Szarża Jacka Kurskiego
Zbliża się samorządowa kampania wyborcza i
PiS już spuścił ze smyczy swego bulteriera (albo bulterier urwał
się sam) - pisze publicystka "Gazety Wyborczej" Dominika
Wielowieyska.
16.06.2006 | aktual.: 16.06.2006 08:58
Słynący z obrzydliwych ataków na przeciwników politycznych Jacek Kurski ogłosił, że PZU sfinansował billboardy Donalda Tuska w ostatniej kampanii wyborczej. To zarzut złamania prawa i korupcji politycznej - pisze Wielowieyska.
Jacek Kurski nie przedstawił na to żadnych dowodów. Naopowiadał też trochę bzdur świadczących albo o złej woli, albo o ignorancji. Oskarżył np. odwołanego prezesa PZU Cezarego Stypułkowskiego, że chciał oddać firmę w ręce holenderskiego akcjonariusza Eureko. Tymczasem o sprzedaży akcji decyduje tylko rząd i minister skarbu.
Już w środę Kurski spuścił z tonu - w sprawie billboardów Tuska tylko powtarzał, co zasłyszał, i złożył właśnie zawiadomienie w prokuraturze. CBŚ błyskawicznie ruszyło zabezpieczyć materiały w PZU. Taki tryb stosuje się wyjątkowo - w razie dobrze udokumentowanego doniesienia. Jednak podstawy doniesienia Kurskiego były bardzo skromne - podkreśla publicystka "GW".
Pisze ona, że jest za prześwietlaniem partyjnych finansów. Ale ma wątpliwości, czy prokurator równie sprawnie uderzy, gdy rzecz będzie dotyczyć PiS lub jego koalicjantów. Czy prokuratura zachowa niezależność w śledztwach dotyczących opozycji, szczególnie w kampanii samorządowej? I jak w takich przypadkach będzie działać Centralne Biuro Antykorupcyjne kierowane przez polityka PiS? - zastanawia się Wielowieyska.
Jej zdaniem, gdyby Kurskiemu naprawdę zależało na zbadaniu sprawy, napisałby porządne zawiadomienie do prokuratury bez rzucania publicznych oskarżeń. I poczekałby, co prokuratura ustali.
Jeśli zarzuty wobec Tuska okażą się kłamliwe, a PiS nie ukarze swojego posła, będzie to oznaczało, że partia ta ma twarz Jacka Kurskiego, a oszczerstwo to jej metoda - stwierdza publicystka "GW". (PAP)