Nie czuję się jak Kopernik - dla WP polski odkrywca planety
Poszukiwanie planet wykonuje się w masowy sposób - obserwuje się jak największą liczbę gwiazd, by pośród kilku procent z nich znależć planety - powiedział Wirtualnej Polsce dr Maciej Konacki, astrofizyk z California Institute of Technology, odkrywca planety w Konstelacji Łabędzia.
Czy czuje się Pan jak Mikołaj Kopernik? Pańskie odkrycie - jak by nie patrzeć - właśnie obaliło teorię o powstawaniu planet...
Maciej Konacki:Do Kopernika nie śmiem się porównywać. Mam nadzieję, ze mój program obserwacyjny będzie po prostu stanowił wartościowy materiał dla teoretyków. W miarę możliwości chciałbym uniknąć jakiejkolwiek formy "upomnikowania" i innych tego typu hec. W Toruniu działają już ludzie, którzy świetnie czują się na cokole [śmiech]. A poważnie mówiąc, moje odkrycie na pewno nie jest rangi rewolucji kopernikańskiej.
Według obowiązujących teorii planeta tak duża jak Jowisz nie może istnieć w układzie trzech gwiazd. Co więcej, jak na swoje rozmiary znajduje się zbyt blisko gwiazdy macierzystej. Czy to znaczy, że przez Pana trzeba będzie zmieniać program nauczania astrofizyków?
Maciej Konacki:Myślę, że program nauczania astrofizyków bez przerwy trzeba zmieniać. Część teorii, które się wykłada na uczelniach, ma tak naprawdę charakter prowizoryczny - taka jest natura astrofizyki. Uważam, ze lepiej będzie rozbudować lub w jakiś sposób poprawić istniejące teorie niż wyrzucać je do kosza. Szereg elementów tych teorii na pewno jest poprawnych.
W jaki sposób odkrył Pan tę planetę? Czy siedział Pan godzinami przy teleskopie, omiatając wzrokiem niebo, czy miał Pan jakieś podejrzenia, żeby od razu poszukać jej w Konstelacji Łabędzia?
Maciej Konacki:Takie poszukiwanie wykonuje się w masowy sposób - to znaczy obserwuje się jak największą liczbę gwiazd, by pośród kilku procent z nich znależć planety. W tym przypadku potrzeba było kilkunastu nocy, ale w przeciągu półtora roku czy nawet dwóch lat, spędzonych na obserwacjach przez teleskop Keck I na Hawajach, i kilka miesięcy poświęconych na obróbkę zebranych danych.
W jednym z wywiadów mówił Pan, że w tym układzie planetarnym (trzy gwiazdy i jeden gazowy olbrzym) mogłaby istnieć planeta podobna do Ziemi. Na czym to podobieństwo miałoby polegać?
Maciej Konacki:Chodziło mi o to, że nie można wykluczyć istnienia takich planet "ziemskich", to znaczy skalistych, o masach porównywalnych do masy naszej Ziemi, w tym układzie. Oczywiście nie mam żadnych dowodów na "za i przeciw" - nasze techniki są na razie za mało dokładne na znajdowanie takich planet.
Z dr. Maciejem Konackim rozmawiał Mariusz Nowik, Wirtualna Polska.