PolskaWielkie oczy GMO

Wielkie oczy GMO


Korzystamy z niej codziennie, a dyskutujemy o niej tak, jak gdyby była pieśnią bardzo dalekiej przyszłości. Co to jest? Żywność modyfikowana genetycznie.

Wielkie oczy GMO
Źródło zdjęć: © Gość Niedzielny

27.03.2008 | aktual.: 27.03.2008 11:52

W Polsce dyskusja o GMO – czyli organizmach modyfikowanych genetycznie – obnaża słabość… naszych polityków. Nie chcą narazić się wyborcom i unikają jak ognia jednoznacznych deklaracji. Zdecydowana większość społeczeństwa sprzeciwia się wprowadzaniu na polski rynek GMO. Klub PiS z zacięciem godnym lepszej sprawy zwrócił się do Donalda Tuska o przedstawienie jednoznacznego stanowiska rządu w sprawie GMO. Minister środowiska Maciej Nowicki o GMO nie chce słyszeć, ale już minister rolnictwa Marek Sawicki na sprawę patrzy inaczej. Ale nawet ten ostatni opinię o GMO zmienił całkiem niedawno. Po jednej z wizyt w Brukseli powiedział, że postępu nie da się zatrzymać. Wpuszczenie GMO na którykolwiek z europejskich rynków oznacza w praktyce wpuszczenie ich wszędzie. Rośliny zmodyfikowane genetycznie są tańsze. Z hektara pola uzyskuje się więcej zbiorów także dlatego, że uprawy modyfikowane są odporniejsze na szkodniki czy niekorzystne warunki pogodowe. Jeżeli jeden z europejskich krajów dopuszcza na swoim terenie
stosowanie roślin modyfikowanych, zyskuje uprzywilejowaną z powodu niższej ceny pozycję, w porównaniu z producentami z innych krajów. Minister rolnictwa wie, że zakaz stosowania GMO oznacza, że polskie mięso, ale także wiele innych produktów żywnościowych będzie droższych niż te produkowane za granicą. Mączka z modyfikowanej soi jest tzw. wypełniaczem nie tylko w produktach wędliniarskich, ale także w czekoladzie, chlebie czy ciastach.

Restrykcyjne GMO

Dyskusja wokół GMO odżyła u nas, bo jeżeli rząd nie zmieni tzw. ustawy paszowej, po 11 sierpnia br. nie będzie można w ogóle stosować pasz, w skład których wchodzi GMO. Gdyby tak właśnie się stało, bylibyśmy krajem o najbardziej restrykcyjnej ustawie w Unii. Sytuacja jest ciekawa z wielu punktów widzenia. Po pierwsze GMO w Polsce jest stosowane. Mięso pochodzące z innych gospodarstw niż ekologiczne jest karmione paszą z GMO. Prawie cała soja, którą wykorzystują nasze zakłady przetwórcze, jest modyfikowana. Ile dokładnie produktów spożywczych w Polsce zawiera organizmy modyfikowane, nie wiadomo, ale ten odsetek może być zaskakująco duży. W USA wynosi 70 proc. Spór, czy pozwolić na GMO, czy nie, wbrew temu, co często mówią organizacje ekologiczne, nie przebiega na linii naukowcy–naukowcy. Specjaliści są zgodni co do tego, że spożywanie GMO nie stanowi zagrożenia dla nikogo. Innego zdania są zieloni aktywiści i część polityków. Ci pierwsi podnoszą głównie dwa problemy. Mówią, że nie sposób przewidzieć, gdzie
wbuduje się wprowadzony do organizmu gen (np. uodparniający kukurydzę na jakiś gatunek szkodnika albo pomidory na suszę). Jeżeli nie tam, gdzie powinien, może to grozić – zdaniem aktywistów – nieprzewidywalnymi skutkami. Naukowcy problemu nie widzą.

Naukowcy są za

– Ja na to patrzę z poziomu DNA – powiedziała „Gościowi” prof. dr hab. Ewa Bartnik, genetyk z Uniwersytetu Warszawskiego. – To, co zjadam, zostaje przeze mnie strawione i rozłożone na czynniki pierwsze. Zupełnie nie interesuje mnie, w którym miejscu wbuduje się w DNA ziemniaka gen pochodzący z innej rośliny – dodaje. Drugim podnoszonym problemem jest zachowanie bioróżnorodności. Jeżeli do środowiska wprowadzamy gatunek odporny na szkodniki czy ekstremalne warunki pogodowe, w procesie doboru naturalnego będzie on wypierał te gatunki, które są mniej odporne. Będzie się krzyżował z tymi „naturalnymi” tak długo, aż gatunki sprzed ery modyfikacji znikną z powierzchni ziemi. – Bioróżnorodność redukujemy od zawsze. Na przykład krzyżując różne gatunki jabłek. Pszenżyto też zredukowało bioróżnorodność. Może to i złe, ale nie ma nic wspólnego z modyfikacjami genetycznymi – powiedziała prof. Bartnik. – Co więcej, genetyka pozwala tak zmodyfikować proces rozmnażania się roślin, że zagrożenie ich rozprzestrzeniania się
zniknie – uspokaja.

Tomasz Rożek

GMO w liczbach
W Polsce, w 2007 roku powierzchnia upraw GMO wynosiła 0,3 tys. hektarów.

W Niemczech 10 razy więcej, we Francji 100 razy więcej a w Hiszpanii 350 razy więcej.

Na świecie GMO rośnie na 120 mln hektarów

Wydajność upraw:
Z hektara można zebrać 11 ton niezmodyfikowanej kukurydzy. Jeżeli tę samą powierzchnię obsiać ziarnem zmodyfikowanym, można zebrać nawet 15 ton ziarna.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)