Zaskakująca decyzja Ryszarda Kalisza
Ryszard Kalisz oświadczył, że nie będzie kandydował na szefa Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Wyciągam wnioski z tego, że moje koncepcje i mój wizerunek nie zostały przyjęte. Nie zamierzam kandydować na szefa SLD - oświadczył polityk w radiu TOK FM.
20.10.2011 | aktual.: 21.10.2011 08:45
Ryszard Kalisz przegrał z Leszkiem Millerem pojedynek o stanowisko szefa klubu SLD. Podczas środowych wyborów na Millera głosowało 14 posłów Sojuszu, 11 poparło Kalisza, jeden głos był nieważny.
Po ogłoszeniu wyników były premier poprosił Kalisza, by został jednym z wiceprzewodniczących klubu. Kalisz przyjął stanowisko, bo - jak tłumaczył - klub jest mały, ale też wymaga wsparcia.
Po wyborach Millera na nowego szefa klubu pojawiły się spekulacje, że Ryszard Kalisz będzie ubiegał się o stanowisko szefa SLD. Na antenie radia TOK FM polityk zdementował jednak te informacje. Wyjaśnił, że "wyciągnął wnioski z ostatniego głosowania". - Jeżeli kwintesencja partii politycznej, czyli klub poselski SLD uznał, że mój sposób uprawnia polityki, moje koncepcje, mój wizerunek, chęć otwarcia na wszystkie środowiska lewicowe i chęć współpracy nie zostały przyjęte. Ja wyciągam z tego wnioski. Nie zamierzam kandydować na szefa SLD - oświadczył Kalisz.
Kalisz wyjaśnił, że jego intencją było sprowadzenie klubu SLD do roli koordynatora współpracy między organizacjami pozarządowymi a partiami. - Taka powinna być lewica, lewica nie może być, w przeciwieństwie do partii konserwatywnej, wodzowska i to nie zostało przyjęte. Ja po prostu wyciągam z tego wnioski i już nie zamierzam startować na szefa SLD - podsumował Kalisz.
Dodał, że nie ma pojęcia kto będzie ubiegał się o stanowisko szefa partii. - Jestem oczywiście za prawyborami - powtórzył.
Jak mówił w późniejszej rozmowie z dziennikarzami, jest "politykiem bardziej parlamentarnym" i ma swoją dziedzinę - prawo i wolności obywatelskie.
Kalisz zapewnił, że SLD "jest jego partią i życzy jej jak najlepiej". - Potrzebna jest konsolidacja SLD - podkreślił. Dopytywany, czy mógłby odejść z Sojuszu, zapewnił, że nie wchodzi to w grę. - Jestem członkiem SLD i pozostanę członkiem SLD - zaznaczył.
Część działaczy Sojuszu wiązała nadzieję z tym, że Kalisz wystartuje na szefa partii. Po jego decyzji od razu zaczęli mówić, że jest to otwarta droga dla Millera, który po jakimś czasie może zmienić zdanie i będzie kandydować.
W środę po wyborze na szefa klubu, Miller zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o funkcję przewodniczącego Sojuszu. Na 29 października zaplanowana jest Rada Krajowa Sojuszu, która zdecyduje o przyszłości partii; prawdopodobnie zwoła kongres partii, który wybierze nowe władze ugrupowania.
- Powiedziałem koleżankom i kolegom na posiedzeniu klubu, że jestem za tym, aby nowy szef SLD został wybrany w głosowaniu powszechnym, w prawyborach i nie będę ubiegał się o tę godność - oświadczył Miller. Według niego, "jeśli szef klubu chce wykonywać porządnie swoją robotę, nie będzie miał siły i czasu na kierowanie partią".
- Za jakiś czas może powiedzieć, że znowu do niego przychodzili, dzwonili, namawiali i nie miał wyjścia - mówił jeden z działaczy Sojuszu. Inny polityk SLD także jest przekonany, że "będzie jeszcze - Leszku wróć".
Kalisz mówi natomiast, że wierzy w zapewnienia Millera, iż ten nie chce startować na szefa partii.
Jak mówią działacze Sojuszu, którzy byli przeciwni kandydaturze b. premiera na szefa klubu, koncepcja prawyborów, która jest lansowana m.in. przez Millera, miałaby przedłużyć funkcjonowanie Grzegorza Napieralskiego jako szefa partii, ponieważ trwałaby mniej więcej do połowy przyszłego roku. Zwracają też uwagę, że prawyborów nie ma w statucie partii.
Inni politycy SLD są zdania, że Miller dotrzyma zdania i nie będzie kandydował, ale namówi do tego kogoś młodszego. Pojawia się w tym kontekście m.in. nazwisko wiceszefowej partii Katarzyny Piekarskiej.