"Wprost": Propozycja Romana Giertycha
"Wprost" opisuje okoliczności powstania ujawnionych właśnie taśm. Bohaterami kolejnych nagrań są mecenas Roman Giertych, dziennikarz Piotr Nisztor oraz ówczesny redaktor naczelny tygodnika "Wręcz Przeciwnie" Jan Piński. Tematem rozmowy jest sprzedaż za 400 tys. zł praw autorskich do książki, którą Nisztor napisał o Janie Kulczyku. Chodzić miało o to, by książka się nie ukazała. Według "Wprost" Giertych chciał stworzyć grupę, która wymuszałaby pieniądze od najbogatszych Polaków.
07.07.2014 | aktual.: 07.07.2014 09:06
Lato 2011. Pracujący wówczas dla "Rzeczpospolitej" Piotr Nisztor szykuje książkę o miliarderze Janie Kulczyku. Relacja Nisztora: "W sierpniu 2011 byłem na urlopie w Egipcie. Kontaktu z mną szukał Jan Piński. Spotkaliśmy się zaraz po moim powrocie. Piński nagabywał mnie, żebym sprzedał prawa autorskie do książki. Zaproponował 300 tysięcy złotych. Odmówiłem. Wtedy Piński zaproponował, że "Długi" chce się ze mną spotkać i on takie spotkanie z "Długim" zaaranżuje". "Długi", wedle nomenklatury Pińskiego, to mecenas Roman Giertych. Piński, dziś naczelny pisma "Uważam Rze", jest z Giertychem blisko zakolegowany.
Do spotkania Giertych-Nisztor-Piński dochodzi w czwartek 18 sierpnia 2011 wieczorem w kancelarii Giertycha. Nisztor: "Postanowiłem zarejestrować spotkanie. Dlaczego? Ponieważ propozycja złożona przez Pińskiego była podejrzana. Spodziewałem się, że w trakcie spotkania padną kolejne podejrzane propozycje. Nie myliłem się". Giertych przedstawia, jak chce zrobić biznes na książce o Kulczyku. Mecenas opisuje, że najbogatszy Polak jest tchórzem, który zrobi wiele, by książka się nie ukazała. "Ja wiem, że Kulczyk za tym chodzi (by biografia się nie pojawiła się na rynku - red.) - przedstawia sprawę. Giertych nie kryje intencji: "Oczywiście ja to robię dla pieniędzy. (...) I chętnie bym dodał do pakietu groźbę książki, tak?".
Giertych opisuje, w jaki sposób operacja ma być opłacona: "Spółka kupuje anonimowo. Oczywiście przez mojego człowieka. Mojego nazwiska nie będzie. Kupuje, płaci podatki, wszystko. Za robotę masz zapłacone pięć razy tyle, co dostaniesz w najlepszym wariancie mega bestsellerów. I zabieramy się za następnego gościa (miliardera - red.), tak? Bo dla mnie to jest biznes. Ja na tym zarobię. Nie ukrywam (...). W tej chwili modus operandi, że se bierzemy następnego gościa, tak?".
W końcu Giertych przechodzi do rzeczy: "Piotrek, moja ostateczna propozycja: cztery stówy (400 tysięcy złotych - red.) i dziesięć pro (chodzi o procenty, od tego co uda się wyciągnąć od Kulczyka - red.)". Giertych roztacza perspektywy: "Bo możemy taki "way of life" zrobić. Ty będziesz pisał. A ja będę, słuchaj, sprzedawał to. Dawał ci support prawny". Mecenas zapewnia, że wszystko będzie bezpiecznie. Giertych: "Bierzemy sobie następnego (miliardera - red.). Bezpieczeństwo całej operacji. Bierzemy to jak przez śluzę". W tym kontekście pada nazwisko Zygmunta Solorza. Giertych pyta, czy "nie możemy napisać książki o Sołowowie (Michale - red.)". Po chwili mecenas proponuje: "O Czarneckim (Leszku - red.) można napisać trzecią książkę (...) No to słuchaj. Ja mam kogoś, kto do nich pójdzie. Rzucisz im pytania? Czy już rzuciłeś? (...) Zadasz mu (Sołowowowi - red.) pytanie, czy 1982 roku przewoził pan biżuterię w odbycie? Delikatnie. Dziewięć takich pytań".
Giertych stawia sprawę jasno, jak miałaby działać firma zbierająca na takim "biznesie": "Masz materiał na następną książkę, to możemy zrobić firmę, tak? Ja daję opiekę prawną. Wszystko załatwię tak, żeby było koszerne. Ty zbierasz materiały, ty piszesz, zadajesz pytania". Nisztor propozycji nie przyjmuje. Dlaczego nagranie pojawia się po blisko 3 latach? Nisztor uzasadnia, że miało być ono elementem książki, którą od dawna szykuje o Kulczyku. - Zdecydowałem się je ujawnić teraz, bo jestem zajadle atakowany. Posądza się mnie, że sprzedałem książkę o Kulczyku, co jest kłamstwem - tłumaczy.
Cały artykuł na wprost.pl:Propozycja Giertycha