Wypasione fury dla VIP-ów
Hasło „Tanie państwo” reklamowane przez PiS po raz kolejny okazuje się farsą! Tym razem państwowi urzędnicy postanowili wydać miliony złotych na zakup nowych luksusowych limuzyn. W najbliższych dniach Biuro Ochrony Rządu kupi 10 nowych samochodów, w tym dwa bardzo luksusowe - pisze "Super Express".
Przetarg na zakup 10 nowych samochodów dla Biura Ochrony Rządu rozstrzygnie się w najbliższych dniach. A to dopiero początek samochodowych zakupów, bo do końca tego roku BOR planuje wydać na ten cel, bagatela 15 milionów złotych - donosi "SE".
Dwie z zamówionych limuzyn to prawdziwy wypas: silnik o mocy minimum 273 koni mechanicznych, długość 5,1 metra, szerokość 1,85 metra i wysokość 1,55 m. Skórzane, podgrzewane i sterowane elektrycznie siedzenia oraz podłokietniki z tyłu i z przodu. Jeden z nich ma mieć dodatkowo lodówkę na napoje... Do tego automatyczna klimatyzacja, osiem głośników, radio odtwarzacz ze zmieniarką sześciopłytową.
Pozostałe osiem aut kupowanych przez BOR niewiele ustêpuje tym limuzynom. Subtelne różnice dotyczą wyposażenia. Jak BOR tłumaczy zakup luksusowych samochodów? Kapitan Dariusz Aleksandrowicz rzecznik prasowy BOR tłumaczy, że nowe samochody zastąpił te wysłużone, o dużym przebiegu.
Spytaliśmy fachowców z branży samochodowej, jakie samochody spełniają wymogi BOR. I najczęściej wskazywano na BMW serii 7. Cena jednego auta wynosi ok. 300-500 tys. zł.
Biuro Ochrony Rządu upiera się przy takim luksusie, tłumacząc, że tymi pojazdami jeździć nie tylko najważniejsi nasi politycy, ale także zagraniczni goście. Jak to wygląda w rzeczywistości, przekonaliśmy się w czasie świąt wielkanocnych. Na Helu limuzyna BOR-u woziła Marcina Dubienieckiego (27 l.), narzeczonego córki prezydenta Polski, choć nie miał on wtedy do tego prawa.
Opozycja mówi zgodnie: z obietnic PiS o tanim państwie niewiele zostało. PiS przed wyborami obiecywał przecież mniej wydatków na samochody służbowe dla VIP-ów. Już w ubiegłym roku, w specjalnym raporcie, zwracaliśmy uwagę, że te koszty rosną. I znów okazuje się, że rząd nie żałuje pieniędzy na limuzyny. A te pieniądze można byłoby zaoszczędzić! - irytuje się sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Podobnego zdania jest politolog, prof. Kazimierz Kik. Wydawanie pieniędzy na samochody nie ma nic wspólnego z „tanim państwem”. Widać, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - uważa prof. Kik.