PolitykaABW w redakcji "Wprost"

ABW w redakcji "Wprost"

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w redakcji "Wprost". Poinformował o tym we wpisie na Twitterze jeden z dziennikarzy tygodnika - Michał Majewski. - To zastraszanie. Odbieram to jako presję na redakcję - skomentował w rozmowie z RMF24 redaktor naczelny tygodnika, Sylwester Latkowski.

ABW w redakcji "Wprost"
Źródło zdjęć: © WP.PL | Andrzej Hulimka

18.06.2014 | aktual.: 18.06.2014 15:13

Weszło trzech panów z ABW. Żądają wydania nośników.

— Michał Majewski (@MajewskiMichal) czerwiec 18, 2014

Wizytę funkcjonariuszy relacjonował na Twitterze Michał Majewski: "Weszło trzech panów z ABW. Żądają wydania nośników. Dziwna forma. Wejście służb do redakcji. Można było zaprosić do prokuratury. Wywieranie presji" - oceniał dziennikarz.

Opublikował też zdjęcie prokuratorskiego "postanowienia o wydaniu rzeczy". Czytamy w nim, że prokuratura żąda od redaktora naczelnego i kilkorga dziennikarzy "dobrowolnego wydania rzeczy w postaci nośników zawierających treści rozmów prowadzonych podczas spotkań w restauracji "Sowa&Przyjaciele" oraz w restauracji w Amber Room w Pałacyku Sobańskich w Warszawie".

— Michał Majewski (@MajewskiMichal) czerwiec 18, 2014

"ABW przyszło z dość dziwnym uzasadnieniem wydania nośników nagrań. Zapytałem: chcecie nam zabrać komputery? Ja od razu powiedziałem, że my musimy chronić informatora. I na razie nie możemy wydać żadnych nośników. Źródło zastrzegło sobie tajemnicę dziennikarską" - relacjonował w rozmowie z RMF24 redaktor naczelny Sylwester Latkowski.

- Można było to zrobić inaczej. Można było wezwać mnie do prokuratury, a nie nasyłać trójkę funkcjonariuszy ABW do redakcji. Chodzi mi o to i tylko wyłącznie o metodę jak to zrobiono. To jest zastraszenie. Jednocześnie poprosiłem, żeby w innej formie komunikowano się ze mną, niekoniecznie przesyłając trzech funkcjonariuszy ABW - mówił Latkowski.

Majewski poinformował także, że po wizycie ABW "część młodych osób w redakcji jest w szoku".

Głównie chodzi o formę. Cześć mlodych osób w redakcji w szoku. Po co ta demonstracje? Można było przecież zaprosić do prokuratury.

— Michał Majewski (@MajewskiMichal) czerwiec 18, 2014

Rzecznik ABW Maciej Karczyński nie chciał mówić o szczegółach. Powiedział tylko, że funkcjonariusze wypełniają polecenia prokuratury: - Na polecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie funkcjonariusze ABW wykonują czynności służbowe w jednej z redakcji - powiedział Karczyński.

Afera podsłuchowa

Kodeks karny stanowi, że grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 podlega ten, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem specjalnym. Tej samej karze podlega, kto informację tak uzyskaną "ujawnia innej osobie".

Zawiadomienia w tej sprawie złożyli szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz i Dariusz Zawadka, b. dowódca jednostki GROM, obecnie członek zarządu spółki PERN.

Na upublicznionym przez "Wprost" nagraniu słychać, jak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rozmawia z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką i byłym ministrem Sławomirem Cytryckim o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. Tygodnik twierdzi, że do rozmowy doszło w lipcu 2013 roku. W listopadzie Rostowski został zdymisjonowany; pod koniec maja 2014 roku do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP.

W innej nagranej rozmowie b. wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz miał mówić ówczesnemu ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi, że użył swych wpływów do zablokowania kontroli skarbowej u żony Nowaka. W sprawie treści tej rozmowy praska prokuratura wszczęła śledztwo już w poniedziałek.

Kilka dni po opublikowaniu pierwszych nagrań "Wprost" ujawnił pierwszą godzinę (bez żadnego cięcia w materiale - red.) rozmowy Sienkiewicza z Belką. W tym fragmencie słychać, jak Marek Belka mówi o "wytrychach" w ministerstwie i nowelizacji ustawy o NBP. - Jak bym miał sygnał od premiera, że mogę tam wstawić to, co będzie trzeba - przekonuje na nagraniu. Rozmowa jest też o sytuacji PO. Marek Belka mówi: "To nie jest tak, że jesteśmy na ugorze, jesteśmy w wielkiej kuwecie zwanej Saharą".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)