Zapolowali na myśliwego
- Okładali mnie pięściami, powalili na ziemię i chcieli odebrać sztucer – tak Józef Szpiech wspomina weekendowe spotkanie z trójką myśliwych.
51-letni Józef Szpiech 15 lat temu wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, ale regularnie odwiedza Ojczyznę. Jest myśliwym, a na Opolszczyznę przyjeżdża, gdy chce zapolować. Należy nawet do koła łowieckiego „Korona”.
Na łowy wybrał się również w miniony weekend. Zatrzymał się u ks. Jana Kurconia w Przeczowie pod Namysłowem. W sobotni wieczór, razem z jeszcze jednym polskim Amerykaninem, wzięli strzelby i ruszyli w las. Przez dwie godziny siedzieli na ambonach, ale nic nie upolowali. Zbliżała się północ, na którą wyznaczyli spotkanie przy aucie. – Zszedłem z ambony i zobaczyłem światła samochodu. Pomyślałem, że moi odjeżdżają. Zacząłem biec i dawać znaki latarką – relacjonuje Józef Szpiech. – Wyskoczyło do mnie trzech mężczyzn. Zaczęli mnie okładać pięściami, powalili na ziemię i chcieli odebrać sztucer.
- Wśród tych trzech bandytów rozpoznałem proboszcza z Namysłowa – powiedział nam ks. Jan Kurcoń, który po chwili dobiegł na miejsce zdarzenia. Dobrze, że się opanowałem i nie palnąłem kogoś w łeb. Mogło przecież dojść do tragedii. Ks. Marek Hula, proboszcz parafii św. Franciszka z Asyżu w Namysłowie i dwa pozostali krewcy myśliwi należą do innego koło łowieckiego „Łoś”. Wczoraj ks. Hula nie chciał z nami rozmawiać o zdarzeniu. – To błaha sprawa i nie powinna ona zajmować gazetowych szpalt – stwierdził jedynie.
Myśliwi-napastnicy sami przez komórkę wezwali policję. Tłumaczyli, że Szpiech wszedł ich teren łowiecki, podejrzewali go o kłusownictwo. – Żadnego naruszenia nie było. Szedł drogą, a nawet jakby w nocy zboczył o dwa trzy kroki, to przecież nie jest żadne przewinienie – tłumaczy ks. Kurcoń.
Józef Szpiech po nocnej przygodzie wylądował w szpitalu. Ma podbite oko, ogólne potłuczenia i podejrzenie wstrząsu mózgu. – Lekarze chcieli mnie zatrzymać w szpitalu, ale musiałem się wypisać na własną prośbę. Niedługo wracam do Stanów i czeka na mnie jeszcze kilka spraw do załatwienia – opowiada Szpiech. Namysłowska policja prowadzi postępowanie w sprawie polowania niezgodnego z prawem, a nie napaści czy pobicia myśliwego. – Sprawdzimy czy myśliwi spełnili wszystkie wymogi – wyjaśnia Stanisław Sokołowski, zastępca naczelnika sekcji kryminalne z namysłowskiej komendy powiatowej. – Jeśli wpłynie do nas obdukcja i zawiadomienie o pobiciu, to poprowadzimy również postępowanie w tym kierunku – dodał.
Ks. Kurcoń zapowiada, że o zdarzeniu i zachowaniu proboszcza z Namysłowa zawiadomi arcybiskupa. – My polowaliśmy legalnie, zgodnie z wszystkimi procedurami. Powinni się najpierw zapytać kim on jest, a nie od razu brać do bicia.
Maciej T. Nowak