Dlaczego ktoś, kto jedzie w środku dnia po osiedlowej drodze 130 km/h i z impetem wpada w przechodniów, ma być traktowany znacznie pobłażliwiej niż osoba, która dopuściła się nieumyślnego zabójstwa? I na ile może być ono nieumyślne, jeśli łamie się przepisy drogowe do takiego stopnia, że tylko prosi się o tragedię?