Wszędzie widzisz Boga...
Gdy ktoś popełnia morderstwo - tak musiało się stać. Gwałt - tak musiało być. Prywatne nieszczęście - było nam to pisane. Komentarze niektórych środowisk czy
publicystów na temat ostatnich wydarzeń brzmi: "wytłumaczmy to sobie Bogiem". Nieważne są konteksty psychologiczno-socjologiczne tragedii w Niemczech. Nieważna jest
edukacja seksualna młodzieży w obliczu ciąży trzynastolatek - myślmy o tym, że Bóg tak chciał.
Ktoś może zauważyć, że Bóg jest dość mało litościwy dla nas, gdyż skazuje nas na cierpienia. Idąc torem myślenia ateisty można stwierdzić "wasz Bóg jest tyranem". Osobiście nie wierzę w to, że Bóg jest tyranem i nigdy nie zwątpię w to, że jest nieomylny. To ludzie dokonują wyborów i popełniają błędy, i sami są zobowiązani do ich naprawiania. Nie ma życia bez odpowiedzialności za własne czyny. Na karb "jakiegoś Boga", "bożego planu", zrzuca się wszystkie nieszczęścia ludzkie i to nie tylko w religii katolickiej. Może pozbywamy się w ten sposób pewnej rozterki moralnej. Pozbywamy się przemyślenia i rozstrzygnięcia moralnego w nas, poprzez nasz umysł, poprzez własną ocenę. Przybieramy postawę "kłody dryfującej z prądem życia"...
Te nieszczęścia, te tragedie, niesprawiedliwości i czyny człowieka, zaistniałe ostatnio, jak i te przeszłe - każdy ma prawo przemyśleć - nie "mimo Boga", lecz za sprawą umysłu, który przecież też nam jest dany.
Popsy