Wachowski kontra Kaczyński: sprawa wraca do sądu I instancji
"Przestępca" nie musi oznaczać "skazany" - uznał Sąd Okręgowy w Warszawie i uchylił wyrok skazujący prezydenta-elekta Lecha Kaczyńskiego za zniesławienie Mieczysława Wachowskiego określeniem "wielokrotny przestępca". Sprawa wraca do I instancji, ale będzie zawieszona przez 5 lat prezydentury Kaczyńskiego; Wachowski nie wycofa się z oskarżenia.
W czerwcu tego roku Sąd Rejonowy (SR) w Warszawie w procesie karnym wytoczonym przez Wachowskiego skazał Kaczyńskiego na 10 tys. zł grzywny. Uznał, iż zniesławił on w 2001 r. byłego ministra z Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. SR stwierdził, że przestępcą można nazwać tylko tego, kto został prawomocnie skazany przez sąd.
Uwzględniając apelację Kaczyńskiego, Sąd Okręgowy (SO) w Warszawie uznał, że jest to "rozumowanie uproszczone", bo termin "przestępca" nie musi być tożsamy ze "skazanym".
Zwrot sprawy nie oznacza jednak, że proces w I instancji się zacznie. Będzie on musiał zostać zawieszony bądź umorzony, bowiem Kaczyńskiego, który 23 grudnia będzie zaprzysiężony na urząd prezydenta RP, obejmie immunitet na 5 lat jego kadencji.
SO uznał, że w I instancji były błędy proceduralne, a prawo Kaczyńskiego do obrony zostało naruszone.
Jak mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Sobkowicz, sąd I instancji nie pozwolił Kaczyńskiemu wykazać - nie tego, czy Wachowski popełnił przestępstwo, ale tego, czy podnosząc ten zarzut Kaczyński działał na podstawie wiarygodnych informacji lub bronił uzasadnionego interesu społecznego (w obu przypadkach nie można skazać za zniesławienie).
SR m.in. nie przesłuchał wnioskowanych przez obronę świadków, którzy mieli zeznawać na tę okoliczność. Odmówił też włączenia do akt sprawy różnych publikacji nt. Wachowskiego.
Sobkowicz podkreślił, że SR popadł w niekonsekwencję, bo z jednej strony uznał, że od 1995 r. Wachowski nie prowadził działalności politycznej, a z drugiej strony przypisał Kaczyńskiemu, że naraził byłego ministra na utratę niezbędnego zaufania - nie wykazując jakiego stanowiska, czy działalności ta utrata miałaby dotyczyć.
Art. 212 kodeksu karnego - który był podstawą oskarżenia i wyroku - stanowi, że kto pomawia w mediach inną osobę o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności - podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do lat 2.
Wachowski powiedział dziennikarzom, że spodziewał się takiego wyroku, który nazwał "salomonowym". Podkreślił, że nie chce go komentować, choć zarazem przyznał, że "sąd postąpił tak, że pan Kaczyński może się schować za immunitet na pięć lat "
Niezręczną sytuacją dla kraju jest, gdy prezydent składa przysięgę, a jest jednocześnie obarczony wyrokiem skazującym w sprawie karnej, a jednocześnie przez 5 lat musimy się męczyć z prezydentem Kaczyńskim - dodał. Zapewnił, że nie wycofa się z oskarżenia. Adwokat Wachowskiego mec. Mariusz Wróblewski uważa, że sprawie nie grozi przedawnienie. Poczekamy aż się skończy kadencja Kaczyńskiego - dodał.
Wyrok jest prawidłowy, bo w I instancji była masa uchybień - powiedział obrońca nieobecnego na ogłoszeniu wyroku Kaczyńskiego mec. Czesław Jaworski. Dodał, że nie sądzi, by teraz masowo ludzie wyzywali się od przestępców. Jeśli ktoś łamie przepisy prawa, zwłaszcza karne, wtedy chyba można użyć tego określenia. Generalnie zalecam jednak ostrożność - oświadczył.