Rosja podgrzewa i studzi konflikty. Zachód bezradny wobec agresji Moskwy
Walki wokół Awdijewki na wschodzie Ukrainy równie szybko wygasły jak się rozpoczęły. Gwałtowna wymiana ognia kosztowała życie kilkudziesięciu ludzi po obu stronach linii frontu. Z powodu mrozów pojawiło się nawet widmo katastrofy humanitarnej w pozbawionym prądu, dwudziestopięciotysięcznym miasteczku. To wszystko wystarczyło, żeby Rosja pokazała, że może i nie zawaha się podgrzać zamrożony konflikt oraz użyć go jako metoda wpływania na politykę Zachodu.
Rosja kontroluje to, co dzieje się w Donbasie, a decyzja o eskalacji walk musiała przejść przez ręce prezydenta Władimira Putina. - Na poziomie strategicznym Rosjanie w pełni kontrolują tak zwanych „separatystów ” – powiedział Wirtualnej Polsce Wojciech Konończuk, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW). - Są to siły częściowo złożone z obywateli Ukrainy, a częściowo są to wysłani tam kadrowi oficerowie armii rosyjskiej. Na poziomie technicznym przywódcy „separatystów” mają swobodę zarządzania, natomiast jeśli chodzi o decyzje ważne z punktu widzenia Rosji, to jedynie wykonują polecenia Moskwy.
Kreml nie potrzebuje dużo czasu, aby w praktyce zrealizować polityczną decyzję o wywołaniu walk, gdyż Rosjanie nie tylko mają ludzi w części Donbasu znajdującej się poza kontrolą Kijowa, ale także wystarczająco dużo wojska i sprzętu przy granicy z Ukrainą i nową bazę w obwodzie rostowskim. W razie potrzeby mogą bardzo szybko przerzucić odpowiednie siły. - Ostatnie walki pokazały też, jak łatwo jest taką eskalację wyciszyć – zauważył ekspert OSW. - Ta najgorętsza faza trwała trzy dni a potem artyleria po stronie separatystów zaczęła ucichać. To jest konflikt w pełni przez Rosję kontrolowany, który Rosjanie wykorzystują i będą wykorzystywali.
Rosja silna słabością Zachodu
Zdaniem Konończuka Rosjanie przede wszystkim chcą wpłynąć na politykę Donalda Trumpa, z którym wiążą wielkie nadzieje. - Ukraina jest bardzo ważnym elementem agendy międzynarodowej, którą Rosja chciałaby negocjować z nowym prezydentem USA – powiedział ekspert. - Dla Donalda Trumpa Ukraina nie jest żadnym priorytetem. To może być jedynie część większej transakcji i na to liczą Rosjanie. Nie sądzę, żeby Donald Trump miał jakikolwiek plan w sprawie Ukrainy, ale nie wykluczam, że Rosjanie będą potrafili umiejętnie go skierować w stronę większej transakcji, Ukraina będzie zaledwie jednym z jej elementów. Na przykład Trump podkreśla potrzebę walki z Państwem Islamskim. Tutaj Rosjanie mogą go wspomóc w zamian za ustępstwa na Ukrainie.
W rozmowie z Wirtualną Polską dr Łukasz Jasina, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zauważył, że wojna na Ukrainie jest także narzędziem wpływania na Unię Europejską, a zwłaszcza na duże kraje takie, jak Francja czy Niemcy. - Nie jest tajemnicą, że Unia Europejska jest w kryzysie, co powoduje, że jest bardzo podatna na inne kryzysy – powiedział Jasina. - Dlatego eskalacja i brak odpowiedniej reakcji Brukseli może powodować dalszą utratę autorytetu Unii Europejskiej.
Kraje Wspólnoty nie potrafią się porozumieć, zwłaszcza, że politykę zdominowały kampanie wyborcze w Niemczech, Francji i w Holandii, gdzie polityka zagraniczna odzwierciedla niepewną sytuację wewnętrzną. Według Jasiny rywalizacja pomiędzy socjaldemokratą Martinem Schulzem a kanclerz Angelą Merkel powoduje, że relacje niemiecko – rosyjskie znowu są otwarte. Potwierdza to bardzo słaba reakcja na konflikt wokół Awdijewki. - Z tego powodu ten konflikt inspirowany, albo przynajmniej tolerowany przez Rosjan stanowił rozpoznanie bojem intencji kolejnych państw unijnych, a także słabości Trumpa w polityce międzynarodowej – powiedział Jasina. - Na dzień dzisiejszy Rosjanie mogą uznać tę eskalację za sukces, bo wszyscy pokazali słabość.
Donbas to nie jedyny „zamrożony konflikt”
Rosja potwierdziła, że może powrócić do starej polityki polegającej na prowokowaniu konfliktów lokalnych i poszerzania sobie w ten sposób pola do negocjacji z Zachodem. Ukraiński Donbas nie jest jedynym miejscem, gdzie Kreml może stosować taką politykę. - Rosjanie mogą w ten sposób wykorzystywać wszystkie konflikty na terenie Wspólnoty Niepodległych Państw, czyli na przykład w Gruzji czy w Naddniestrzu – powiedział Jasina - ale nawet oni są na tyle mądrzy, żeby nie wspierać żadnego konfliktu, który przekroczy pewne granice prawne i zmusi kraje Europy Zachodniej i USA do reakcji. Moim zdaniem nie ma w tej chwili żadnego ryzyka prowokacji na terenie krajów należących do NATO, czyli na przykład na terenie Państw Nadbałtyckich. Rosjanie dobrze wiedzą, gdzie są te granice, co powoduje, że Amerykanie, Francuzi czy Niemcy mogą ignorować to, co się dzieje na Ukrainie, a w przypadku Estonii musieliby zareagować.
W rozmowie z Wirtualną Polską Wojciech Konończuk podkreślił, że także Ukraina wykorzystała eskalację dla swoich celów. Zdaniem eksperta OSW to nie Kijów walki sprowokował, ale z całą pewnością pokazał, że sankcje nałożone na Rosję są potrzebne. W ten sposób Ukraina chciała storpedować głosy z Zachodu wzywające do ich zniesienia.