Tu mogły zginąć dzieci!
To był moment. Dochodziło południe, gdy nagle na boisko szkolne runęła kilkudziesięciometrowa konstrukcja stalowego komina, który jeszcze przed chwilą stał tuż za płotem. Tylko cudem żadnemu z dzieci, ani mieszkańcom bloku mieszkalnego stojącego kilkanaście metrów dalej nic się nie stało
Do groźnego wypadku doszło w Bolesławcu (woj. dolnośląskie). Komin, który należał do nieczynnej od lat ciepłowni, był w trakcie rozbiórki, ale nic nie działo się tak, jak powinno. Po pierwsze, ani w pobliskiej szkole, ani na osiedlu, nikt nie został zawiadomiony o rozpoczęciu prac.
– Nikt nas nie informował o tym, że metalowy komin będzie rozbierany. Na szczęście na boisku, na którym zazwyczaj odbywają się lekcje wuefu w tym momencie nie było – mówi Ewa Sokolińska, dyrektorka Miejskiego Zespołu Szkół nr 1 w Bolesławcu. – Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby dzieci były wtedy na boisku. Albo gdyby komin przewrócił się na pobliski budynek – dodaje Dorota Mazurek, która mieszka w jednym z bloków tuż obok szkoły.
Sama rozbiórka też była daleka od profesjonalizmu. Zamiast dźwigu i specjalnych zabezpieczeń rozbiórkę przeprowadzały tylko dwie osoby – spawacz i jego pomocnik. Kawałek po kawałku odcinali kolejne metalowe elementy komina. Całym zabezpieczeniem było ogrodzenie komina taśmą. Oczywiście nie mogło ono powstrzymać setek kilogramów metalu spadających na boisko szkolne. Jak to się stało, że nikt nie wiedział o rozbiórce komina? I dlaczego przy rozbiórce pracowały tylko dwie osoby. Fuszerką zajął się nadzór budowlany.
– Firma, która się tym zajmowała powinna poinformować o terminie rozpoczęcia prac. Nie zrobiła tego, dlatego wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające – mówi Robert Kowalski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Bolesławcu.
Przeczytaj również: Chciwi spekulanci zbijają fortunę na Euro