Tak się kradnie w Polsce...
Za PRL-u uważano, że jak coś jest państwowe lub nie widać w pobliżu właściciela, to można to zabrać. Widać tak samo sądzą złodzieje, którzy bezkarnie rozkradają nieczynny zakład przy ul. Naftowej w Sosnowcu. Szabrownicy pracują tu jak na prawdziwej budowie. Na trzy zmiany, od świtu do zmierzchu. Tyle że nie budują, ale grabią co się da. Mieszkańcy widząc bezradność urzędników i policji sami złożyli doniesienie do prokuratury.
24.02.2011 | aktual.: 24.02.2011 07:39
W budynku przy ul. Naftowej produkowano kiedyś karmę dla psów. W ubiegłym roku mieniem zakładu zarządzał syndyk, ale potem majątek powrócił w ręce właścicieli. I stał się prawdziwą żyłą złota dla okolicznych złomiarzy.
Ci od rana tłumnie wędrują do budynku. Zdejmują okładziny ze ścian, demontują miedziane rury, zrywają blachy z dachu. I to na oczach wszystkich! Jeżeli w takim tempie będą grabić zakład, to wkrótce zostanie z niego ruina.
Złodziei nie przeraża nawet ulatniający się gaz i zwisające ze ścian kable. Na początku lutego zabrali z budynku mosiężny zawór od gazu. Okoliczni mieszkańcy dosłownie w ostatniej chwili wezwali pogotowie gazowe, bo inaczej doszłoby do wybuchu. Niedawno też 26-letni rabuś przy próbie kradzieży został porażony prądem. Tylko cudem przeżył.
Mieszkańcy ul. Naftowej nie mogą zrozumieć, dlaczego budynkiem nikt się nie interesuje. Dlatego zawiadomili o procederze prokuraturę. A co na to władze?
- Właścicielem zakładów jest prywatna osoba i nie możemy ingerować w jej własność. Liczymy, że policji uda się jak najszybciej porozumieć z właścicielem - tłumaczy się Krzysztof Polaczkiewicz (29 l.) z sosnowieckiego magistratu. A policja? - Nie mamy kontaktu z właścicielami. Nie odpowiadają na nasze telefony. Ani razu nie zastaliśmy ich w domu - mówi bezradnie Hanna Michta, rzeczniczka policji w Sosnowcu. - Właścicielem zakładu jest prywaciarz, więc to on powinien odpowiadać za stan budynku. Ale ten budynek leży na terenie miasta, więc może ono wywłaszczyć nieruchomość, jeżeli stwierdzi, że jest ona dużym zagrożeniem i zadbać o bezpieczeństwo na jej terenie - wyjaśnia Krzysztof Zabała, sędzia sądu okręgowego w Katowicach.
Ale czy na pewno policja i prokuratura nie mają obowiązku ścigać złodziei tylko dlatego, że np. właściciel okradanego domu wyjedzie na urlop za granicę i nie zabierze ze sobą telefonu? Czy wtedy jego majątek można bezkarnie rabować i niszczyć?
Zdzisław Kwolek (67 l.) mieszkaniec Sosnowca
Teren powinien zostać ogrodzony. Patrole policji są tu sporadyczne. Mieszkańcy Naftowej sami złożyli doniesienie do prokuratury w sprawie nieczynnego zakładu, bo ludzie boją się tych kradzieży.
Krzysztof Polaczkiewicz (29 l.), z wydziału promocji i informacji w sosnowieckim magistracie
Sprawa jest nam znana. Właścicielem zakładów jest prywatna osoba i nie możemy ingerować w jej własność. Liczymy, że policji uda się jak najszybciej porozumieć z właścicielem. My nic nie możemy zrobić.
Hanna Michta, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu
Nie mamy żadnego kontaktu z właścicielami. Nie odpowiadają na nasze telefony. Ani razu nie zastaliśmy ich w domu.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Pijany tirowiec zabił rodzinę! Grozi mu tylko...