządowe. Największą ofensywą sił kalifatu jest jednak operacja, której celem jest baza Syryjskich Arabskich Sił Powietrznych (SAAF) w Kweres (vel Rasm Al Abboud). Położona na wschód od Aleppo, baza ta od ponad roku jest całkowicie otoczona przez formacje kalifatu. Olbrzymia (pod względem zajmowanego obszaru) instalacja militarna - co ciekawe, wybudowana w latach 60. ub. wieku przez Polaków w ramach "internacjonalistycznej pomocy dla narodu syryjskiego" i mieszcząca przed wojną akademię sił powietrznych Syrii - jest dzisiaj ostatnią bazą lotniczą na północy kraju, kontrolowaną jeszcze przez rząd w Damaszku. Jest też jedną z zaledwie 17 czynnych baz SAAF na terenie całego kraju, znajdujących się jeszcze w rękach reżimu. Znaczenie strategiczne i operacyjne Kweres AB - po upadku Idlibu i pogorszeniu sytuacji sił rządowych wokół Aleppo - znacznie wzrosło. Utrzymanie tego obiektu w rękach sił rządowych
staje się więc priorytetem porównywalnym z obroną podobnej instalacji SAAF w Dajr az-Zaur we wschodniej Syrii, także otoczonej przez siły PI.

Reżim Asada wciąż trzyma się mocno

Jak widać, sytuacja strategiczna i operacyjna u progu piątego roku syryjskiej wojny jest wciąż skomplikowana, a sam konflikt wydaje się daleki od wypalenia. Jednak z całą pewnością przesadzone są liczne ostatnio głosy, wieszczące rychły upadek reżimu prezydenta al-Asada. Poniesione w ostatnich tygodniach i miesiącach na północy straty - terytorialne oraz w personelu i sprzęcie - są bez wątpienia militarnie i strategicznie bolesne, a wizerunkowo niekorzystne. Nie stanowią one jednak o być albo nie być reżimu jako takiego, który wciąż trzyma się mocno w innych kluczowych regionach kraju.

Władze w Damaszku wciąż mogą liczyć również na niesłabnącą pomoc ze strony sojuszników, zarówno regionalnych (Iran, Irak, Hezbollah), jak i spoza regionu (głównie Rosji). Widać już zresztą, że ostatnie niepokojące wydarzenia na północy Syrii skłoniły "przyjaciół Asada" do intensyfikacji udzielanego przez nich wsparcia. Rosjanie np. dostarczyli w kwietniu do Damaszku kolejną partię nowoczesnego uzbrojenia lekkiego (m.in. karabinki AK-74M i wielkokalibrowe karabiny wyborowe KVSK "Kord") wraz z amunicją, a także części zamienne do samolotów bojowych. Hezbollah z kolei wysłał do Syrii kolejnych kilkuset swych elitarnych bojowników, którzy od razu (i to z dużym powodzeniem) weszli do akcji w regionie masywu Qalamoun na pograniczu z Libanem, zmuszając do odwrotu okopanych tam rebeliantów (nomen omen z Frontu al-Nusra). Ostatnie doniesienia wskazują, że oddziały Hezbollahu zaobserwowano też niedawno pod Aleppo. Może to sugerować, że władze Syrii montują w tym regionie silne zgrupowanie bojowe, którego celem będzie
próba odwrócenia strategicznego trendu i odzyskania inicjatywy na północy kraju.

Konflikt syryjski, jako faktyczna "wojna zastępcza" głównych regionalnych mocarstw, ma zatem szanse jeszcze długo nie schodzić z czołówek serwisów informacyjnych. Przynajmniej dopóty, dopóki ci zewnętrzni gracze sami nie dojdą do porozumienia - a to może potrwać jeszcze wiele lat.

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (139)