PolskaZgnij w więzieniu, morderco!

Zgnij w więzieniu, morderco!

Ania miała 15 lat. Sławomira G. nazywała wujkiem, opiekowała się jego dziećmi. Zamordował ją w poniedziałek. Na tle seksualnym - tak mówi policja.

Zgnij w więzieniu, morderco!
Źródło zdjęć: © NTO

13.07.2006 | aktual.: 13.07.2006 08:11

Miasteczko jest wstrząśnięte zbrodnią. Dajcie nam tego gnoja! Powiesić go za jaja! Ty pedofilu ty! Dożywocie dla sk...syna! - krzyczał tłum mieszkańców Korfantowa, kiedy policja prowadziła Sławomira G. do jego domu przy Rynku na wizję lokalną. Mężczyzna miał obstawę. Zasłaniał sobie twarz rękami. Jeden z policjantów niósł kukłę z namalowanymi oczami i uśmiechem. Na tej kukle Sławomir G. pokazał, co zrobił 15-letniej Ani... Tak było wczoraj. W poniedziałek po południu Sławomir G. zgwałcił, a potem udusił Anię w swoim mieszkaniu.

- To było morderstwo z zimną krwią! - Bogumiła Wolak, mama Natalii, najlepszej przyjaciółki Ani, aż się trzęsie z nerwów. - Twarz zasłaniał, jak go prowadzili, ale na pewno nie dlatego, że się wstydził. Ja w jego skruchę nie wierzę! - grzmi wzburzona Agnieszka Kudzia. - Przecież ta dziewczyna dzieci mu pilnowała! - załamuje ręce Danuta Bergiel. Ofiara: dziewczyna słabego zdrowia, po kilku operacjach. Skromna, cicha, żadna z tych szkolnych nastoletnich gwiazd. Średnia uczennica, niczym się nie wyróżniająca, ale miła i uczynna - twierdzą zgodnie Elżbieta Sternik, pedagog szkolny i Ireneusz Misztal, wicedyrektor Zespołu Szkół, w którym Ania miesiąc temu odebrała gimnazjalne świadectwo. W sierpniu skończyłaby 16 lat. We wrześniu miała pójść do pierwszej klasy Technikum Leśnego w Tułowicach. Za trzy tygodnie minąłby rok od czasu, kiedy została dziewczyną Grześka. Grześ, chłopak Anki, jest w szoku. Tak samo jak Natalia, najlepsza przyjaciółka. - Ona u tamtej rodziny była prawie codziennie. Tak bardzo lubiła ich
dzieci - płacze Natalia. - Zawsze w domu siedziała, nigdzie nie chodziła, tylko z tymi dziećmi na spacery. Z oficjalnego komunikatu policji: obydwie rodziny były bardzo blisko zaprzyjaźnione. Ludzie mówią: sąsiadami byli, mieszkali do niedawna w tym samym domu, koło ośrodka zdrowia. Przyjaźniły się ze sobą matki i przyjaźnili ojcowie. Sprawca: 31-latek, żonaty, tata dwójki małych dzieci, opiekun trzeciego, z poprzedniego związku swojej żony. Bez pracy, ale brał roboty interwencyjne z gminy. W barze Malibu - tym obok domu, w którym zginęła Ania - mówią, że Sławek był kulturalny, grzeczny i spokojny. Czasem przychodził do baru z tatą Ani. Żadnych awantur, lubił pograć ze znajomymi w domino. - To był mój kolega, znajomy - opowiada wstrząśnięty pan Mariusz, z którym Sławomir G. często spotykał się na piwie. - Normalny facet. Nie mogę uwierzyć, że zrobił coś takiego! W poniedziałek 10 lipca Sławomir G. przyszedł do baru dokładnie o 13.05 na jedno piwko. Posiedział, pożartował, powiedział, że się cieszy, bo żona
lada moment wraca od swoich rodziców i sobie poszedł. Kilka godzin później (szczegóły ustalają policja i prokuratura) Ania już nie żyła.

Zabił - mówią ludzie - a potem bezczelnie szukał dla siebie alibi. Kręcił się po miasteczku. Wszyscy go widzieli. Tu wszyscy się znają choćby z widzenia. Około 19.00 znów pojawił się w Malibu, ale już nic nie zamawiał. Był też w domu Ani. Pytał o nią, że niby jej szuka. A przecież wiedział, że dziewczynka leży naga ze zmiażdżoną krtanią na podłodze w jego własnym mieszkaniu... - Spalił jej ubranie - domyśla się pani Bogumiła - bo nic tam nie znaleziono, a przecież naga do niego nie poszła. Dlaczego tam w ogóle chodziła? Dzieci nie było, ale miała umyć okna. Wieczorem mama i siostra zaczęły szukać Ani. Pukały m.in. do drzwi G., ale nikt im nie otworzył. - Po morderstwie Sławomir G. pił alkohol - mówi Anna Kawecka, pełniąca obowiązki prokuratora rejonowego w Nysie. - Wieczorem, podczas zatrzymania, miał 2,99 promila alkoholu we krwi - dodaje Lidia Sieradzka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Opolu. Mama i siostra jeszcze raz wróciły do mieszkania rodziny G. Drzwi tym razem uchylone, pierwsza weszła siostra
Karolina.

- Zobaczyła, jak on próbuje schować zwłoki Ani w wersalce - rozpacza Natalia. - Zauważył Karolinę i ją też zaczął dusić. Wtedy weszła ich mama, zaczęła krzyczeć. Sławomir G. wybiegł z mieszkania. Uciekał. Na Rynku było wtedy sporo ludzi. Niektórzy zaglądali przez okna mieszkania. Ktoś tam nawet wszedł i wyszedł sinoblady. Już wszyscy wiedzieli, co się stało. Niewielu uwierzyło. Takie rzeczy dzieją się przecież tylko na amerykańskich filmach. - W pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć. Znałem Anię, ale przecież także Sławka, bo przed laty był naszym uczniem - mówi wicedyrektor Misztal. Prokurator Kawecka: - Na razie - dla dobra śledztwa - nie podam żadnych szczegółów. Nie powiem, czy ofiara została pobita. W tej chwili interesuje nas tylko sprawca i doprowadzenie do jego tymczasowego aresztowania. Zadecyduje o tym sąd. G. grozi kara od 25 lat więzienia do dożywocia. Teraz ludzie sobie przypominają, że G. własnej żony nie oszczędzał. Z siniakami chodziła nawet w ciąży. Ludzie żonie bardzo współczują.

- To tragedia dwóch rodzin - mówi dyrektor Misztal. - Przecież on ma trójkę małych dzieci. Co powiedzieć młodzieży w Korfantowie? Elżbieta Sternik, pedagog, wie, że to będzie trudne, bo podobnej zbrodni nigdy w gminie nie było. Dziewięcioletni syn Agnieszki Kudzi na razie przysłuchuje się i obserwuje, ale nie rozumie, co się stało. Pamięta tylko, że pan Sławek, tata kolegi, jest miły i fajny. Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu: - We wtorek przeprowadzono sekcję zwłok. Wczoraj przedstawiono Sławomirowi G. zarzut zabójstwa kwalifikowanego. Do Sądu Rejonowego w Nysie został złożony wniosek o jego aresztowanie. Mieszkańcy Korfantowa opowiadają na Rynku: - Dziewczyna miała pękniętą miednicę i zgniecioną krtań. Żadnych 25 lat! Od razu dożywocie!

Agata Jop

morderstwodzieckogwałt
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)