Tatry. "Nigdy jeszcze tak się nie bałam". Dramatyczna relacja turystek
Tatry. Oko w oko z niedźwiedziem. Do mrożącego krew w żyłach spotkania doszło w drodze na Giewont. Matka zobaczyła, jak za córką stoi niedźwiedź.
24.07.2019 | aktual.: 24.07.2019 11:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pani Aleksandra Matys zrelacjonowała swoją przygodę portalowi Tatromaniak. Razem z córką wyruszyła w poniedziek o godzinie 7 rano z Kuźnic niebieskim szlakiem w kierunku Giewontu. Po godzinie wędrówki kobiety zatrzymały się między Kalatówkami a Halą Kondratową i usiadły, żeby zjeść kanapki.
Kobieta rozmawiała jeszcze z mężem przez telefon. Prawdopodobnie dlatego nie usłyszała, co się dzieje za jej plecami.
"Nagle wstałam i zobaczyłam za plecami córki niedźwiedzia" - opowiada pani Aleksandra. Niedźwiedzica miała stać na dwóch łapach i przeraźliwie zaryczeć. Potem uderzyła łapą w gałąź.
Obie turystki rzuciły kanapki, wodę i wszystko co miały i zaczęły uciekać. Matka zdaje sobie sprawę, że to wbrew wszelkim zaleceniom, które mówią, by odchodzić od zwierzęcia powoli. "Nasza reakcja nie była właściwa, ale stres odebrał nam rozum i chyba też odwagę" - tłumaczy.
Niedźwiedzica zajęła się porzuconymi rzeczami, a matka z córką biegły ile sił w nogach. Zatrzymały się dopiero w schronisku, które było w odległości 15 minut drogi.
Kobieta przyznaje, że nigdy wcześniej tak się nie bała-- szczególnie o dziecko. Podkreśla też, że cały czas szła szlakiem. Ludzie często sądzą, że trzeba wejść w las lub zboczyć ze szlaku, by spotkać dzikie zwierzę.
Swoją relacją Aleksandra Matys chciała ostrzec innych turystów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: Tatromaniak