Ukryte wynagrodzenie szefa ABW
Krzysztof Bondaryk, szef Agencji
Bezpieczeństwa Wewnętrznego, największej tajnej służby w Polsce,
potajemnie dostaje setki tysięcy złotych od sieci telefonii
komórkowej Era, gdzie wcześniej pracował. Sprawa wyszła na jaw
podczas kontroli, jaką na prośbę prezydenta Lecha Kaczyńskiego
przeprowadzili funkcjonariusze CBA - pisze "Dziennik".
17.11.2008 | aktual.: 17.11.2008 05:09
Bondaryk od roku kieruje ABW. Według gazety, nie zerwał jednak związków ze swoim poprzednim pracodawcą, siecią telefonii komórkowej Era. Zainkasował w tym roku już pół miliona zł - wykryli to już we wrześniu funkcjonariusze CBA, którzy badają oświadczenie majątkowe szefa ABW.
Paweł Graś, który w PO zajmuje się tajnymi służbami, przekonuje, by nie szukać w tym sensacji. - Bondaryk otrzymuje pieniądze z tytułu zakazu konkurencji, w oświadczeniu majątkowym wykaże je zgodnie z przepisami, na wiosnę 2009 r. - zapewnia.
Tyle, że w tym samym czasie kiedy pobierał od telekomu sowitą odprawę, Bondaryk forsował korzystne dla operatorów przepisy. Chodzi o ujawnione w lipcu przez "Dziennik" naciski szefa ABW dotyczące sposobu podsłuchiwania Polaków. Policja, CBA i służby wojskowe zgodnie chciały zakładać podsłuchy tak, aby firmy telekomunikacyjne nie wiedziały, kto jest podsłuchiwany. Jako jedyny sprzeciwił się temu Bondaryk, który w ustawie chciał zagwarantować dostęp do tych informacji pracownikom operatorów.
- W pionach bezpieczeństwa telekomów siedzą byli funkcjonariusze służb specjalnych, których podejrzewamy o handlowanie tymi informacjami - tłumaczył "Dziennikowi" wysoki rangą oficer komendy głównej policji. Dlatego kwestia odprawy dla Bondaryka wywołuje kontrowersje i podejrzenia o konflikt interesów.
Zdaniem Władysława Stasiaka, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, sprawą jak najprędzej powinno zająć się rządowe Kolegium ds. Służb Specjalnych. - Zawnioskuję o to, ale decyzję podejmuje premier - powiedział gazecie Stasiak.
Tyle, że Tusk sprawą zajmować się na razie nie chce, choć wie o niej od ponad dwóch miesięcy - czytamy w "Dzienniku".