Żyją w nieludzkich warunkach
Kilkaset tysięcy uchodźców mieszka w szałasach
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat - zobacz zdjęcia
Ich ojczyzna jest rozdarta wojną domową. Od kilku dekad toczą się walki między muzułmańską Północą a afrykańskim Południem. Zginęło w tym czasie kilkaset tysięcy ludzi, a 2 miliony salwowało się ucieczką. Ci, którzy przeżyli nierzadko żyją w nieludzkich warunkach.
(aw)
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Żołnierze sudańskiej armii rządowej i dżandżawidzi (zbrojne milicje muzułmańskie) urządzali "rajdy" na kolejne wioski zamieszkane przez ludność afrykańską, która nie poddawała się władzy muzułmańskiej Północy.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Mężczyźni i chłopcy byli mordowali, kobiety masowo gwałcone. Z dymem szły domy i spichlerze, studnie były zatruwane, a zwierzęta wybijane lub porywane.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Wystarczyło sześć lat, by sudańska ziemia spłynęła krwią - tylko na początku tego wieku w walkach zginęło 400 tysięcy ludzi. Kolejne kilkaset tysięcy uciekło z tonącego we krwi i równanego z ziemią Południa. Teraz wegetują w prowizorycznych obozach dla uchodźców.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Kilkaset tysięcy ludzi znalazło schronienie w sąsiednich krajach, głównie Czadzie i Republice Środkowoafrykańskiej, reszta - na terenie Sudanu jako wewnętrzni przesiedleńcy, IDPs (Internally Displaced Persons).
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
W samym Darfurze, według Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) mieszka 700 tysięcy wygnańców. Ich nowymi domami są szałasy z gałęzi i szmat.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Ci, którzy chcą pomóc, mają związane ręce. - Organizacje międzynarodowe i NGOs-y dotychczas nie dotarły do zbyt wielu uchodźców, z racji tego, że ciągle narażeni są na wpadnięcie w zasadzki zastawiane przez organizacje paramilitarne, lokalne bojówki i inne grupy - alarmuje oenzetowski komisarz Antonio Guterres.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
W czasie swojej wizyty w Sudanie Guterres spotykał się z uchodźcami, którzy nawet po ucieczce z rodzinnych wiosek, nie mogą czuć się bezpiecznie. - Naszym największym zmartwieniem jest brak ochrony ze strony lokalnej władzy - mówił jeden z nich.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Obraz życia w obozach dla uchodźców, jaki przedstawiali, jest przerażający. - Nie możemy się przemieszczać. Strzelają do ludzi. Wiele kobiet zostało zgwałconych. Nasza sytuacja jest tragiczna i nie mamy się nawet komu wyżalić - mówił mieszkaniec obozu Kirinding.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Inny uchodźca prosił Wysokiego Komisarza ONZ o zwiększenie ochrony. - W obozie jest regularna strzelanina. Nie wiemy, co się wokół nas dzieje, nie śpimy w nocy, bo boimy się być zastrzeleni - relacjonował.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
W czasie wizyty w obozie Wad Sharife (20 km od granicy z Erytreą) Antonio Guterres przyznał, że "uchodźcy zostali zaniedbani". Wezwał też do jak najszybszego rozwiązania problemu.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Mimo iż opiekę nad obozami roztacza ONZ, warunki życia są w nich niezwykle trudne. W oenzetowskich "gettach" brakuje podstawowej infrastruktury, środków higienicznych i lekarstw. Organizacje humanitarne dostarczają jedzenie, ale gdy pomoc zawiedzie, uchodźcy umierają z głodu.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
W Czadzie, jednym z najbiedniejszych państw na świecie, wszystkie podstawowe dobra są na wagę złota. Dlatego często dochodzi do konfliktów między lokalnymi społecznościami a uchodźcami. UNHCR próbuje zaradzić temu realizując program repatriacji.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Do Sudanu powróciło już m.in. 10 tysięcy uchodźców z Republiki Środkowoafrykańskiej. ONZ pomaga im w odbudowie domów. Jednak by sprowadzić kolejne setki tysięcy Sudańczyków do ich ojczyzny, konieczne jest ustanie walk wewnętrznych. Okazja do zaprowadzenia pokoju może nadarzyć się już wkrótce.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Już niedługo kraj ten może otrzymać nowe życie lub ponownie wpaść w wir wojny. Sudańczyków czeka dzień sądu - referendum secesyjne. W centrum Dżuby, stolicy Południa, znajduje się ogromny cyfrowy zegar. Sekunda po sekundzie odlicza czas do 9. stycznia 2011 roku, dnia głosowania za lub przeciwko odłączeniu się od Północy.
Wegetują w szałasach z gałęzi i szmat
Wielu obserwatorów obawia się, że w momencie sądu reżim al-Bassira nie dopuści do secesji, którą najpewniej wybiorą mieszkańcy Południa. Utrata dużej części pól naftowych to strata miliardów petrodolarów. Zgoda na pełny "rozwód" byłaby także ostatecznym przyznaniem się, że Północ przegrała wojnę, którą toczyła tyle lat.
(aw)