"Anachroniczny frajer jak Palikot nie znajdzie już miejsca"
Niezależnie od tego, kto wygra 4 lipca prezydenturę, należy się spodziewać kilku istotnych zmian na scenie politycznej.
11.06.2010 | aktual.: 15.06.2010 11:15
Na pewno - rekonstrukcji i technokratyzacji rządu. Tusk, który dotychczas mógł ukrywać swoją niezdolność rządzenia (i brak jasnej wizji reform) za wetami Lecha Kaczyńskiego, obecnie będzie próbował przerzucić odpowiedzialność za podejmowane decyzje na silny, profesjonalny układ. Belka w NBP, Bielecki w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (ze względu na nową, zekonomizowaną geopolitykę i eurogrupę), Rostowski dalej w Ministerstwie Finansów i - po ewentualnej zmianie partnera koalicyjnego na SLD (lub tylko cichej koalicji parlamentarnej - aby zmienić konstytucję) - Kalisz znów w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Z administracją może pozostawioną Millerowi, bo zyskał ogólny szacunek i sympatię i działaniami w sprawie katastrofy i powodzi. Notariuszem takiego zbliżenia byłby (jest) A. Kwaśniewski.
Jeżeli wygra Komorowski, to owo centrum realnej władzy wzmocni jeszcze Mierzejewski (obecnie p.o. szefa Kancelarii prezydenta). A gen. Dukaczewski będzie z radości pił szampana. Jeżeli wygra Jarosław Kaczyński taka konsolidacja wokół Tuska (oparta na połączeniu PO z Ordynacką i trudnym do określenia środowiskiem profesjonalistów skupionych wokół Jerzego Koźmińskiego - szefa fundacji, z której wywodzi się Mierzejewski) będzie jeszcze szybsza. I spawana strachem.
Jeżeli tak się stanie, to partia władzy (bez wizji, ale sprawna w upartyjnianiu i państwa i gospodarki) spotka się z tym, co mgliście nazywano "układem". Nierozliczona afera hazardowa pójdzie na półkę nierozliczonej sprawy Olewnika (chodzi i o śmierć Krzysztofa i o skandalicznie prowadzone śledztwo).
Jeżeli Kaczyński nie wygra (i będzie się szykował z PiS-em do wyborów parlamentarnych za rok) to będzie w skomplikowanej sytuacji. Trudne (ale przemyślane - jak w zegarku - i odwołujące się do wizji "zrównoważonego rozwoju") reformy są koniecznie. Trzeba to będzie tłumaczyć różnicą między takim projektem a technokratycznym, za którym schroni się Tusk. Mam jednak nadzieję, że Kaczyński wygra już teraz, bo inaczej za rok będzie to już sytuacja faktów dokonanych.
Jedyną korzyścią z owej rekonstrukcji rządu Tuska będzie ostateczny upadek Palikota. Jego grepsy nie są, jak sądzę, w guście owych profesjonalistów władzy. Można się z nimi (jak ja) nie zgadzać, można zastanawiać się jaką mają wizję sojuszy międzynarodowych (np. sprawa gazu z łupków, a interesy Gazpromu), ale trzeba docenić ich zawodowstwo. Schetyna - jako integrator Partii - znajdzie tu zajęcie. Ale anachroniczny frajer - już nie. Bo wtedy zacznie się prawdziwa, może - groźna - polityka, a nie wnoszenie na tacy świńskich łbów.
I jeszcze jedno: myślałam, że korzyścią sporu, jaki miałam z Blumsztajnem będzie zmiana linii "Gazety Wyborczej". Uświadomienie sobie, że z perspektywy - nawet uzasadnionych - obsesji sztetla, nie można wydawać ogólnopolskiego dziennika. I to się zaczęło - np. świetny wywiad Wrońskiego z Ołdakowskim. Z tej perspektywy traktuję niedawny atak Andermana jako echo zlecenia na mnie otrzymanego jeszcze w poprzednim etapie. Trzymajcie dalej linię otwierania GW! Może będzie co czytać.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski