Zabił przyjaciółkę i popełnił samobóstwo
Pożyczył od sąsiadki żelazko, żeby wyprasować koszulę, ale zabił nim swoją przyjaciółkę. Potem powiesił się na kablu od tego samego żelazka. Dramat rozegrał się w miniony weekend w kamienicy przy ul. Wolności w Gdańsku Nowym Porcie.
13.09.2006 09:37
Dlaczego 27-letni Andrzej W. zabił kobietę, z którą spotykał się od dłuższego czasu? Policja przypuszcza, że mógł go spotkać miłosny zawód. Podobno od kilku miesięcy rzadziej się widywali. Andrzej mieszkał sam, od kiedy trzy lata temu na raka zmarła jego matka.
W ubiegły piątek zapukał do drzwi 65-letniej Stanisławy Karpowicz, sąsiadki z dołu. Pożyczył od niej żelazko i trochę kawy. Powiedział, że zaraz jedzie do ojca, który mieszka w Brzeźnie. Kątem oka pani Stanisława zauważyła, jak po schodach wchodzi jego dziewczyna, Magdalena R. Wtedy widziała ich ostatni raz. Ciało powieszonego na framudze drzwi Andrzeja W. i zawiniętej w dywan 28-latki policjanci znaleźli w poniedziałek późnym popołudniem - musieli wyważyć drzwi.
Policjantów zaalarmowali zrozpaczeni zniknięciem kobiety jej krewni. - Nic nie słyszałam, ale jego pokój jest po skosie- opowiada sąsiadka zabójcy. - Poza tym gra radio, telewizor, a tuż pod naszymi oknami jeżdżą tramwaje. Byłam pewna, że pojechał z nią do ojca. To był spokojny człowiek. Nigdy nic nie było...
Stanisława Karpowicz zapytała przesłuchującego ją policjanta o żelazko. - Już go pani nie odzyska, bo to dowód rzeczowy- padła odpowiedź. Andrzej W. nie był kłopotliwym sąsiadem. Mieszkańcy kamienicy są zaskoczeni tym, co się stało. - To był chory człowiek- pani Stanisława ma łzy w oczach. - Kilka razy leżał na Srebrzysku. Do pracy nie chcieli go przyjąć. Alkoholu nie pił. Nigdy nie widziałam go pijanego. Było mi go żal, jak ta matka zmarła. Został tu sam...
Naprzeciwko Andrzeja W. mieszka 58-letni Zdzisław Czyżewski. - Był trochę dziwny - opowiada. - Czasami mu odbijało, ale to chyba po tych lekach. Kiedy remontował mieszkanie, to zaraz wszystko rozwalił. Pił rzadko. Jedno, dwa piwka i do domu. Pieniędzy nie miał. Pożyczał od nas drobne sumy, papierosy...
Nie wiadomo, kiedy dokładnie doszło do tragedii. Czas śmierci obojga ustalą lekarze po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Pewne jest, że Andrzej uderzył Magdę żelazkiem w głowę, a potem zmasakrował jej twarz drewniana deską. Wyrwał sznur z żelazka, zawiązał na haku wbitym we framugę drzwi, a pętlę zacisnął wokół szyi. Policja wkrótce umorzy śledztwo w tej sprawie, ponieważ zabojca nie żyje.
Darek Janowski