Uchwyt Leppera
Nie jest łatwo pojąć co takiego dobrego dla siebie osiągnął Jarosław Kaczyński, gdy wywołał kolejny kryzys polityczny i na miejsce paktu stabilizacyjnego tworzy teraz koalicję większościową z Samoobroną w składzie rządu.
13.04.2006 | aktual.: 13.04.2006 14:21
Pakt mógł przecież bardzo wydajnie realizować ustawowo przygotowywaną przemianę państwa, w wielu dziedzinach, na pewno w tych, na których PiS najbardziej zależało. Teraz jednak trzeba będzie koalicjantom za to samo zapłacić o wiele więcej, a przede wszystkim stanowiskami w państwie, w tym – to już chyba pewne – fotelem wicepremiera dla Andrzeja Leppera.
Tak oto dzięki prezesowi PiS lider Samoobrony osiągnął kolejny cel, stał się pełnoprawnym uczestnikiem salonu politycznego, do którego został wpuszczony przez formację, która szła do władzy z hasłami moralnej sanacji i która tak wiele mówiła o sprawiedliwości i prawie, a wcześniej tą samą Samoobroną oraz karanym sądownie Lepperem jawnie się brzydziła.
Po drodze, przez te kilka ostatnich miesięcy Andrzej Lepper zdążył odróżnić się na tle wykłócających się dwóch największych partii, które od idei POPiSu przeszły do brutalnej walki ze sobą niejaką elegancją, umiarem, ba, wręcz kaznodziejskim tonem zatroskanego losem Polski męża stanu. Tuż przed dwunastą zdążył też postraszyć kolegów z tworzącej się koalicji, że jeśli będą nadal go poniżać i wybrzydzać na jego partnerstwo to z umowy się wycofa i niech Jarosław Kaczyński dalej się gimnastykuje jak tu rządzić Polską.
Stało się. I tak oto Andrzej Lepper będzie teraz jednocześnie zabiegał o interesy swojego elektoratu i swojej partii (handel będzie bezwzględny a lojalność ograniczona), a przede wszystkim o swój własny polityczny interes. Bez jego woli i zgody rząd niczego przecież nie będzie mógł zrobić. Polityk ten pokazał jak konsekwentnie potrafił przez kilkanaście lat budować swoją pozycję i jak udatnie umie wykorzystać szanse, które się przed nim rysują. Ambicje ma zdaje się nieposkromione, a kadencja prezydenta Lecha Kaczyńskiego z każdym dniem będzie zbliżać się do swojego końca. Jarosław Kaczyński ma więc problem identyfikacyjny. Kto tu jest Kozakiem a kto Tatarzynem, i kto kogo za łeb trzyma.
Wiesław Władyka