"Wujkowie" zabili jej ojca
Pięcioletnia Dżesika Woińska była świadkiem przerażającej zbrodni. Widziała jak mordercy zabijają jej tatę. Teraz jeden z nich próbuje wykręcić się sianem. - Ja nie zabiłem, ja tam tylko byłem - tłumaczył w czasie procesu i puszczał oko do swej narzeczonej.
28.01.2004 06:17
Trzecia nad ranem 20 lutego 2002 roku. Policjanci zatrzymują w Białymstoku samochód. To miała być rutynowa kontrola. W środku dwóch podpitych osiłków i mała dziewczynka. Mimo mrozu, ubrana tylko w lekką sukienkę i kapcie. - Wujkowie zarąbali tatusia...! - przerażone dziecko chwyta policjanta za rękę. To, co funkcjonariusze usłyszeli, zmroziło ich.
Dżesika Woińska nocowała w motelu w Wyszkach, który prowadził jej ojciec Kazimierz (40 l.+) razem ze wspólnikiem, Tomaszem S. (29 l.+). Mała zasnęła zaraz po dobranocce, a obaj panowie razem Krzysztofem Z. (33 l.), ps. Czapa, i Piotrem G. (22 l.), ps. Picia pili wódkę. W pewnym momencie dziewczynkę ze snu wyrwały pijackie krzyki Czapy i Pici.
Dżesika obu znała dobrze. Często bywali u jej taty. Nazywała ich nawet "wujkami". Teraz "wujkowie" rzucili się na Tomasza S. i siekierą i kuchennym nożem zadali mu 21 ciosów. Po chwili wpadli do pokoju, w którym spała dziewczynka i jej tata. Zaatakowali ojca. Dżesika skulona patrzyła, jak "Czapa" siekierą rąbał go. Podłogę zalała krew. Mordercy wsadzili Dżesikę do samochodu i ruszyli w stronę Białegostoku. Nie wiedzieli, co zrobić z dzieckiem, które było świadkiem zbrodni. Chcieli ją wykończyć, ale zabrakło im odwagi.
Dziś Dżesika chce zapomnieć o tej potwornej nocy. Nie wraca do wspomnień, nie mówi o nich. - Nigdy jej o to nie pytałam ? mówi Anżela Woińska (28 l.), mama dziewczynki. - Nie chcę rozdrapywać zabliźnionych ran. Ale wspomnienia wracają same. Morderca ojca próbuje się wybielić. Dzięki zeznaniom Dżesiki sąd skazał zabójców. "Czapa" dostał dożywocie, "Picia" - 25 lat. Ten drugi początkowo przyznał się do zabójstwa, ale zmienił zdanie. Twierdzi, że jest niewinny. Odwołał się od wyroku.
Wczoraj była ostatnia rozprawa. Oskarżony o podwójne zabójstwo wszedł na salę uśmiechnięty. Na sali siedziała narzeczona i brat. Podczas procesu częściej spoglądał na dziewczynę, niż w kierunku ławy sędziowskiej. Puszczał oko do narzeczonej.
Prokurator jeszcze raz wniósł o 25 lat więzienia dla Piotra G. ps. Picia. - Gdyby oskarżony nie miał z tym nic wspólnego, to na pewno uciekłby stamtąd - powiedział prokurator powołując się na liczne dowody świadczące o jego winie.
- Proszę o uniewinnienie - powiedział Piotr G. - Nie zabiłem, tylko tam byłem...
Sąd ogłosi wyrok w piątek. Dżesika nie była na procesie. Klęka przed świętym obrazkiem i składa dłonie. - Mój tata jest w niebie. Stamtąd się nami opiekuje - mówi z powagą.
Jan Nielipiński