Smoleńsk przykrył Katyń. Tak słabej delegacji nie było tam od lat
Po przejęciu władzy w Polsce przez Prawo i Sprawiedliwość, Zbrodnia Katyńska odeszła w niepamięć. W tym roku podczas obchodów Dnia Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej nasz kraj reprezentował ambasador RP w Rosji. Wcześniej byli to często prezydent, premier lub ministrowie. Dlaczego tak się dzieje?
- Obecnie najważniejsze są obchody rocznic Katastrofy Smoleńskiej organizowane w Polsce, a Katyń zszedł niestety na drugi plan. Podobnie było rok temu. Ostatnie duże obchody jakie pamiętam to 2015 rok - mówi Wirtualnej Polsce Izabella Sariusz-Skąpska, Prezes Zarządu Federacji Rodzin Katyńskich.
Wtedy na uroczystościach pojawili się jeszcze szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jacek Cichocki, minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska i podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Konrad Pawlik.
Rok temu, na czele delegacji wysłanej przez PiS stanęła już zaledwie Anna Maria Anders w randze sekretarza stanu w KPRM, a w tym roku ambasador RP w Rosji Włodzimierz Marciniak.
- Towarzyszyli mu pracownicy Ministerstwa Kultury i doradca prezydenta Andrzeja Dudy, ale to nie jest format jakiego życzylibyśmy sobie na obchodach upamiętniających tak ważne wydarzenie - komentuje Sariusz-Skąpska.
Dojazd do Katynia najtrudniejszy od lat
Na obchodach w Katyniu pojawia się jednak nie tylko coraz mniej polityków, ale również przedstawicieli Rodzin Katyńskich. Kiedyś w ramach organizowanych przez rząd przelotów docierali samolotem aż do Witebska. Mimo że wielu z nich to osoby starsze, przejazd 100 km do Katynia nie był wielkim problemem. Obecnie przeloty organizowane są do Moskwy skąd do pokonania autokarem jest aż 400 km.
- To akurat wynik decyzji władz rosyjskich. Od końca ubiegłego roku zmieniła się tam retoryka i teraz obcokrajowcy mogą przekraczać wyłącznie międzynarodowe przejścia graniczne. Przejścia między Białorusią i Rosją do takich nie należą, dlatego nie mogą ich przekraczać nawet dyplomaci - wyjaśnia Kierownik Agencji Konsularnej RP w Smoleńsku Joanna Strzelczyk.
W rozmowie z WP dodaje, że dobrze byłoby, "gdyby chociaż ten raz w roku w Katyniu mogła pojawić się większa reprezentacja z Polski, ale niestety nie zawsze zależy to od nas".
Jeszcze nie wszystko stracone
Po symbolicznym uderzeniu w Dzwon Pamięci w poniedziałek w Lesie Katyńskim odbyła się m.in. msza św., ceremonia złożenia wieńców i odczytany został list ministra kultury Piotra Glińskiego.
W obchodach uczestniczyła w sumie około 100-osobowa polska delegacja: krewni ofiar zbrodni katyńskiej i katastrofy smoleńskiej wraz z przedstawicielami MKiDN, Kancelarii Prezydenta, duchowieństwa, Wojska Polskiego i harcerstwa.
- Mamy nadzieję, że to nie koniec. Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej przypada na 13 kwietnia i w tym roku pokrywa się niestety z Wielkim Tygodniem Świąt Wielkanocnych, ale liczymy na to, że jakieś uroczystości zostaną jeszcze zorganizowane - mówi Sariusz-Skąpska.
Faktycznie w środę na godz. 17 w Muzeum Katyńskim planowane jest m.in. odprawienie uroczystej mszy św. Czy pojawią się na niej jacyś przedstawiciele polskiego rządu? - Mam nadzieję, że tak, ale ciężko to przewidzieć - podsumowuje Prezes Zarządu Federacji Rodzin Katyńskich.
Chcieli uniknąć odpowiedzialności
Do zbrodni katyńskiej, w wyniku której zamordowano ok. 22 tys. polskich obywateli, m.in. oficerów Wojska Polskiego, policjantów i osób cywilnych należących do elit II Rzeczypospolitej, doszło wiosną 1940 r. Z polecenia najwyższych władz Związku Sowieckiego, z Józefem Stalinem na czele, masowych zabójstw m.in. w Lesie Katyńskim, w Kalininie (obecnie Twer), Charkowie dokonali funkcjonariusze NKWD.
Przez wiele lat władze sowieckiej Rosji wypierały się odpowiedzialności za mord, obarczając nim III Rzeszę Niemiecką.