Zginął robotnik pracujący na wysokości
Dramat wydarzył się w środę przed południem. Przez okno, tzw. świetlik, wypadł mężczyzna pracujący na dachu budynku Sądu w Świdnicy. Z wysokości trzeciego piętra uderzył o kamienną posadzkę. Zmarł mimo natychmiastowej reanimacji.
03.08.2006 08:46
Pracownicy sądu są wstrząśnięci. Siedziałem w swoim gabinecie. Byłem bardzo zajęty i nawet nic nie słyszałem – opowiada przejęty sędzia Tomasz Białek. Ale gdy na korytarzu zrobił się harmider, wyszedłem. Zobaczyłem zbiegowisko i mężczyznę leżącego na samym dole, na posadzce, w kałuży krwi. Straszny widok - opowiada.
Na dachu sądu już od kilku tygodni widzieliśmy pracujących budowlańców, więc ich widok nikogo dziwił – mówi Paweł Marcinka, parkingowy. Jednak ten człowiek zwrócił moją uwagę, bo wyglądał, jakby było mu słabo. Nagle zniknął z dachu. Chwilę potem usłyszeliśmy okropny hałas. Dowiedzieliśmy się, że robotnik spadł z dachu. Myśleliśmy, że na dziedziniec z tyłu sądu, ale okazało się, że wpadł do środka – dodaje.
42-letni Jan O. wykonywał na dachu prace wraz z innymi. Remont w budynku trwa od roku. Na ostatniej kondygnacji przygotowywane są gabinety sędziowskie, teraz właśnie wstawiane są w dachu okna. Nie wiadomo, czy mężczyzna oparł się o świetlik wykonany z plastiku, czy stanął na nim, czy po prostu pośliznął się. Runął z wysokości kilkunastu metrów.
Mamy sezon urlopowy, więc spraw jest mniej. Ale mogło dojść do jeszcze gorszej tragedii, gdyby ten mężczyzna upadł na kogoś – mówi sędzia Białek.
Sprawę badają prokuratura, policja i Państwowa Inspekcja Pracy. Nie wiadomo, czy ludzie pracujący na dachu mieli właściwe zabezpieczenia. Czy przyczyną tragedii był ich brak, czy może nieostrożność – to wyjaśni śledztwo.
Mężczyzna osierocił dwójkę dzieci. To był jego pierwszy dzień w pracy.
Agnieszka Bielawska-Pękala
Karolina Marcinikowska