Premia Misiewicza. Zastanawia tylko data
W sieci pojawił się dokument, w którym, decyzją ministra Antoniego Macierewicza, kilku jego bliskich doradców, w tym Bartłomiej Misiewicz, zostało uhonorowanych nagrodą pieniężną za "osobiste zaangażowanie w realizację zadań służbowych". W tej informacji nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w ostatnim czasie były rzecznik MON przebywał na urlopie i nijak nie mógł się wykazać szczególną pracowitością.
Portal Oko.press dotarł do decyzji numer 56 z 10 marca 2017 roku, w której minister obrony narodowej przyznaje Bartłomiejowi Misiewiczowi - szefowi swojego gabinetu - 7 tys. złotych wyróżnienia. W dokumencie wyszczególnieni są również trzej doradcy: Katarzyna Jakubowska, Krzysztof Łączyński oraz Małgorzata Stafecka, którzy otrzymali kolejno 10 tys., 7 tys., oraz 4 tys. złotych premii. Wszyscy pracownicy resortu zostali w ten sposób uhonorowani za "duży wkład pracy i osobiste zaangażowanie w realizacji zadań służbowych".
"Czy się stoi, czy się leży..."
O ile w sytuacji doradców ministra sprawa wydaje się jasna, to w przypadku Bartłomieja Misiewicza już tak przejrzyście nie jest. Wszystko dlatego, że według oficjalnych informacji, w ostatnich miesiącach Misiewicz przebywał na urlopie. A gdy tylko wracał, wokół niego rozpętywała się kolejna afera.
- Sprawa Misiewicza jest zamknięta, Antoni Macierewicz wyciągnął konsekwencje w stosunku do Misiewicza i ta sprawa jest zamknięta. To odpowiedzialność Macierewicza. Misiewicz nie pełni już żadnej funkcji kierowniczej w MON - mówiła 23 marca w programie "Jeden na jeden" Beata Szydło. Natomiast rzecznik kancelarii premiera Rafał Bochenek stwierdził, że nie śledzi kariery poszczególnych osób w rządzie i nie ma pojęcia, czy Misiewicz wciąż pracuje w ministerstwie.
Zatem fakt, że decyzja Antoniego Macierewicza pojawiła się dwa tygodnie wcześniej niż stanowisko rządu ws. młodego doradcy nic nie zmienia. Ponieważ, jak łatwo zauważyć, Bartłomiej Misiewicz w czasie trwania urlopu, szczególnie pracy resortu nie mógł się przysłużyć.
Ponadto Oko.press zwróciło się do resortu z pytaniami za jaki okres została przyznana nagroda oraz czy Misiewicz otrzymał odprawę. Jednak ministerstwo nie udzieliło na nie odpowiedzi, ale jednocześnie nie zaprzeczyło, że decyzja numer 56 z 10 marca 2017 roku nie została wydana przez Antoniego Macierewicza. Ponadto portal zapytał samego Misiewicza, kiedy dokładnie przebywał na urlopie oraz za jakie konkretnie zadania mogła zostać przyznana nagroda. Niestety, sam zainteresowany również odmówił komentarza.
Jak twierdzą źródła Wirtualnej Polski w MON, dokument przedstawiony przez Oko.press najprawdopodobniej jest prawdziwy.
Kariera aptekarza
Bartłomiej Misiewicz został szefem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza oraz jego rzecznikiem prasowym w listopadzie 2015 roku. Wcześniej był pracownikiem apteki Aronia w Łomiankach, asystentem Macierewicza i szefem biura Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej. Natomiast w sierpniu 2016 r. minister odznaczył go złotym medalem „Za Zasługi dla Obronności Kraju”.
"Fucha" w PGZ
Na początku tygodnia do mediów dotarła informacja, iż Bartomiej Misiewicz zostanie pełnomocnikiem zarządu ds. komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, co w świecie politycznym wywołało niemałą burzę. Chwilę po tych doniesieniach poziom irytacji wśród opozycji podnoisła wieść, iż za miesiąc pracy były szef gabinetu Macierewicza ma otrzymać niebagatelną sumę 50 tys. złotych.
Kaczyński kontra Misiewicz
Na reakcję prezesa Prawa i Sprawiedliwości nie trzeba było długo czekać. W środę, 12 kwietnia Jarosław Kaczyński podjął decyzję o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza w prawach członka partii. I zaraz po tym powołał komisję ds. wykroczeń podopiecznego Anotniego Macierewicza. Ostatecznie, 13 kwietnia komisja pod przewodnictwem marszałka Joachima Brudzińskiego oświadczyła, że "Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej”.
Źródło: Oko.press, Twitter, WP