Polska"Nie sądziłam, że chodziło o Madziulkę, lecz o mnie"

"Nie sądziłam, że chodziło o Madziulkę, lecz o mnie"

- Nie sądziłam, że chodziło o Madziulkę, myślałam, że chodziło o mnie - opowiadała matka porwanej Magdy podczas konferencji prasowej z Krzysztofem Rutkowskim, który obecnie zajmuje się sprawą porwania Madzi. Ona, jej mąż i teściowa opowiedzieli też porwaniu i zachowaniu mediów. - Apelujemy do sprawcy: oddaj dziecko, a my ci zagwarantujemy, że ani jednego dnia nie będziesz w więzieniu, a nagroda - 30 tys. będzie twoja. Zachowasz też anonimowość - powiedział detektyw Krzysztof Rutkowski.

"Nie sądziłam, że chodziło o Madziulkę, lecz o mnie"
Źródło zdjęć: © WP.PL | Damian Wis

29.01.2012 | aktual.: 29.01.2012 17:50

Krzysztof Rutkowski podziękował wszystkim za wsparcie, którego doświadcza rodzina Magdy. - Cały Śląsk i cała Polska zajmuje się tą sprawą. Nie można popadać jednak w psychozę strachu, bo dochodzą nas słuchy, że matki boją się wychodzić ze swoimi dziećmi na spacery. To nie jest seryjny porywacz dzieci - podkreślił.

Zaznaczył też, że interesuje ich wyłącznie wątek kryminalny, nie społeczny. - Jakiekolwiek spekulacje, że dziecko mógł porwać biologiczny ojciec Madzi lub podobne, są bzdurą - powiedział. Podczas konferencji podkreślał, że rodzice Magdy poznali się w kościele, mają swoje zainteresowania, są normalnymi ludźmi.

Rutkowski poprosił matkę dziecka, Katarzynę Waśniewską, by przedstawiła dziennikarzom, co się stało w dniu porwania.

- Nie szłam na spacer. Chciałam zostawić Madziulkę mojej mamię i do niej szłam. W pewnym momencie poczułam się niepewnie. Zatrzymałam wózek i odwróciłam się. Za mną szedł jakiś mężczyzna w kapturze. Zaniepokoiło mnie, że zwolnił kroku, jak na niego spojrzałam. Zmieniłam wtedy trochę drogę, by iść tam gdzie jest więcej ludzi - opowiadała.

- Potem ten człowiek zniknął mi z oczu i dlatego nie pojechałam krótszą drogą przez park, tylko bardziej ruchliwą. Wolałabym go ciągle widzieć. Kontaktowałam się cały czas z bratem, który miał mi pomóc wnieść wózek do mamy - tłumaczyła pani Katarzyna.

- Nie sądziłam, że chodziło o Madziulkę, myślałam, że temu facetowi chodziło o mnie - opowiadała matka. Potem zdecydowała, że pojedzie z wózkiem między blokami, ale tam już było widać blok jej mamy i czuła się bezpiecznie. To właśnie tam doszło do porwania.

Z ziemi podniósł ją sąsiad. - Ocknęłam się, gdy usłyszałam, że w wózku nie ma dziecka - mówiła pani Katarzyna.

Kto mógł porwać Magdę?

Rutkowski tłumaczył na konferencji, że może to być ktoś, kto stracił swoje dziecko. Nie wyklucza też adopcji kryminalnej. - Być może ktoś zamówił to dziecko - mówił Rutkowski. Jeszcze raz apeluje do porywacza, by oddał dziecko, a nie pójdzie ani na jeden dzień do więzienia i jeszcze dostanie nagrodę.

Na konferencji zabrał głos też ojciec dziecka, Bartek Waśniewski. - Od czasu, gdy zajął się sprawą Krzysztof Rutkowski, wszystko się usystematyzowało. Wcześniej nagonka mediów była straszna - mówił. Odniósł się też do zarzutów, że rodzice nie okazują emocji podczas wywiadów. - Nie mamy już siły ich okazywać - tłumaczył.

Babcia dziecka, Beata Cieślik, powiedziała, że jest wdzięczna mediom za nagłośnienie sprawy, ale wiele pytań było nie na miejscu np: "jak się pani czuje?".

Rutkowski szuka Magdy

Detektyw Rutkowski zaangażował się w sprawę wyjaśnienia okoliczności zaginięcia małej Magdy. Wierzy w pozytywne zakończenie sprawy. - Jeszcze nigdy nie byłem takim optymistą, a pomagałem w kilku sprawach dotyczących porwań dzieci - mówi detektyw.

- W pracę zaangażowałem swoich najlepszych specjalistów, w razie potrzeby jestem w stanie uruchomić nawet sto osób - zapowiada detektyw.

Rutkowski zaapelował do sprawcy. Wcześniej zrobił to m.in.w Wirtualnej Polsce. - Oddaj dziecko, a my ci zagwarantujemy, że ani jednego dnia nie będziesz w więzieniu, a nagroda - 30 tys. będzie twoja. Zachowasz też anonimowość - powiedział na niedzielnej konferencji.

Jak doszło do porwania

Dziewczynka zniknęła we wtorek wieczorem w Sosnowcu. Według relacji matki, dziecko zostało porwane z wózka.

O zniknięciu małej Magdy policjanci dowiedzieli się we wtorek po godz. 18.00 od przedstawicieli pogotowia ratunkowego. Dyspozytor pogotowia powiadomił dyżurnego sosnowieckiej komendy policji o młodej kobiecie, która na ul. Legionów straciła przytomność. Z relacji 22-letniej sosnowiczanki wynikało, że została zaatakowana od tyłu i straciła przytomność. Gdy się ocknęła, stwierdziła zniknięcie jej 6-miesięcznej córki.

Na miejsce natychmiast pojechali policjanci. Przeczesano rozległy teren wokół miejsca zdarzenia, pobliski park oraz blokowiska. Przesłuchani zostali rodzice dziecka. Poszukiwani są również świadkowie zdarzenia.

Rysopis poszukiwanej dziewczynki:

Wzrost ok. 60-70 cm, oczy koloru ciemnozielonego (oliwkowe), widoczny jest wyrzynający się ząb - dolna jedynka. Dziewczynka ma włosy bardzo krótkie - niemowlęce - koloru ciemnobrązowego, wytarte z tyłu głowy.

Dziecko ubrane było w różową czapkę z białym trójkątem z przodu, dwuczęściowy pluszowy komplet w kolorze beżowym, zapinany na zamek oraz spodnie w tym samym kolorze i białe rękawiczki. Wraz z dzieckiem zniknął kocyk koloru różowego w różnokolorowe misie.

Wszystkie osoby, które przebywały we wtorek około 18.00 na ul. Legionów, widziały osobę z podobnym dzieckiem, lub mogą posiadać jakiekolwiek informacje w tej sprawie, proszone są o kontakt z sosnowieckimi policjantami - tel. 32 296 12 55 lub z najbliższą jednostką policji - tel. 997.

Zobacz także
Komentarze (995)